Ostantni sondaż, sporządzony przez Homo Homini dla Polskiego Radia, donosi, że PiS (29% poparcia) właściwie depcze po piętach PO (31%). Wynik ten pozwolę sobie potraktować jako wyjątkowo wiarygodny gdyż ani nie pokazuje dużej przewagi PO (wiadomo - taki sondaż jest zmanipulowany celem dania zwolennikom PiS do zrozumienia, że nie muszą iść do urn za wszelką cenę, bo to i tak nic nie pomoże) ani też dużej przewagi PiS (tu celem manupulacji jest uśpienie determinacji wyborców PiS). Jest więc jakaś szansa na to, że PiS te wybory jednak wygra. I co dalej?
Dalej wierząc sondażom szacuję, że ewentualna wygrana PiS dawała by tej partii jakieś 35-40% mandatów w sejmie. W takim wypadku wypadałoby Jarosława Kaczyńskiego zapytać - jak rządzić panie premierze? Koalicja? Z kim? Z PO co dopuszcza się zdrady i zaprzaństwa, jakich historia nie widziała, demontując przy tym Polskę i rzucając ją w objęcia Rosjii i Niemiec? Z PSL, którego posłowie przyjechali ze swoich gospodarstw, wsi i miasteczek do Warszawy i kompletnie im odbiło, bo nie obchodzi ich już wieś, głosują za związkami partnerskimi i GMO? Z SLD, co też głosuje za związkami partnerskimi, popiera gejów i zrzesza postkomunistów? Z PJN - zdrajcami, co opuścili Prezesa w nantrudniejszym momencie? Czy może z (tfu!) Palikotem? Z Mniejszością Niemiecką? A może w sejmie znajdą się przedstawiciele jakiejś innej partii, której PiS jeszczne nie obraził i nie próbował wyborcom zochydzić?
Chyba, że po wyborach prezes Kaczyński znów zmieni obowiązującą wykładnię na temat partii politycznych i znów okaże się, że np. - w opinii prezesa - SLD to już nie postkomuniści a nowa lewica i generalnie dla dobra Polski można się z nimi dogadać. Wszelkie próby natomiast przypomnienia, że jeszcze nie tak dawno mówiono coś innego, zostaną podpięte pod kolejną kampanię manipulacji i nienawiści.
Czy jeśli PiS nie zdobędzie ilości mandatów wystarczającej do samodzielnego rządzenia czekają nas, po kulkunastu miesiącach szarpaniny, kolejne, przedterminiwe wybory?
