Są nowe stenogramy - generała Błasika nie było w kokpicie. A więc kłamali, łgali, poświadczali nieprawdę. Macierewicz zdaje się już złożył doniesienie do prokuratury. To nic, że w tej chwili jest wynik pracy jednego zespołu przeciwko wynikowi pracy drugiego zespołu, i tyle. Prawda jest z nami, resztę - pies.
Znów muszą wszystkich przeprosić i, najlepiej, podać się do dymisji (żeby nastał Budapeszt, bo w wyborach szanse raczej kiepskie). Bo państwo nie zdało egzaminu, bo doszło do tej bezprecedensowej w dziejach tragedii - w jednym momencie zginęło tylu wysokich rangą polskich oficjeli, bo nikt nie zadaje sobie trudu, żeby rzecz należycie wyjaśnić. Wymyślono tylko, juz na samym początku, na szybko tezę o tym jak to, rzekomo, prezydent Kaczyński za pośrednictwem generała Błasika naciskał na pilotów, żeby lądowali za wszelką cenę i ludowi do wierzenia podano.
Problem jednak w tym, że państwo zawiodło nie tylko w czasie śledztwa. Państwo zawiodło również wtedy, kiedy ktoś tych wszystkich oficjeli (włączając w to prezydenta i całe najwyższe dowództwo sił zbrojnych) zgromadził na pokładzie jednego samolotu i ten samolot wystartował.
Państwo nie zdaje również teraz, kiedy grubo ponad setka parlamentarzystów opozycji, szuka "właściwej odpowiedzi" w sprawie przyczyn katastrofy, podczas gdy w kraju jest naprawdę źle (finanse, służba zdrowia, drożyzna, etc.), a rząd robi w tej sytuacji co chce (a znany jest z tego, że raczej mało robi).
Widać niektórzy kłamią, a inni jednak nie do końca informują. Bo nie wszystko pasuje do wielkiej, czarno-białej opowieści o pewnym narodzie, który jest na emigracji we własnym kraju, zamieszkałym w większości przez "tubylców", i jego walce z wielkim, sowieckim spiskiem.
