Mariusz Gierej Mariusz Gierej
353
BLOG

Ludzie listy piszą… część 2 z 2

Mariusz Gierej Mariusz Gierej Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
W tej chwili nasze partie polityczne już układają listy wyborcze. W moim przeświadczeniu mamy cztery modele tej czynności.

Pierwszy to model tworzenia listy przez PiS. Model listy, co do której Jarosław Kaczyński mówi: będzie tak, tak i tak. Jest samodzierżcą. Wieść gminna niesie, że dziś oświadczył swoim partyjnym kolegom, że przygotuje te listy sam, dostarczy je na komitet polityczny i oczekuje ich zatwierdzenia bez dyskusji, bez lobbowania za tymi czy innymi kandydatami. Sam zdecyduje kto jest godnym wystartowania i dostania szansy w tym wyścigu, o czym poinformuje na ostatniej prostej - przed złożeniem list do Państwowej Komisji Wyborczej. Oznacza to, że nikt w PiS nie może być pewnym własnego miejsca, że każdy powinien bardzo ciężko pracować na to, żeby w ogóle się znaleźć na listach i żeby móc wystartować. Jarosław Kaczyński na nic nie będzie zważał i być może będzie chciał odświeżyć, albo wręcz zmienić wewnętrzną partyjną układankę, na przykład wyrzucając znaczącą część kandydatów Solidarnej Polski, może Republikanów lub… tłumiąc już na etapie układania listy ewentualny, wewnętrzny pucz do jakiego może dojść po wyborach, a który wcale nie jest taki niemożliwy, a wręcz bardzo prawdopodobny.

Pozycja Kaczyńskiego w Zjednoczonej Prawicy jest dziś taka, że w zasadzie może zrobić wszystko. To on decyduje o tym, kto się dostanie, kto się nie dostanie, czy na przykład taki Terlecki w ogóle będzie miał szansę wystartowania, bo wiadomo, że nawet wysokie miejsce dało tylko tyle, że ledwie się prześlizgnął. To stary towarzysz partyjny, więc być może dostanie wyższe. Nie wiemy tego. Jarosław Kaczyński zamknął się z tymi listami i dopuszcza tylko i wyłącznie najwierniejszych. Podobno w ogóle nie ma dyskusji na temat miejsc na listach.

Platforma Obywatelska i pozycja Donalda Tuska z kolei wydawać by się mogło, że jest analogiczna jak Jarosława Kaczyńskiego, że to też samodzierżca. Donald Tusk jednak nie do końca może wszystko. Proszę zwrócić uwagę: musi negocjować z innymi partiami, zaś parlamentarzyści z własnej partii sprawiają inny kłopot: silna pozycja baronów i sama ordynacja wewnętrznych wyborów w Platformie powoduje, że ci baronowie otrzymują swoją uprzywilejowaną pozycję nawet wbrew woli Donalda Tuska. Przypomnijmy: w wyniku wewnętrznych wyborów na szefów regionów zdarzyło się kilkukrotnie, że wygrali ludzie, których nie popierał Donald Tusk, a mimo wszystko przeszli. W związku z tym Donald Tusk musi się liczyć z wewnętrznymi układami partyjnymi: nie może wskazywać sobie dowolnej osoby w dowolnym miejscu. Ma nawet problem z przeforsowaniem Romana Giertycha (co prawda do Senatu), bo nikt się chyba nie chce zgodzić na to, żeby był posłem z list Platformy Obywatelskiej. Ten model, z racji różnych uwarunkowań, musi być bardziej koncyliacyjny, a jedynie strach przed nieuchronną zemstą Donalda Tuska jest hamulcem na bardziej asertywne działania różnych działaczy czy koalicjantów. Owszem, on jako szef ma duży wpływ i bez jego zatwierdzenia nikt się nie znajdzie na tych listach, ale jednocześnie sam również nie może przeforsować dowolnej osoby, jak może sobie na to pozwolić Jarosław Kaczyński.

Kolejny model, z którym mamy do czynienia w „Trzeciej drodze” i na Lewicy, gdzie liderzy tych formacji są na tyle „niesilni”, że ich wpływ na utworzenie list jest dość ograniczony. Będą się cieszyć, jeżeli wprowadzą wystarczająco dużo własnych ludzi, których sobie założą. Powinni się cieszyć, że baroneria i ich wewnętrzne układy i sojusznicze powiązania nie ubezwłasnowolnią ich całkowicie. Muszą się z wszystkimi układać. W tych formacjach jest tak pełno kombinowana i sytuacja ta może spowodować, że w danej formacji, w zasadzie niewiele może. Będziemy mieli tu do czynienia z absolutną wypadkową wpływów baronerii na listy i ich kształt.

I mamy jeszcze ostatni model – model „na Konfederację”. Model: „ja i moich dwóch kolegów”. Żeby pokazać jakim to jest fantastycznym, niby demokratycznym, wolnościowym, z jasnymi reguła tworem. By wszyscy byli zachwyceni. Konfederacja zrobiła prawybory. To był prawdopodobnie pomysł Wiplera, bo nie Mentzena. Umówmy się: Mentzen nie ma własnych pomysłów. Może i nie Wiplera, może jakiegoś zaplecza. Wszyscy natomiast patrzyli z zachwytem: och jaka demokratyczna formacja! Kto jest dobry, to nie boi się weryfikacji. 30 zeta i możesz głosować kto będzie Twoją jedynką w okręgu. Ten proces odbył się przy sprzeciwie Dziambora, Sośnierza i Kuleszy, którym nie pasował, bo wcześniej mieli ugadany podział jedynek między formacjami w pakcie koalicyjnym. Cały ten quasi-demokratyczny pomysł służył tylko jednemu - wyrzuceniu z Konfederacji tych trzech osobników i podporządkowania reszty grupce kolesi, którzy postanowili, że będą przewodniczyć tej formacji, którzy przejmą ją w całości. Za krótką chwilę również od Grzegorza Brauna, od Janusza Korwina-Mikke i od narodowców. Stąd też JKM ostatnio zaczął wierzgać. Wszystko zostało bardzo ładnie rozprowadzone i tych trzech dżentelmenów zostało wyprowadzonych z Konfederacji. Po czym zobaczmy co się stało w zeszłym tygodniu. Za to, żeby zagłosować w prawyborach, trzeba było zapłacić trzy dychy. Każdy z Konfederatów, który chciał głosować w danym okręgu musiał zapłacić. Zapłacili, zagłosowali, a jedynką zostaje tam i tak zupełnie ktoś inny. Mówię tu o liście, na której w Toruniu znalazł się brat Mentzena, który nagle zrezygnował i nie wyznaczono kolejnego na liście z prawyborów kandydata, choć tak wskazuje uczciwość, że ten który stanął do prawyborów, poniósł trud i został zweryfikowany powinien zostać nagrodzony. Tak się jednak nie stało. W teczce został przytargany Przemysław Wipler z zaszłościami na karku. Czym to się różni od tych formacji, które tak bardzo kontestuje Konfederacja? To działanie jak wszystkich innych.

Krótko mówiąc: ten model funkcjonuje trochę jak w tym powiedzeniu: „nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy” i model Konfederacji dokładnie na tym polega. Nieważne co się wydarzyło i jakie zdanie mają członkowie partii. Ważne jest, że ja i moich trzech kumpli lub ci, którzy mają rozdawać karty, mają się znaleźć na tych listach i koniec. Jak komuś się nie podoba, to niech spada. Jednocześnie charakter tej partii, jej nastawienie na egoizm i egocentryzm powoduje, że nikt palcem nie kiwnie, a zasady są dla słabych. Taki model …

I teraz popatrzcie Państwo: czy lista krajowej (o niej w 1 części) nie była dobrym rozwiązaniem, bo tak, czy inaczej przywódcy każdej formacji robią wszystko, żeby on i jego koledzy, albo ci, u których mają długi wdzięczności, tak czy inaczej znaleźli się na miejscach biorących. Czy nie byłoby lepiej, żeby była lista krajowa, bo i tak wszyscy kuglują, oszukują i mamią swoich własnych wyborców, mówiąc jak to bardzo demokratycznie są tworzone te listy. A czy są? Chyba nie.

Jest jednak jedna łyżeczka miodu, którą do tej beczki dziegciu nasz system wyborczy dorzuca. I zawsze wszyscy politycy nam o tym z lubością przypominają: „Niezależnie od tego, na którym miejscu listy znajdzie się dany człowiek, to Państwo oddają głos stawiając krzyżyk przy nazwisku osoby w ramach jednej listy. Jeżeli będzie ktoś nieodpowiedni na jedynce, dwójce, trójce teoretycznie Państwo mogą wybrać z listy osobę na miejscu 12, 13, 15. Nikt Państwu tego nie zabrania. Przecież to w końcu Wy-Obywatele decydujecie”. Hahahahaha…

Problem tylko w tym, że wyborców, którym wszystko jedno na kogo głosują (byleby tylko szyld się zgadzał) jest niepomiernie więcej… Ciekawe, czy doczekamy momentu, kiedy politycy napiszą te listy… „na Berdyczów”.

To kontynuacja #kazaniepolityczne z niedzieli dotyczy układania list wyborczych i co tam w naszych partiach na listach piszczy. Zapraszam tradycyjnie do komentowania, podawania dalej … link do 1 części:

https://twitter.com/MariuszGierej/status/1685711304382660608

Blog autorski ze wszystkimi artykułami: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl Zapraszam. FB: https://www.facebook.com/GierejMariusz Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej Na koniec życia chciałbym stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: Byłeś uczciwym człowiekiem. 1. Nie zgadzam się z Twoimi poglądami ale do końca będę bronił Twojego prawa do ich głoszenia... pod warunkiem, ze Ty gwarantujesz mi dokladnie to samo prawo. 2. Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania! 3. "Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka