Adam Cyło Adam Cyło
157
BLOG

Czy Białoruś doczeka się rewolucji?

Adam Cyło Adam Cyło Polityka Obserwuj notkę 2

Od kilku tygodni doniesienia z Białorusi mówiły o pogłębiającym się kryzysie. Czy przy okazji kryzysu gospodarczego, Białoruś może wybić się na demokrację. Albo przynajmniej na demokratyzację?

Dziś PAP zacytował artykuł z Komsomolskiej Prawdy. Gazeta pisze, iż białoruskie firmy aż 600 tysięcy ludzi musiały wysłać na urlop – nie ma dewiz, nie ma importu. Brak walut zagranicznych na rynku uderzył przede wszystkim w producentów, którzy nie mogą rozliczyć się za wyposażenie, materiały i części. Są to dane oficjalne, których nie ukrywa nawet Narodowego Komitetu Statystycznego Białorusi (czytaj Kryzys walutowy doprowadził do masowego bezrobocia). 

Co na to Białorusini? Co mówią naprawdę nie do końca wiadomo, wiadomo, co mówią według Komsomolskiej Prawdy: - Dewaluacja, przejście na rubel rosyjski, na euro, na cokolwiek - tylko rozwiążcie problem – notuje wypowiedzi przedsiębiorców moskiewski dziennik. - Albo powiedzcie wprost - wyjeżdżajcie do Rosji i tam rejestrujcie swój biznes.

Ale czyżby nikt na Białorusi nie myślał, że należy zmienić władze, zmusić do odejścia Łukaszenkę, tak jak w ostatnich miesiącach odsunięto kilku innych dyktatorów? Pewnie tak, jest ale nie oczekujmy, że napisze to Komsomolska Prawda.

W krajach posowieckich – jak doskonale wiadomo - bywały już rewolucje, po których zmieniały się władze. W kraju Łukaszenki nigdy się to nie udało. Mniej lub bardziej brutalnie duszone protesty rozmywały się, nie udało się przyciągnąć szerszych kręgów społeczeństwa. Czy teraz jest nastrój przedrewolucyjny? Niedawny zamach w mińskim metrze miał zachwiać mit o spokojnym kraju. Do tego dochodzi kryzys gospodarczy. Przypomnijmy raz jeszcze – 600 tysięcy ludzi siedzi przymusowo w domach. Czy ci ludzie rozumieją, że kraj swoją tragiczną sytuację zawdzięcza Łukaszence i jego klice?

Co zrobi Łukaszenka? Znowu pożyczy od Chińczyków? Albo od Rosjan, którzy już szykują się do przejęcia białoruskiego przemysłu?

Jak wiadomo dyktator do tej pory na to na to nie pozwalał, wiedząc, że utrata kontroli nad państwowym biznesem może oznaczać koniec jego władzy. To dzięki obciążaniu głównie państwowych firm Łukaszenka mógł sobie zapewniać spokój transferami socjalnymi. Względne bezpieczeństwo socjalne (na pewno nie żaden dobrobyt, płace za Bugiem są znacznie niższe niż w Polsce), było jednym z filarów jego władzy. Drugim były administracja i służby mundurowe.  

Tylko wybuch masowego sprzeciwu mógłby doprowadzić do zakończenia anachronicznej dyktatury Aleksandra Łukaszenki, która rozwojowi kraju na pewno nie służy. Potrzebna jest iskra. Oby nie iskra w sensie dosłownym, jak w Tunezji. Zdaję sobie sprawę, że razem z demokratyzacją skończy się stabilizacja, że w pierwszym okresie zapewne społeczeństwo zubożeje, część firm może upadnie.

Kto jednak obejmie władzę po Łukaszence? Czy będą to demokraci (Wiaczorka i inni? Na pewno są środowiska zbliżone do obecnej władzy, które tylko czekają na taką okazję. Może nawet mają scenariusz? Czy scenariusz ma opozycja demokratyczna? Jeśli nie ma, to nie zasługuje na rządzenie.

Adam Cyło
O mnie Adam Cyło

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka