Partie i politycy cały czas próbują manipulować społeczeństwem za pomocą sondaży
Kilka dni temu Wirtualna Polska opublikowała przeprowadzony przez Homo Homini sondaż poparcia dla partii (czytaj tutaj).
Poparcie dla Platformy Obywatelskiej wyraziło w nim 27 proc. badanych, a dla PiS 25 proc (spadek o 1 punkt). Ale nie o sam sondaż mi chodzi.
Następnego bowiem dnia, na komórki osób związanych aktualnie lub w przeszłości (nawet zamierzchłej przeszłości) z Prawem i Sprawiedliwością przyszedł sms, którego pierwszym nadawcą miał być jeden z liderów partii. Informowano tam, iż w PiS-ie przeprowadzono symulację podziału mandatów. I tak PO dostać ich mogłoby 168, PiS 149, SLD 68, RP 61, SP 12, PSL 2.
Ale na tym nie koniec. W kierownictwie partii Jarosława Kaczyńskiego przeprowadzono też drugą symulację, w której PiS uzyskuje 31 procentowe poparcie. Skąd te dodatkowe 6 punktów procentowych? A no ze zsumowania wskazań na PiS i SP. Wtedy Prawo i Sprawiedliwość dostać by miało 185 mandatów, PO 156, SLD 64, RP 53 a PSL 2.
- Wynika z tego jednoznacznie, jak destrukcyjną rolę dla polskiej prawicy odgrywa grupa Zbigniewa Ziobro - czytamy w smsie. - Gdyby nie te działania, PiS byłoby nuiekwestionowanym liderem zarówno w sondażach, jak i w liczbie mandatów. Wyniki te udowadniają też absurdalność tezy o "dwóch płucach prawicy".
Wiadomość kończy się prośbą o rozpropagowanie tej informacji wśród członków i sympatyków PiS.
Przedstawione tu rozumowanie jest jednak - jak sądzę - błędne. Zakłada bowiem, że zwolennicy prawicy dzielą swoje sympatie na dwie partie, a gdyby nie było Solidarnej Polski, to automatycznie popieraliby tylko i wyłącznie PiS. Tymczasem - nie negując tego, że SP powstała dlatego, że dla paru działaczy nie było przy Jarosławie Kaczyńskim miejsca - partia Zbigniewa Ziobry może zdobyć niezagospodarowanych wyborców . Jej twórcy opowiadają o różnicach programowych i swoich pomysłach, ale jak wiadomo wyborców przyciągnąć może coś innego - np. efektowna kampania wzborcya (to ważne nie tylko w czasach postpolityki, w których jakoby żyjemy), ale też popularne osoby.
Sam Zbigniew Ziobro taką popularną osobą jest i postanowił tę popularność zdyskontować poza Prawem i Sprawiedliwością. Grupa mniej znanych, wojewódzko-powiatowych parlamentarzystów, która za nim poszła jakimś poparciem dysponuje
Ale daleki jestem od twierdzeń, że za politykiem odchodzącym z jakiejś partii od razu pójdzie jakaś znacząca część wyborców, albo w ogóle jacyś wyborcy. Najnowsi secesjoniści z PiS dobrze o tym wiedzą. By zdobyć elektorat, potrzeba ciężkiej pracy. Partia Ziobry i Kurskiego ma sporo czasu na to i moim zdaniem nie marnuje go. Jest obecna w sejmie, a zatem dysponuje infrastrukturą w postaci biur poselskich (bądź senatorskich) - rzecz niezwykle przydatna w budowaniu partii, prowadzeniu kampanii wyborczej czy jakiejkolwiek działalności politycznej. Nim dojdzie do wyborów (terminowo w 2015 roku), będą wybory do Parlamentu Europejskiego, do samorządów (bardzo ważne, bo pozwalają przetestować popularnośc kandydatów, ale też zdobyć stanowiska w samorządach). W odróżnieniu od PJN, ziobryści budują struktury w terenie (przynajmniej w województwie podkarpackim), z ludzi już znanych, którzy mogą zdobyć zarówno elektorat, a także przyciągnąć kolejnych członków. Co prawda nie ma ich jeszcze zbyt wielu klubów radnych SP, nie ma chyba też struktur młodzieżowych
Wracając do krążącego smsa. Stwierdzenie zawarte w nim ma raczej pokazać już przekonanym, że PiS byłby jeszcze silniejszy, a nawet silniejszy od PO, gdyby nie rozbijactwo Ziobry. Tymczasem to tylko jeden z sondaży, błąd jest kilkuprocentowy, a do wyborów daleko.
PS. W omawianym smsie można też przeczytać, iż PiS ma własne badania opinii publicznej, które potwierdzają dane o słabnącym poparciu dla PO, ale równocześnie pokazują, że... Solidarna Polska nie wejdzie do sejmu. Zaś na stronie kp-solidarnapolska.pl można znaleźć sondaże dające nowej partii jeszcze wyższe notowania. Kilkanaście lat temu prof. Dyoniziak napisał książkę o manipulowaniu społeczeństwem za pomocą sondaży. To raczej próby manipulowania.