Adalia Satalecki Adalia Satalecki
2897
BLOG

NOWE POZWY PRZECIWKO FIRMIE ITAKA

Adalia Satalecki Adalia Satalecki Polityka Obserwuj notkę 2

 Nie ma coś szczęścia biuro podróży ITAKA z Opola. Przed miesiącem przegrany proces sądowy i konieczność zwrotu 60.000 złotych turystom niezadowolonym z wakacji w Kenii w 2011 roku. A dziś kolejna zapowiedź skargi sądowej blisko 30 osób niezadowolonych z pobytu w ośrodku Hotel Villa Blumar na Sardynii we Włoszech.

ITAKA reklamowała imprezę jako „Podróż spełnionych marzeń”. Tymczasem okazało się, że klientów biura wywieziono do miejscowości San Giovanni gdzieś na końcu świata, gdzie funkcjonuje jeden, kiepsko zaopatrzony sklep i jedna nadmorska knajpa. Spełnieniem marzeń klientów ITAKI miały być domki bungalow tak ściśnięte na małej przestrzeni, że ludzie ocierali się o siebie jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. Sąsiad słyszał o której wstała dziś sąsiadka i co robiła w toalecie.
Dzionek zaczynał się od solidnego śniadania na które przez 14 dni serwowano żółty ser i kiełbasę mortadelę. Wieczorem przywożono skądś jakieś kluchy, jakąś zupę, niestrawne mięso, śmierdzącą rybę. Gruszką lub śliwką na deser można było zabić kelnera. 
Trzeciego dnia pobytu zmuszono rezydującą na wyspie przedstawicielkę ITAKI do interwencji. Powiedziano jej o zatruciu dwóch rodzin. Spowodowano, że przyjechał swoim audi miejscowy opryszek reprezentujący ten dziwny ośrodek odosobnienia. Gdy uczestnicy imprezy chcieli z nim rozmawiać po angielsku, francusku lub włosku, pan wybrał jako zrozumiały dla niego…dialekt sardyński. Nazywano później to indywiduum signore Mortadella.
Niemal wszyscy obecni w Villa Blumar Polacy podpisali protest, domagając się skutecznych zmian w organizacji pracy hotelu. Polskie paszporty poniewierały się bowiem w nie strzeżonej przez nikogo recepcji, skąd można było zabrać nie tylko dokumenty, ale także klucze do dowolnego pokoju. Stąd kradzież kwoty 1000 euro u pewnej rodziny i korowody policjantów, którzy, jak to Włosi, w poszukiwaniu winowajcy narobili dużo hałasu i udali się na zasłużoną sjestę.
Był też biedny, starszy człowiek z niezwykle bolesną kontuzją kolana. Musiał wydać 200 euro na taksówkę, aby udać się do znacznie oddalonego od ośrodka szpitala. Odesłano go stamtąd z kwitkiem, bo lekarz był bardzo zajęty i kazał pacjentowi… przyjść… za 4 dni…
ITAKA uprzedziła lojalnie w swoim prospekcie, że oprócz ceny jednostkowej 3309 złotych  uiszczonej w Polsce, na miejscu trzeba będzie zapłacić 5 euro za dzień od osoby za tak zwaną „animację mini – club”. Co to znaczy? Dwa radiowe głośniki na podeście, leżak przy basenie o powierzchni 80 m2, dwie zdezelowane rakiety tenisowe, trzy nie nadające się do gry piłki i zapuszczony kort, wreszcie opasany sznurkiem fragment plaży 10 na 10 metrów, gdzie każdy Włoch mógł udawać Greka i leżeć bykiem na miejscu zarezerwowanym dla gości ITAKI.  A 5 euro dziennie od osoby w ciągu 14 dni dla dwóch osób to niebagatelna przecież sumka 140 euro.
Według zapewnień biura ITAKA Hotel Villa Blumar jest obiektem kategorii 3. Gdyby przyjąć do tego obiektu polskie standardy, to: nie ma w nim chronionego przed nadmiernym napływem powietrza z zewnątrz wejścia. Drzwi do recepcji stoją w tym obiekcie otwarte na oścież przez całą dobę. Nie ma mowy o wydzielonej drodze bagażu dla gości. O zieleń na terenie obiektu nikt nie zadbał ani razu w trakcie 2-tygodniowego pobytu polskich gości.  Nie ma tam mowy o oddzieleniu części gospodarczej od części dostępnej dla gości, gdyż zaplecze magazynowania żywności znajduje się dokładnie naprzeciwko recepcji. Brak strzeżonego parkingu dla wynajmowanych przez gości samochodów. Zdarzało się, że w kranach w pokoju nie było ciepłej wody. Oświetlenie w pokojach nie pozwalało na czytanie. Nie było na terenie obiektu jednego wyizolowanego pomieszczenia dla palących. Zamiast jednego łóżka przewidzianego według polskich standardów, klientom łączono dwa wąskie łóżka, które „rozchodziły” się w trakcie nocnego wypoczynku. W pokojach nie było żadnych broszur, ulotek, czy materiałów informacyjnych. Brakowało materiałów piśmiennych, popielniczki, zestawu do czyszczenia odzieży i obuwia, torby na bieliznę zlecaną do prania, sejfu, lodówki, mini – baru, szklanek. Na terenie obiektu Hotel Villa Blumar nie ma restauracji, czy baru kawowego. Nikt nie proponował klientom serwisu śniadaniowego w pokoju. Pranie lub prasowanie odzieży czy czyszczenie obuwia  na terenie obiektu nie istnieje. Tylko dwaj kelnerzy wyróżniali się w Villa Blumar strojem.
Na podstawie jakich kryteriów ITAKA przydzieliła temu hotelowi 3 gwiazdki ? Itaka wiedziała, a już na pewno powinna była wiedzieć o niemożliwości prawidłowego świadczenia usługi w kategorii 3 w Hotel Villa Blumar na Sardynii. 
W takim przypadku mielibyśmy do czynienia z nieważnością umowy przewidzianym w art. 387 kodeksu cywilnego. Klienci ITAKI rozważają taki właśnie scenariusz, choć na obecnym etapie żądają oni jedynie  obniżenia kosztów pobytu w ośrodku we Włoszech. Według zaleceń Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, przy określeniu wielkości roszczenia konsument może pomocniczo korzystać z tzw. "Tabeli frankfurckiej". Jest to dokument opracowany na zlecenie Izby Cywilnej Sądu Krajowego w Niemczech, aby procentowo określić obniżenie ceny za wyszczególnione w tym dokumencie nieprawidłowości. Znajduje on coraz większe prawo obywatelstwa na gruncie polskim. Obniżenia zeny można żądać z powodu różnicy w sposobie zakwaterowania w zarezerwowanym hotelu, zbyt małej ilości mebli w pokoju, z powodu przykrego zapachu na plaży, czy monotonnego jadłospisu, a nawet z powodu zanieczyszczenia plaży, braku restauracji i supermarketu, wreszcie braku rozrywki jak dyskoteka, czy klub nocny.
My, Polacy, stajemy się coraz bardziej wymagającym europejskim konsumentem. Naszych gustów nie zadowala już samo urzekające piękno obcych krajów takich jak Sardynia. ITAKA powinna to zrozumieć. Sama lub w sądzie. 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka