W piątkowym wydaniu "Dziennika" znajdujemy ciekawy tekst Jerzego Jachowicza na temat zarzutów postawionych ks. Jankowskiemu przez najnowszą książkę wydaną przez IPN, gdzie - przypomnijmy - zarzuca się duchownemu, że miał kontakty z SB, w tym także miał być źródłem informacji na temat ks. Popiełuszki.
Co ja sądzę na temat IPN i jego wiarygodności będącej pokłosiem upolitycznienia tej instytucji, zapewne wszyscy wiedzą. Książki jednak - przyznaję - nie czytałem, acz fakt, że "rewelacje" o agenturalnej przeszłości ks. Jankowskiego oparte są wyłącznie na raportach esbeków (nie ma linijki raportu napisanego przez ks. Jankowskiego), to dla mnie nie stanowią jakiegokolwiek materiału dowodowego w sensie procesowym.
Co ciekawe, w obronie ks. Jankowskiego stanął także Jerzy Jachowicz z "Dziennika", który ogłosił, że "nie wierzy w niewinność ks. Jankowskiego" (dobre określenie - wina lub niewinność jest kwestią wiary, a nie wiedzy...) i pisze tak:
"Najprawdopodobniej ks. Jankowski zgodnie ze swoimi przekonaniami chciał odizolować ludzi KOR-u od wpływu na Lecha Wałęsę, "Solidarność" i Kościół. Był, jak możemy się domyślać, przekonany, że informacje jakie przekazuje, wykorzystywane są przez SB - zgodnie z jego intencjami - jedynie do działań politycznych".
Zapewne Jerzy Jachowicz chciał tymi słowami pogrążyć ks. Jankowskiego. Ja zaś powiem tak: jeśli ks. Jankowski prowadził grę z SB, której celem było zwalczanie "ludzi KOR-u", to o co się go ludzie czepiacie? DOBRZE ROBIŁ, MIAŁ RACJĘ, ROZUMIAŁ GDZIE JEST NAJWIĘKSZE ZAGROŻENIE DLA POLSKI. Nie w dogorywającej partii, ale w KORze.
Adam Wielomski
