Adam Wielomski Adam Wielomski
192
BLOG

Jak lustrowano Marcina Libickiego

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 22

Dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" opisuje jak wyglądała "weryfikacja" tzw. agenturalnej przeszłości Marcina Libickiego. Dokonał tego pracownik IPN, były wojewoda z PiS, który zrobił "prywatną" ekspertyzę dla Jarosława Kaczyńskiego.

GW relacjonuje: "1 kwietnia, gdy ważyły się losy kandydatury Marcina Libickiego do Parlamentu Europejskiego, w warszawskiej siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej odbyło się poufne spotkanie. Radziło pięć osób: prezes PiS Jarosław Kaczyński, wiceprezes Adam Lipiński, dwaj pracownicy wrocławskiego IPN - Krzysztof Grzelczyk i Paweł Piotrowski, oraz Norbert Napieraj, poznański radny, stronnik Libickiego.

Napieraj relacjonuje:

- Prezes Kaczyński powiedział, że historycy z IPN sporządzili ekspertyzę dotyczącą Libickiego. Pokazał dwie kartki, jakieś półtora strony druku, ale nie dostałem ich do ręki. Powiedziałem, że nie wiem, co tam jest napisane, więc nie mogę się do tego odnieść. Wtedy Lipiński stwierdził: "To może i lepiej, bo się pan nie będzie sugerował". Kiedy przedstawiłem nasze argumenty, dlaczego Marcin Libicki powinien być kandydatem PiS do europarlamentu, prezes Kaczyński oddał głos tym panom z IPN. Oznajmili mi, że według nich Libicki był świadomym współpracownikiem SB. To przypominało sąd kapturowy. Nie miało nic wspólnego z rzetelnym konfrontowaniem opinii."

Co ciekawe, obydwaj pracownicy IPN nie przyznają się do tych działań. Jeden wprost zaprzecza, drugi szybciutko udał się na zwolnienie lekarskie i jest nieosiągalny dla dziennikarzy. Szef wrocławskiego IPN nic nie wie na temat "prywatnych śledztw" swoich poddanych; rzecznik centralnego IPN także.

Sytuacja taka nakazuje postawić kilka pytań:

1. Jak wygląda procedura ustalania kto jest, a kto nie jest agentem w szeregach PiS: Prezes partii zamawia sobie "prywatne ekspertyzy" lustracyjne u działaczy PiS pracujących w IPN, następnie nikomu ich nie pokazuje, ogłasza, że jest "oczywistą oczywistością", że zawierają "porażające" fakty i wycina wieloletniego europosła z listy jako "agenta"? To ma być prawo? To ma być sprawiedliwość?

Ja także znam kilku pracowników IPN - mógłbym u nich zamówić podobną "prywatną ekseprtyzę" czy Jarosław Kaczyński był agentem, po czym ogłosiłbym "oczywistą oczywistość", że odkryłem "porażające" fakty z przeszłości Prezesa PiS, ale nikomu ich nie pokażę, bo są nazbyt "porażające".

2. Czy podobne sądy kaputorowe w siedzibie PiS miały miejsce już wcześniej? Czy to tam podejmowane są decyzje kogo ogłosić "agentem"? Czy minister z Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik był poddany podobnej procedurze, tyle, że - tym razem - oczyszczającej go z zarzutu współpracy z SB?

3. Czy na podobnym spotkaniu w siedzibie PiS zadecydowano o losach abpa Stanisława Wielgusa w przedniu jego ingresu na metropolitę warszawskiego?

Te i podobne pytania muszą zostać postawione, gdyż procedury lustracyjne w Polsce zostały poddane w wątpliwość, przekształcając się w procedury wewnątrzpartyjne.

Adam Wielomski

Na podstawie: http://wyborcza.pl/1,75248,6503141,Jak_IPN_pomogl_PiS_zlustrowac_Libickiego.html

 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka