Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel
1045
BLOG

"Pepiki", zdrajca i bohater

Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel Polityka Obserwuj notkę 10

Co tu kryć - my dumni Polacy, potomkowie husarzy i mniejszych rycerzy, miewamy czasem protekcjonalny stosunek do Czechów, zwanych czasem, nieco pogardliwie, "pepikami". "Praska Wiosna" 1968  pokazała, jakie to krzywdzące. Lubię czasem cytować czeskie przysłowie: "Kto utecze, ten wyhral", wiążąc go z czeską konformistyczną doktryną polityczną i przeciwstawiając ją naszej, dumnej, polskiej. To, co zdarzyło się w Pradze w 1968 roku i w Polsce w 1981 roku, całkiem temu zaprzecza.

    Na początku 1968 roku, czechosłowacka partia komunistyczna, pod wodzą pierwszego sekretarza Aleksandra Dubczeka postanowiła zreformować ustrój Czechosłowacji, w kierunku socjaldemoratycznego i znacząco poszerzyć swobody polityczyne i gospodarcze obywateli.  Przez ponad 7 miesięcy potężne ZSRR, splamione krwią tysięcy Węgrów poległych przy sowieckiej interwencji w Budapeszcie w 1956 roku, oraz przywódcy innych państw komunistycznych, w tym, niestety, Polski, wywierali bardzo silną presję na komunistów z Czechosłowacji, by zeszli z drogi reform i liberalizacji ustroju. Czesi się nie ugięli. Państwa Układu Warszawskiego: ZSRR, PRL, Węgry, Bułgaria i NRD wysłały wtedy do Czechosłowacji 600 tysięcy żołnierzy pod fałszywym pretekstem. Szefem polskiej armii, shańbionej udziałem w tej bandyckiej operacji, był wtedy świeżo awansowany Wojciech Jaruzelski. Czechosłowacki gensek, "pepik" Aleksander Dubczek,  nie uląkł się, nie uciekł, pozostał wierny dobru swoich obywateli, suwerenności swojego kraju i swoim reformom. Razem z wieloma innymi czołowymi politykami Czechosłowacji, został aresztowany przez interwencyjne wojska i wywieziony do Moskwy. W wyniku interwencji w Czechosłowacji zginęło około 100 osób. To z gruba tyle, ile w Polsce, za czasów władzy Wojciecha Jaruzelskiego.

   W 13 lat później, Polak, żołnierz, przywódca kraju czterokrotnie większego od Czechosłowacji, z polecenia, popartego groźbą, z samego Kremla, zabił wielki, polski ruch reformatorski: "Solidarność". Zapewne nie przypadkiem, był to ten sam człowiek, który wydał polskiej armii rozkaz, by zabić wolność w Czechosłowacji.

   Znakomity portret osoby i motywów generała Jaruzelskiego podał w swoich raportach dla władz Stanów Zjednoczonych jego bliski współpracownik: pułkownik Ryszard Kukliński:


Doceniając pozytywną stronę jego osobowości, zdawałem sobie zarazem sprawę z jego rozlicznych wad, przede wszystkim słabości charakteru graniczącego z tchórzostwem, czy nienaturalnego, napuszonego stylu bycia.

(...)
 
Jaruzelski ma wrodzony instynkt dyscypliny i podporządkowania się połączony z kultem władzy. Wykazując wobec niej niemal maniakalny szacunek, nigdy nie próbował sięgnąć po nią tylnymi drzwiami, na drodze intryg politycznych lub rozpychając się łokciami. Wręcz przeciwnie, często wykazywał niechęć do obejmowania coraz wyższych urzędów.

Z drugiej jednak strony nie można twierdzić, że mierziło go sprawowanie władzy, która stopniowo stawała się jego największą pasją, by nie rzec miłością. Kult władzy i rozkosz czerpana z jej sprawowania doprowadziły do tego, że gdy już ją zdobył, nigdy nie dzielił jej z innymi.

Zadziwiająco trafnie ujmuje to tytuł cytowanego wyżej artykułu z "Gazety Wyborczej" sprzed dwóch lat, omawiającego raporty Ryszarda Kuklińskiego dla amerykańskiego wywiadu: "Jaruzelski - kultura osobista, rozkosz władzy i tchórzostwo." To chyba samo sedno. Wojciech Jaruzelski kochał władzę, ale bał się władzy i siły Kremla, będącej, zarazem, źródłem i ograniczeniem oraz przekleństwem jego władzy w Polsce Ludowej.  Jeśli porównać tę postawę, "polskiego żołnierza", nacechowaną żadzą władzy i tchórzliwym serwilizmem wobec sowieckiej siły, z postawą "pepika" Aleksandra Dubczeka, to widać, że wszelkie opowieści generała Jaruzelskiego o "mniejszym źle" i tym podobnych motywach wprowadzenia Stanu Wojennego to zwykłe krętactwa człowieka usiłującego zetrzeć swoją niezmywalną hańbę: serwilizmu i tchórzostwa.

   Pułkownik Ryszard Kukliński - nie można go pomijać w rozważaniach o Stanie Wojennym. Prawdziwy polski żołnierz i patriota. Podjął moralnie bardzo trudną i niezwykle ryzykowną współpracę z CIA już w 1972 roku. Służył wiernie dobru Polski, próbując ją wyrwać z sowieckiego jarzma. Nie mógł ścierpieć hańby, jakiej doświadczała Polska i jej armia. Początkowo myślał o zorganizowaniu antysowieckiego spisku w polskim wojsku, ale zrozumiał nieracjonalność takiego postępowania. Przekazał Stanom Zjednoczonych Ameryki bezcenne tajemnice wojskowe Układu Warszawskiego, niwecząc w ten sposób przewagę militarną państw Układu Warszawskiego w Europie. Jego raporty, jako narzędzie dla dyplomacji Stanów Zjednoczonych, uchroniły Polskę od interwencji wojsk sowieckich w 1980 roku i przyśpieszyły upadek systemu komunistycznego i ZSRR. Niewykluczone, że uchronił Europę przed sowiecką agresją, Polskę przed atomowym spopieleniem, a świat przed III Wojną Światową. Ryszard Kukliński poświęcił swą wojskową przysięgę i naraził żołnierski honor, ryzykował życiem przez dekadę w PRL, przekazując CIA dziesiątki tysięcy stron dokumentów wielkiej wagi, ryzykował też życiem i przyszłością swojej rodziny...  w niewyjaśnionych okolicznościach utracił obu synów. Wszystko, co miał najcenniejszego oddał Polsce. Jest dla mnie największym polskim bohaterem od czasów Powstania Warszawskiego.

   Ważny, rzetelny film dokumentalny o pułkowniku Kuklińskim, alfabet trudnego polskiego patriotyzmu,  można znaleźć tutaj.

  Wojciech Jaruzelski i Ryszard Kukliński. Bohater i zdrajca, czy zdrajca i bohater?

  Trzeciego wyjścia nie było i nie ma.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka