Wikipedia Commons
Wikipedia Commons
Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
496
BLOG

Polska Razem, mielony w mundurku

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Polityka Obserwuj notkę 1

Właśnie mielony, a nie bigos, w którym wszak zdarzają się, gdy robiony zgodnie z przepisem, szlachetniejsze kawałki mięsa. Patrząc na skład personalny prezydium i władz nowej partii widzimy odgrzewany kotlet z mięska drugiej świeżości. Partia o wyjątkowo idiotycznej nazwie, moim skromnym zdaniem, ma już w nazwie deklarowany charakter wodzowski, natomiast absolutnie ani pół litery wskazującej na charakter partii (ludowa, socjalistyczna, konserwatywna czy złodziejska – nic tam takiego nie ma). Czyli jak Gowin odejdzie albo choćby przestanie być Wodzem to i kotlet, przepraszam, partyja się rozlezie. Jasno nazwa wskazuje, że jest to autorski wehikuł Gowina, czego chyba nie można powiedzieć o Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobro, która jest zdaje się (nie jestem specjalistą w zakresie zwyczajów społecznych planktonu) SPV (Special Purpose Vehicle) „Kura”. Są zresztą pewne podobieństwa między tymi dwoma stworami – potworami. Obydwa nie są obecnie finansowane z budżetu, więc radośnie przeciw takiemu finansowaniu występują.  Obydwie partie deklarują pozytywny stosunek do JOW, co oczywiście zmieni się, gdy ich przedstawiciele zapuszczą korzonki w obu izbach naszego parlamentu.

Zastanawiam się, dlaczego niektórzy zdają się wierzyć Jarosławowi Gowinowi, a nie na przykład Zbigniewowi Ziobrze, który różni się od niego tylko ujemną charyzmą i ilością dzieci. Dlaczego nagle wiarygodny staje się Przemysław Wipler, obywatel który wsławił się marksistowskim podejściem do kwestii ściągalności zobowiązań (ilość skokiem przejdzie w jakość) oraz obroną maluczkich w chwilach szczęśliwości osobistej? Magister Ziobro ma za sobą równie wielu tuzów intelektualnych, co magister Gowin, a niektórych z nich wręcz dzielą – oczywiście, w różnych okresach swojego życiorysu. Żeby wspomnieć tylko pp. Poncyliusza, Jakubiak, Kowala et consortes.

Ale nie w tym rzecz. Bo ona jest w tym, że wszystkie nowo-stare twory polityczne podążają przewidywalną ścieżka – od postulatów „odpartyjnienia” polityki, likwidacji dotacji i jednomandatowych okręgów, jednym słowem (łagodnej) kontestacji istniejącego układu do – w momencie usadzenia tyłków (co najmniej) swoich liderów – pełnej i bezwarunkowej akceptacji istniejących obecnie rozwiązań oraz rozpychania się łokciami w kolejce po stołki. Nawiasem mówiąc, tylko jedna partia polityczna od zawsze konsekwentnie mówi, że ten system jej pasuje i nie zamierza go zmieniać, a jedynie zmienić rządzących. Przynajmniej są (albo raczej ich wódz, nazywany przez swoich przeciwników antydemokratycznym obrzydliwcem – copyright bodajże poseł Rozenek, niedoszły magister) konsekwentni w swojej krytyce wszystkich innych systemów. Co oczywiście nie oznacza, że ta krytyka ma sens czyli ręce i nogi.

Łączy wszystkie te partie i partyjki wodzowskie ich tymczasowość. Z łatwością zmieniają nazwy, łączą się i dzielą, czasami ich twórcy obrażają się na swoje twory, nikną i pojawiają się znowu. Nie sądzę, aby ich twórcy (nie mówiąc już o animatorach) chcieli się poddać rzeczywistemu demokratycznemu osądowi. Ich koledzy z większych partii porzucili już nawet pozory, niestety, w żaden sposób nie oznacza to, że p. minister i poseł Gowin jest w najmniejszych choćby stopniu bardziej godzien aby na niego głosować. Raczej budzi podejrzenie o to, że jego kotlet mielony wielokrotnie, jego partia i jej czołowe postaci noszą swoje (obecne) poglądy i przekonania jak ubranie – ten mundurek do pracy, ten na imprezę, to ubranko na weekend a piżama na wieczór.

Podsumowując – moim skromnym zdaniem zarówno Mielony Gowina, Wehikuł Kury, jak i hultajski bigos Ruchu Narodowego to taki sam pojazd. Pociąg do Brukseli mianowicie. Jak się nie załapią, to wyślą do boju trzeci sort do wyborów samorządowych (albo i nie), a potem będą usiłowali zorganizować „hromadni vystup” w 2015 r. A wszystkie te syzyfowe wysiłki po to, żeby zostało jak jest. Bo jest bardzo fajnie. Niektórym. I fruk w rzętak całej reszcie.

Coraz bliżej jesteśmy więc, z każdym rokiem, ideału, sytuacji w którym do wyborów idą tylko ci, co kandydują, oddać głos na siebie – i być wybranymi jednogłośnie. Oczywiście, alternatywą jest losowanie i dziedziczne miejsca w parlamencie, co znakomicie jest już przećwiczone na szczeblu administracji lokalnej.

Krzysztof Rogalski

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka