- PBK odpowiadając na pytania redaktorów mieści się DOKŁADNIE w 90 sekundach. Przynajmniej na początku Budzi pytanie o to, czy przypadkiem nie znał ich wcześniej
- PBK z początku jakby nieśmiało a potem coraz bezczelniej przerywa AD i pokrzykuje w trakcie jego pytań. Łamie reguły. Redaktorzy prowadzący nie potrafią przywołać go do porządku.
- Okrzyki PBK „proszę mi tu odpowiedzieć na moje pytanie” na granicy chamstwa.
- AD dość mało agresywnie, słabe pytania przygotowane przez sztab. Rozczarowanie.
- Jedynym, który usiłował zagrać Smoleńskiem był PBK. AD natomiast jakby za dużo o Papieżu.
- Pytanie AD o „zamach na milicjanta” absolutnie niepotrzebne. Ale celnie przywalił PBK na temat jego „sukcesów” w dekompozycji Sił Zbrojnych.
- Obydwaj kandydaci słabi „z liczb”. Statystyki rzucane od czapy, ewidentne pomyłki rachunkowe, wreszcie owe „22% wzrostu PKB” rzucone przez PBK jak jakieś zaklęcie (kiedy, jak, w jakim okresie).
- Inflacja faktów u PBK. Najpierw zarządów PiS wyjeżdzało „500 000 rocznie”, potem już „600 000”. Tak naprawdę odpowiednio 450 tys i 400 tys (za „Raportem ludnościowym GUS 2006 – 2007”)
- Dowiedziałem się o istnieniu nieznanego mi polskiego czasownika „politycyzować”. Do tej pory używałem formy „upolityczniać”. Mea culpa.
- PBK jednoznacznie pokazał, że według niego wszystko ma zostać jak jest, bo jest dobrze. Duda dopiero po debacie powiedział skąd chce wziąć pieniądze (i nawiasem mówiąc chyba ma rację).
Podsumowując:
Człowiek z Bigosu w swoim żywiole, Człowiek z Budyniu zmęczony i mało błyskotliwy. PBK pomagały ściany, chociaż nie w sposób oczywisty. AD najlepszy moment miał po wyjściu ze studia, rozmawiając w marszu z dziennikarzami.
Największe zaskoczenie – sonda na GW, która wskazując na remis, daje jednak dwa razy wyższe notowania „na plus” Dudzie (14% do 25%). Teraz gdzieś się schowała i znależć nie mogę.
Ogólnie – bez zmian. Ciekawe czy rano bedzie jakiś „ządasz”.
Krzysztof Rogalski