Kładziesz się wieczorem spać i go nie ma.
Budzisz się rano, patrzysz w lustro i nagle... jest! BRZUSIO! A potem przeszukujesz szafę i pragniesz znaleźć chociażby najstarsze dżinsy, w które jeszcze się mieścisz. Ja znalazłam dzisiaj ostatnią parę, tak zwaną "ledwo piszczącą". Sprawa była jasna - dzisiaj dzień zakupów.
Brzuś pojawił się prawie-zupełnie-niespodziewanie. Jak do tej pory mieściłam się we wszystkie moje dotychczasowe ubrania. Od dzisiaj rozmiar 38 odchodzi w zapomnienie! A to przecież dopiero początek... wydaje mi się, że czas już wyznaczyć sobie dietę, by czasem w BRZUSIU oprócz Dzieciątka nie znalazły się fałdki tłuszczopodobne. Na szczęści sporo na ten temat jest do poczytania, gorzej zastosować w życiu. Tak czy siak, czas zacząć.
Kupiłam pierwsze spodnie ciążowe...co prawda trochę za duże, ale jakie wygodnie! w życiu tak wygodnych dżinsów nie miałam.
Wcale nie taka zła ta ciąża ;-)