Jak obiecałam, tak czynię. Stwierdziłam, że należy się trochę wyjaśnienia tej nieobliczalności.
A więc, zaraz po wejściu, wypakowaniu tobołów, rodzice oznajmili: kupiliśmy wam samochód. Nie mogliśmy trochę dojść do siebie, no ale po wstępnym rozpoznaniu sytuacji, ujęło nas to, co zrobili. Mały tylko problem - samochód jest w Dąbrowie Górniczej i trzeba po niego pojechać, najlepiej wczoraj, ale może też być dzisiaj. Mąż chowaj to piwo do lodówki i nie otwieraj...
Panowie więc pojechali, a ja z mamą do muzeów.
Historia 12 letniej scody felici jest taka, że tata odnalazł na naszej klasie swojego dawnego kumpla. Kumpel miał do sprzedania scodę swojego ojca, więc się dogadali, a że starszy pan jeździł nią tylko w niedzielę do kościoła i po każdym opuszczeniu garażu przecierał szmatką wszelkie zabrudzenia, stan samochodu jest idealny. Możemy już zacząć śpiewać: "Bujaj się Fela, bo jutro niedziele, pojedziem na spacer w Aleje..."
Co tu dużo mówić - vivat rodzice, vivat nasza klasa!