Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
442
BLOG

Niech na świecie wszędzie wojna byle Polska wieś spokojna: F35, F18 wiszą w powietrzu

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 3

Głupota i bezmyślność do tej pory cenionych publicystów uważanych za narodowców poraża.

image

Oto przyklad:

https://www.kontrowersje.net/na-ukrainie-zatankujesz-i-wyplacisz-kase-z-bankomatu-w-polsce-nie/

Polityka

Na Ukrainie zatankujesz i wypłacisz kasę z bankomatu, w Polsce nie

Przez Matka Kurka -26 lutego 20228925 28

Na mnie nic już nie działa, przeszedłem przez tyle ścieżek zdrowia, że gdy słyszę jak 999 na 1000 krzyczy: „Wielgucki ty debilu”, to czuje się jak ryba w wodzie. Dwa lata miliony patrzyły na „pandemię” i wydawało się, że chociaż po części zrozumieli w co zostali wkręceni, ale nic się takiego nie stało. „Pandemia” jeszcze się nie skończyła, a już uwierzyli w „wojnę” i to ogłupieni tymi samymi „argumentami”, które sypią się tą samą lawiną. Naturalnie wszystko się zaczyna od doboru głównego słowa i tak narodziła się „wojna” w nowej definicji, czy nawet bez definicji. Z chwilą narodzin słowo staje się tabu, którego nie wolno w żaden sposób kalać, łącznie z odstawieniem na właściwe miejsce i przypisaniem do właściwych zjawisk.


W konsekwencji każdy, kto zgodnie z fatami i obrazem rzeczywistości, odważy się nazwać po imieniu nieudolną operację militarną teatrem wojennym, ten zostaje spalony na stosie. Dokładnie tak samo się działo, gdy trwała wojna pomiędzy zwykłą infekcją i „pandemią”, śmiertelnym wirusem i grypą. Jak podkręcano rzeczywisty obraz do wymiaru medialnej histerii? Tak jak zawsze – słowami, zdjęciami, filmikami. Mówisz, że nie ma „pandemii”, to leć do Bergamo! Ślepy jesteś? Ciężarówki wywożą ciała, krematoria zakorkowane, moja kuzynka umarła, ty bandyto! Następny nieodzowny element to szantaż emocjonalny, rzecz serwowana w każdej godzinie przekazu. Nie zostaniesz wyznawcą nowej religii, to nie szanujesz siebie i innych, nie uczestniczysz w świętych obrzędach, to zabijesz swoje dziecko, matkę, babcię. I ostatni z istotnych czynników przekształcania rzeczywistości w wierzenia, to budowanie histerii, zamiast uspokajania tłumów. Wszystko to widzieliśmy od marca 2020 roku i wszystko widzimy teraz. Nazywanie teatrem wojennym tego, co się dzieje na Ukrainie, a dokładnie to się dzieje, jest największą zbrodnią.


Dlaczego? Choćby zginał chociaż jeden człowiek i spłonął chociaż jeden blok, to jest wojna, ty bandziorze, ruski agencie! Ciekawe co byś zrobił, gdyby tam zginęła twoja matka, ty zj…e? Ja mam tam rodzinę, sąsiadki dziecko rozerwał granat, ty popie…u! I tak dalej i tak bez końca. Fanatyzm religijny zastępujący wszelkie racjonalne myślenie, które precyzyjnym nazywaniem rzeczy i zjawisk stawia właściwą diagnozę, aby podjąć niezbędne leczenie. Putin zorganizował teatr strachu, zgromadził na granicy demobil po ZSRR, 100 tys sołdatów, przerażonych i kompletnie nie rozumiejących w czym biorą udział, a potem wygłosił trzy groźne orędzia i przypomniał, że ma w arsenale bomby atomowe. Na Ukrainie w kilku symbolicznych miejscach spadło parę pocisków na cele wojskowe, zazwyczaj puste cele, kilka rakiet rykoszetem trafiło w budynki cywilne. Bardziej to wszystko przypomina zamachy terrorystyczne niż jakąkolwiek operację wojskową na szeroką skalę, ale przepuszczone przez media, Internet i patriotyczne uniesienia polityków tworzy obraz wojny, co więcej jest to III Wojna Światowa, w domyśle zagłada jądrowa.


Terrorysta Putin przy minimalnych nakładach dostaje w prezencie to czego oczekiwał, paraliżujący strach, hiperboliczne oderwane od rzeczywistości opisy wydarzeń. Jakakolwiek próba tłumaczenia, że ludzie swoją głupotą wpisują się w scenariusz agresora, kończy się emocjonalną obroną nowej wojennej religii. Charakterystyczne jest również i to, że Ukraińcy, którzy czołgi, rakiety i ruskich sołdatów widzą od siedmiu lat na własne oczy, a nie w telewizorze, czy mediach, zareagowali spokojniej niż obserwatorzy z zewnątrz. Na Ukrainie bez większych problemów można zatankować, wypłacić pieniądze z bankomatu, w Polsce od dwóch dni na stacjach benzynowych i przy bankomatach trwa prawdziwa wojna. Zewsząd się słyszy, że Putin zaraz sięgnie po Kraków i Warszawę, Niemcy podpiszą pakt z Rosją i będzie nowa okupacja. Nie ma lekarstwa na takie zjawisko jak stado, które jest jednym wielkim zbiorowym debilem nie zdolnym do wyciągania jakichkolwiek wniosków.

Matka Kurka ssal mleko Matki kiedy był kryzys kubański albo go na świecie jeszcze nie było!

Co innego Stanisław Michalkiewicz.

W sytuacji tak kryzysowej jak obecnie mógłby mądrzej pisać albo nie zabierać głosu.

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5127

Wśród serdecznych przyjaciół

Artykuł • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 23 lutego 2022


„Nikt nam nie zrobi nic, nikt nam nie zrobi nic, bo z nami jest, bo z nami jest Marszałek Śmigły-Rydz” - zapewniały obywateli słowa patriotycznej piosenki. Zresztą – kto by tam zechciał nam coś zrobić, skoro mieliśmy potężnych sojuszników w postaci Wielkiej Brytanii i Francji? Co prawda malkontenci rozsiewali fałszywe pogłoski, jakoby Polsce została przeznaczona rola państwa, które poświęca wszystko, z własnym istnieniem włącznie, dla ratowania mocarstwowej pozycji Wielkiej Brytanii i Francji, jako gwarantek porządku wersalskiego, któremu śmiertelny cios zadało porozumienie niemiecko-sowieckie z 23 sierpnia 1939 roku, zwane „paktem Ribbentrop-Mołotow” - ale kto by tam słuchał jakichś malkontentów, kiedy większości szalenie imponowało, że Wielka Brytania zaproponowała Polsce sojusz? Tak oto już w 1939 roku zostaliśmy sojusznikiem Wielkiej Brytanii i byliśmy nim również w roku 1945, kiedy to w lutym, podczas konferencji jałtańskiej, Polska została odstąpiona Stalinowi. Wspominam o tym, bo właśnie Wielka Brytania znowu zaproponowała Polsce i Ukrainie sojusz – a historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać.


Warto w tym miejscu przypomnieć, że sojusze dzielą się na realne i egzotyczne. Sojusz realny charakteryzuje się tym, że jeśli jeden z sojuszników traci niepodległość, to taki sam los czeka sojusznika drugiego. Sojusz egzotyczny natomiast charakteryzuje się tym, że jeśli jeden sojusznik utraci niepodległość, to drugi może tego nawet nie zauważyć. Przypominam o tym, bo w tej chwili Naszym Najważniejszym Sojusznikiem są Stany Zjednoczone, no a teraz może nim zostać również Wielka Brytania. Sojusz polsko-amerykański, podobnie, jak i polsko-brytyjski ma wszelkie znamiona sojuszu egzotycznego. Tej egzotyki Polska wyeliminować nie może, bo wynika ona z przyczyn obiektywnych, chociaż Polska mogłaby tę egzotykę zmniejszać – gdyby oczywiście nasi Umiłowani Przywódcy umieli kierować się interesami własnego państwa, a nie iluzjami, w następstwie których chętnie bawią się w mocarstwowość.

image

Jeszcze jedno warto przypomnieć. Otóż w pierwszej połowie lat 60-tych, ówczesny sekretarz obrony w administracji prezydenta Kennedy’ego, a potem – Johnsona, Robert McNamara, sformułował amerykańską doktrynę wojenną, zwaną „doktryną elastycznego reagowania”. W pewnym uproszczeniu sprowadza się ona do tego, by z nieprzyjacielem haratać się – ale na przedpolach, taktownie oszczędzając wzajemnie własne terytoria. Toteż poczynając od lat 60-tych wszystkie wojny, a potem – wszystkie operacje pokojowe, misje stabilizacyjne i walki o demokrację, toczyły się o przedpola; kto będzie miał ich więcej i jak daleko od własnego terytorium, a jak blisko terytorium nieprzyjaciela.


Kiedy 20 listopada 2010 roku, po 25 latach od rozpoczęcia negocjacji, na szczycie NATO w Lizbonie, ustanowiono nowy porządek polityczny w Europie, który miał zastąpić nieaktualny już porządek jałtański, wydawało się, że klamka zapadła na kilkadziesiąt, może nawet na 100 lat. Najważniejszym postanowieniem tego porządku było oczywiście proklamowane wtedy strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, którego najtwardszym jądrem było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym – podział Europy na strefę wpływów niemieckich i strefę wpływów rosyjskich, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Zgodnie z tym porządkiem Ukraina pozostawała w rosyjskiej strefie wpływów, podobnie jak Polska – w niemieckiej. Ale pod koniec roku 2013 prezydent Obama wysadził i strategiczne partnerstwo NATO-Rosja i cały lizboński porządek w powietrze, próbując przy pomocy operacji „Majdan” wyłuskać Ukrainę z rosyjskiej strefy. Skończyło się to, jak dotąd, częściowym rozbiorem Ukrainy, która w ten sposób została nieprzyjacielem Rosji. Stany Zjednoczone natychmiast zaoferowały Ukrainie przyjaźń w nadziei, że na terenie tego państwa będą mogły, w razie potrzeby, prowadzić wojnę z Rosją do ostatniego ukraińskiego żołnierza. Teraz z identyczną oliwną gałązką stręczy się Ukrainie i Polsce Wielka Brytania.


Ukraina pręży muskuły, zapewniając wszystkich dookoła, a przede wszystkim – siebie samą – że jest „silna, zwarta i gotowa”, między innymi dzięki mobilizacji czegoś w rodzaju Volksturmu – co przypomina taniec wojenny Masajów, którzy w ten sposób dodają sobie odwagi przed polowaniem na lwa. Żeby jednak nikogo nie ogarnęły wątpliwości, to Amerykanie i Anglicy, a także Polska, która nie przepuszcza żadnej okazji by prowadzić politykę mocarstwową, wysyłają na Ukrainę broń i amunicję „defensywną” - w tym również strzelecką. Wprawdzie o „defensywnej” amunicji strzeleckiej słyszę pierwszy raz w życiu, ale może być to taki sam wynalazek semantyczny, podobny do „obowiązku”, który nie ma nic wspólnego z „przymusem”. Ale nie to jest ważne, bo ważniejsza jest odpowiedź na pytanie, czy Ukraina za te dostawy broni i amunicji płaci, czy nie. Podobnie, jak odpowiedź na pytanie, czy „wzmacnianie” wschodniej flanki NATO, m. in. na terenie Polski, odbywa się na koszt państw wzmacniających, czy też Polska musi zapłacić za „wzmocnienie” w takiej części, jaka na nią przypada? Stawiam to pytanie również dlatego, że na przestrzeni ostatnich 30 lat ukraińscy politycy, niezależnie od „orientacji politycznej” opanowali do perfekcji sztukę obcinania kuponów od prezentowania na terenie międzynarodowym Ukrainy, jako państwa specjalnej troski. Odczuwamy to przede wszystkim w Polsce, która za radą, albo – co jest bardziej prawdopodobne - kierując się poleceniem Naszego Najważniejszego Sojusznika, nie ośmiela się sprzeciwić Ukrainie w żadnej sprawie, nawet w sytuacji, gdy państwo to na swoim terytorium blokuje kolejowy tranzyt do Polski. Gdyby nasi Umiłowani Przywódcy kierowali się interesem własnego państwa, a nie poleceniami Naszego Najważniejszego Sojusznika, to – po pierwsze – wykorzystaliby intencję „wzmocnienia wschodniej flanki NATO” do wzmocnienia kosztem wszystkich państw członkowskich Sojuszu własnej siły militarnej, wysuwając argument, że „lasem polskich dzid narody zasłaniane od podboju, wynuciły pieśń swobody, pieśń miłości, pieśń pokoju” - jak pisał generał Franciszek Morawski – a po drugie – powiązać dostawy „amunicji defensywnej” na Ukrainę od likwidacji blokady polskiego tranzytu kolejowego.


Warto wreszcie wspomnieć, że – jak pisałem uprzednio – napięcie na ukraińsko-rosyjskiej granicy, jest elementem negocjowania przyszłego porządku politycznego w Europie, na miejsce wysadzonego w powietrze porządku lizbońskiego. Rosjanie , wykorzystując okoliczność, że to prezydent Biden wystąpił z taką inicjatywą w czerwcu ub. roku – licytują w górę, nie tylko domagając się gwarancji, że Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, ale również – i to jest ta licytacja w górę – żeby w Środkowej Europie sytuacja wróciła do stanu z roku 1997, kiedy NATO jeszcze nie zostało na Europę Środkową rozszerzone. Ale negocjacje rosyjsko-amerykańskie to jedna sprawa – bo inne państwa europejskie, jak Niemcy i Francja – nie chcą dać się wymiksować z rozmów o politycznym porządkowaniu Europy. Toteż na spotkanie z rosyjskim prezydentem w celu namówienia do „deeskalacji” wybierze się francuski prezydent Macron, a Niemcy na każdym kroku pokazują, że strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie funkcjonuje, jak w zegarku. Wreszcie, zaraz po madryckim spotkaniu, podczas którego premier Morawiecki bez powodzenia próbował namówić Marynę Le Pen i węgierskiego premiera, Maryna uchyliła się od deklaracji, chroniąc się za murami lojalności wobec prezydenta swojego kraju, zaś Wiktor Orban pojechał do Moskwy, gdzie załatwił dla Węgier nie tylko zwiększenie dostaw rosyjskiego gazu po wcześniejszych, niższych cenach. Okazuje się, że przynależność do NATO, z którego Wiktor Orban nie zamierza bynajmniej Węgier wyprowadzać, wcale nie przeszkadza w prowadzeniu polityki elastycznej, jeśli nawet nie tak bardzo elastycznej, jak w przypadku tureckiego prezydenta Erdogana, to niemniej jednak. Czy nasi Umiłowani Przywódcy, którzy dotychczas wasalizowali Polskę, jak nie wobec jednego, to wobec drugiego kuratora, kiedykolwiek się tej sztuki nauczą?


Stanisław Michalkiewicz

Jeszcze lepsze teksty smaruje tzw. "NARODOWIEC" Adam ŚMIECH

image

https://konserwatyzm.pl/smiech-putin-bolszewicy-i-konserwatyzm/


Śmiech: Putin, bolszewicy i konserwatyzm

 7 listopada 2021 Redakcja Konserwatyzm.pl

Cała polska oficjalna scena polityczna wraz z usłużnymi mediami żyje antyrosyjską obsesją. Obserwujemy to od lat, krytykujemy te zachowania i postawy, wskazujemy jak powinna wyglądać rozumna polityka poważnego państwa, jakim chcielibyśmy widzieć Polskę, wobec rozległego geograficznie i potężnego potencjałem i faktycznymi możliwościami sąsiada jakim jest Rosja.

Rosja, z którą dodatkowo łączy nas wielowiekowa historia, pełna trudnych momentów, które wytworzyły w nas oryginalny, destrukcyjny patriotyzm, z nienawiści do Rosji uważający, że czasem uzasadnione jest nie tylko nawet zasadnicze pogorszenie sytuacji państwa i narodu, ale wręcz dokonanie całopalnej ofiary. Wg tego patriotyzmu hańbi wszystko, co nie jest stanem permanentnej wojny z Rosją, a nie hańbi sytuacja odwrotna, stąd np. Polska Rzeczpospolita Ludowa jest znienawidzona jako najczarniejsza dziura w historii Polski, a w tym samym czasie usprawiedliwia się pomysły sojuszu z Hitlerem, nawet kosztem rdzennych ziem polskich i suwerenności, nie mówiąc już o takich faktach historycznych jak sojusz z Prusami przeciwko Rosji w 1791 r., czy orientacja niemiecka w czasie I wojny światowej.


Te i dziesiątki innych przykładów funkcjonują w ramach dopuszczalnej, normalnej polityki polskiej, natomiast próba jakiegokolwiek współżycia z Rosją skutkuje ostracyzmem. Rusofobia posiada swoiste ulubione postacie i wydarzenia, których ciągłe przypominanie, bądź lżenie, jak w przypadku postaci, poprawia samopoczucie jej wyznawców. Do takich postaci należy prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin, który jest nie tylko „zwyczajnie” demonizowany, jako stojący za wszelkim złem współczesnego świata, ale dodatkowo ze szczególnym uwielbieniem wypomina mu się pracę w KGB i stopień pułkownika. Nie trzeba powtarzać, że takie podejście do Rosji i jej prezydenta jest infantylne, niepoważne, niedojrzałe, po prostu pozbawione choćby źdźbła myśli politycznej, za to wypełnione ogromnymi emocjami bez wartości dodanej.


Ponieważ ludzie ci nie rozumują racjonalnie, nie należy oczekiwać, że najnowsze wystąpienie programowe Putina 21 października 2021 r podczas Klubu Wałdajskiego w Soczi, wpłynie na ich postrzeganie prezydenta Rosji. Spłynie to po nich jak po kaczce. Co najwyżej zbudują kolejne piętra w swej teorii diabelskiej intrygi Moskali przeciwko „wolnemu światu”. Ludzie rozsądni, a takich mimo wszystko nie brakuje w Polsce powinni jednak zapoznać się z przemówieniem Putina, gdyż jest ono wyrazem programu politycznego i ideologicznego współczesnej Rosji i jej prezydenta, a zrozumienie czym kieruje się światowe mocarstwo będące naszym sąsiadem jest rzeczą fundamentalną.Trzy tankowce powietrzne krążą w tym momencie nad Polską- wczoraj godzina 21:00 2022-02-25

"niech na świecie wszędzie wojna byle Polska wieś spokojna".

Spokojnie ci "patrioci" grzeją sami lub z przyjaciółmi własną dupę przy kominku.
Pojechali by jako reporterzy wojenni na Ukrainę po rozum do głowy.


MÓDLMY SIĘ O POKÓJ, JESZCZE TAKIEJ SYTUACJI NA ŚWIECIE NIE BYŁO OD CZASU KRYZYSU KUBAŃSKIEGO W ROKU 1962.

Do precyzyjnego zasilania wlewu paliwa najbardziej predysponowane są pewnie kobiece rączki.

image

Flight deck of KC-135R; instrument panel has been modified under the Pacer-CRAG program

image

Cutaway of the Flight Refueling Limited Mk.32B Refueling Pod

US Air Force - http://www.ausairpower.net/raaf-707.html

The RAAF Tanker Program

Boeing 707-338C Tanker

image

image

Cameras clicking, A20-629 rolls out of the new HdH Tullamarine hangar to an audience of dignitaries, journalists and senior RAAF officers. This is the first aircraft to be modified and was at the time being prepared for ground testing of the fuel system installation. Following ground tests and further avionic installation work, the aircraft entered its flight test program.

image

image

Detail view of the ventral TV camera turret. Note the 360 degree field of view enjoyed by the camera, which is used by the Flight engineer to view the progress of the refuelling operation.

image


image

przez Carlo Kopp


Pierwsza publikacja Australian Aviation, maj 1990

Zdjęcia fotograficzne © 1989 - 2010 Carlo Kopp

© 1990, 2005 Carlo Kopp

Zaktualizowano 2010

Jedną z najważniejszych, ale najmniej nagłośnionych możliwości, jakie RAAF ma zdobyć w tej dekadzie, jest tankowanie w locie. Tankowiec do tankowania w locie jest potężnym mnożnikiem siły w prawie wszystkich scenariuszach defensywnych i ofensywnych, zapewniając samolotom myśliwskim i szturmowym znaczne korzyści w zakresie efektywnego promienia ładunku. W praktyce przekłada się to na dłuższy czas na stacji dla samolotów przewagi powietrznej i większe ładunki broni przy większym promieniu dla samolotów szturmowych.

Pierwsze poważne zastosowanie tankowania w locie w prawdziwym konflikcie miało miejsce podczas konfliktu w Wietnamie, gdzie tankowce USAF SAC wspierały nie tylko samoloty strategiczne, ale także myśliwce taktyczne, które stacjonowały w Tajlandii i Wietnamie Południowym. To tutaj czołgista sprawdził się w taktycznej wojnie powietrznej, umożliwiając myśliwcom i samolotom uderzeniowym wchodzenie i opuszczanie wrogiej przestrzeni powietrznej po korzystnych taktycznie trasach ze znacznym obciążeniem broni. SAC KC-135 uratowały wielu taktycznym myśliwcom przed losem nie do pozazdroszczenia, gdy ich piloci wysychali z czołgami w dopalających walkach powietrznych głęboko na terytorium wroga. W scenariuszach czysto defensywnych czołgista spisywał się równie dobrze, pozwalając na rozszerzony bojowy patrol powietrzny na znaczne odległości. Zarówno obrona przeciwlotnicza RAF na Morzu Północnym i Północnym Atlantyku, jak i TAC USAF” s Obrona powietrzna Alaski jest w dużej mierze uzależniona od uzupełniania paliwa w locie, biorąc pod uwagę rozległe obszary, które mają być bronione. W obu tych sytuacjach tankowce wylatują samolotami myśliwskimi, które uzupełniają ich czołgi zgodnie z wymaganiami podczas misji. Jest to szczególnie istotne podczas badania śladów celów o niskiej jakości, ponieważ bojownicy mogą spędzać dużo czasu na szukaniu swojej zdobyczy. Alternatywa użycia myśliwców bez paliwa jest po prostu nieopłacalna, ponieważ ich czas przebywania na stacji i zasięg działania byłyby ograniczone, co wymusiłoby użycie znacznie większej liczby samolotów w celu utrzymania ciągłej obecności na danym obszarze. Jest to szczególnie istotne podczas badania śladów celów o niskiej jakości, ponieważ bojownicy mogą spędzać dużo czasu na szukaniu swojej zdobyczy. Alternatywa użycia myśliwców bez paliwa jest po prostu nieopłacalna, ponieważ ich czas przebywania na stacji i zasięg działania byłyby ograniczone, co wymusiłoby użycie znacznie większej liczby samolotów w celu utrzymania ciągłej obecności na danym obszarze. Jest to szczególnie istotne podczas badania śladów celów o niskiej jakości, ponieważ bojownicy mogą spędzać dużo czasu na szukaniu swojej zdobyczy. Alternatywa użycia myśliwców bez paliwa jest po prostu nieopłacalna, ponieważ ich czas przebywania na stacji i zasięg działania byłyby ograniczone, co wymusiłoby użycie znacznie większej liczby samolotów w celu utrzymania ciągłej obecności na danym obszarze.

Australijski wymóg tankowania na pokładzie wynika w dużej mierze z tego scenariusza. Obrona przestrzeni powietrznej i morskiej na północy i północnym zachodzie nakłada ograniczenia podobne do tych, z którymi borykają się RAF i USAF na półkuli północnej. RAAF będzie bronić Australii Północnej przed łańcuchem lotnisk rozciągającym się od Australii Zachodniej do Cape York. Learmonth, Curtin, Tindal, Gove i planowana baza szkieletowa na Cape York miały stanowić bazę dla samolotów F/A-18, a Tindal służyłby jako baza dla eskadr rozmieszczonych z Williamtown. Wysunięte do przodu samoloty F/A-18 uzupełniałyby następnie paliwo podczas lotu, zgodnie z wymogami misji i sytuacji taktycznej/strategicznej w tym czasie.

Specyficzne wymagania RAAF dotyczące możliwości tankowania w powietrzu (AAR) istniały od co najmniej dwóch dekad, ale były wielokrotnie wyprzedzane w kolejce do przejęć przez inne programy, które uznano za mające wyższy bezpośredni priorytet. W połowie lat osiemdziesiątych wymóg ten się zaostrzył i RAAF uzyskał zgodę na kontynuację specjalnego programu modyfikacji czterech Boeingów 707 do konfiguracji dwuzadaniowej cysterny/transportu. RAAF poszukiwała bardzo skromnych zdolności, a głównym celem, podobnie jak wiele innych zdolności RAAF, było zapewnienie podstawowych sił do szkolenia operacyjnego, które w razie potrzeby zapewniłyby ograniczone zdolności operacyjne. Ta podstawowa zdolność z czterema płatowcami i kilkoma wykwalifikowanymi załogami mogłaby następnie zostać rozszerzona do pełnej zdolności operacyjnej, gdyby kiedykolwiek pojawiła się taka potrzeba.

Siły tankowców RAAF będą wspierać siły F/A-18 w szkoleniach, podczas rozmieszczania dalekiego zasięgu, podczas ćwiczeń z alianckimi siłami powietrznymi, a gdy nadarzy się okazja, również tankować samoloty alianckie podczas ćwiczeń. Miejmy nadzieję, że ta ostatnia pomogłaby spłacić tych z naszych sojuszników, którzy w przeszłości hojnie dawali RAAF możliwość ćwiczenia AAR.

W tej chwili program RAAF będzie obejmował tylko zdolność węża/pociągu do obsługi F/A-18, nie ma natychmiastowych planów zainstalowania wysięgnika do tankowania do obsługi F-111 lub tankowania innych tankowców/transportów.

RFT dla programu zbiornikowców RAAF został wydany w czerwcu 1986 r., a wybór źródła miał miejsce pod koniec 1987 r. po szczegółowej ocenie. Kontrakt został następnie przyznany 23 czerwca 1988 r. firmie Israel Aircraft Industries (IAI), która wyznaczyła firmę Hawker de Havilland jako podwykonawcę. Propozycja obejmowała ścisłą pochodną istniejącego projektu systemu, który IAI z powodzeniem dostarczał w przeszłości.

HdH jako podwykonawcy przeprowadzi instalację zestawów modernizacyjnych dostarczanych przez IAI. W tym celu firma HdH poczyniła poważne zobowiązania finansowe w zakresie budowy nowego hangaru na lotnisku Tullamarine, w sąsiedztwie istniejącego obiektu Ansett.

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka