AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
3241
BLOG

Powtórka z operacji "Palikot" na prawej stronie?

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Polityka Obserwuj notkę 76

Pisałem wczoraj, że PiS-owska gra na rozbicie Platformy nie przyniesie partii Jarosława Kaczyńskiego żadnego zysku a wręcz przeciwnie, narazi ją na odpływ niechętnego Donaldowi Tuskowi elektoratu. Trzymam się tego twierdzenia i nie dam go sobie wybić z głowy argumentami, że przecież PiSowski elektorat nie poleci głosować na SLD czy Palikociarnię – to jest tak oczywista oczywistość, że nie ma sensu w ogóle tego podnosić. Ale część ludzi głosujących dotychczas karnie na Prawo i Sprawiedliwość, a ściślej ta część, która dała się zmobilizować ochotniczo pod komendę JarKacza w poczuciu zagrożenia, opuści szeregi i wróci do swoich włości, czyli do małych partyjek bez żadnej szansy na wygraną, albo przejdzie na wyborczą emeryturę olewając jakiekolwiek głosowanie. Pozostaną tylko wierni pretorianie, których jest zbyt mało by zaatakować i zdobyć bastion władzy. Wystarczy ich prawdopodobnie by wprowadzić PiS do sejmu, ale wyłącznie w charakterze wiecznej opozycji i to wcale niekoniecznie tej głównej.

Ten elektorat ma SLD. Nie jakiś tam procentowy, szacowany na podstawie dziwnych sondaży, ale realny, w obliczany w konkretnych liczbach, który na wybory pójdzie i zagłosuje. I ten właśnie elektorat może wystarczyć do sięgnięcia po władzę, przy wykorzystaniu ponownego rozdrobnienia tzw. prawicy i niskiej (jak to w polskim zwyczaju) wyborczej frekwencji. W tej sytuacji wszelkie spekulacje, jakoby po odejściu z Platformy konserwatystów jej siły miał wspomóc Leszek Miller w charakterze koalicjanta są warte mniej niż dobrze odważony funt kłaków. Różne rzeczy można mówić o szefie SLD, że stary komuch, że cwaniak, że postpezetpeerowski beton i aparatczyk, ale na pewno nie można go nazwać idiotą – a tylko idiota wlazłby na tonący statek, nawet i transatlantyk, mając do dyspozycji całkiem wygodny, choć niewielki, jachcik. Zatem powtarzam i mogę się o to założyć: Miller na żadną koalicję z Platformą nie pójdzie, Miller będzie grał na jak najwyższy wynik w wyborach i ewentualną koalicję po nich.

Zostawmy jednak postkomuchów, niech taplają się we własnym błotku, i wróćmy do PiSu i jego gry na rozbicie (osłabienie) Platformy. Przemysław Wipler dyskretnie umizguje się do Jarosława Gowina i próbuje go skusić do zmiany partyjnych barw. Bez sensu kompletnie. Nawet gdyby były minister sprawiedliwości przeszedł pod rozkazy prezesa Kaczyńskiego razem z całą tzw. frakcją konserwatywną z PO to nie przysporzyłby mu tym ani jednego głosu. Nic, zero, null. Przecież oni właśnie dlatego zdobyli mandaty, że w PiSie nie byli, głosujący na nich salonowi konserwatyści jak ognia boją się Jarosława Kaczyńskiego i bogoojczyźnianych brzmień, z którymi kojarzą jego partię. Ci ludzie przejścia do „wrogiego” obozu Gowinowi nie wybaczyliby nigdy – już prędzej zagłosowaliby na SLD albo na Palikota, obiecującego ostateczne rozwiązanie kwestii katolickich faszystów.

Pisząc o PiSowskiej grze na rozwałkę Platformy nie wziąłem pod uwagę jednego, chyba najbardziej sensownego scenariusza. Otóż podchody Wiplera i plotki o tworzeniu jakiegoś nowego ugrupowania na bazie platformerskich dysydentów mogą być widomym znakiem próby powtórzenia operacji „Palikot” po prawej stronie sceny politycznej. Pytanie tylko w czyim sztabie powstają jej plany bo wcale nie jest pewne, że w tym podległym Donaldowi Tuskowi. Powiem więcej – byłoby najlogiczniejszym, gdyby to Jarosław Kaczyński już teraz tworzył sobie ewentualnego koalicjanta na przyszłość, koalicjanta który pociągnie za sobą konkretny, wcale niemały, elektorat. A potem, po wyborach (obstawiam przedterminowe) ogłosił, że co prawda z niechęcią i nawet pewnym obrzydzeniem, ale jest zmuszony dla dobra Polski zaprosić do współrządzenia swoich niedawnych przeciwników.

Może ktoś powiedzieć, że pieprzę jak potłuczony, że nachlałem się jakiegoś mózgotrzepa, albo że kompletnie nie znam się na polityce i ludzkich charakterach. I może będzie miał rację, wszystko przecież być może. Ale mnie się ten ostatni scenariusz podoba i wbrew wszystkiemu liczę, że się spełni. Ale to może być tylko w sytuacji, kiedy ostro skręcająca na lewo PO nie opadnie z sił i nadal będzie stanowić zagrożenie, co utrzyma w ryzach negatywny elektorat. W przeciwnym wypadku cały misterny plan trafi szlag bo Prawo i Sprawiedliwość nie będzie w stanie uzyskać odpowiedniej liczby głosów by powołać rząd.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka