AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
3048
BLOG

Gra Gowina

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Polityka Obserwuj notkę 26

Jarosław Gowin wali w PO jak w bęben w związku z ostatnimi, mocno niekorzystnymi dla tej partii sondażami. „Przyczyny spadku poparcia dla Platformy są dla mnie oczywiste. To jest fiasko polityki ciepłej wody w kranach, która zbyt często zaczyna się Polakom kojarzyć z dreptaniem w miejscu i zamiataniem problemów pod dywan” - powiedział w wywiadzie na antenie radia RMF. Jako drugi powód podaje skręt partii Donalda Tuska na lewo: „Otóż w ciągu kilku miesięcy dramatycznie – podkreślam: dramatycznie – spadło poparcie dla Platformy wśród wyborców, którzy swoje poglądy określają jako prawicowe. Jeszcze parę miesięcy temu trzydzieści kilka procent ludzi o poglądach prawicowych głosowało na Platformę, dzisiaj zaledwie siedemnaście”. Trudno się z byłym ministrem nie zgodzić, jednak niczego odkrywczego w jego radiowej wypowiedzi znaleźć nie sposób. Obydwa powody spadku notowań są prawdziwe i tak oczywiste, że tylko dziecko mogłoby ich nie zauważyć.

Ale też nie za odkrywcę poseł Gowin chce robić. Ja widzę w jego zachowaniu celową grę na wkurzenie Donalda Tuska, który prędzej czy później będzie zmuszony do podjęcia decyzji: albo Gowina tolerować, zacisnąć zęby i poczekać aż się zmęczy, albo wywalić go na zbity pysk z partii. Były minister sprawiedliwości jest w tej komfortowej sytuacji, że obydwa rozwiązania wydają się być dla niego korzystne. Pierwsze osłabia wizerunek przewodniczącego, który zmuszony jest tolerować warchoła i rozbijakę we własnych szeregach, co przed zbliżającymi się wyborami władz Platformy (Gowin zapowiedział, że ma zamiar startować na szefa partii) musi mu być mocno nie na rękę, zwłaszcza, że Jarosław Gowin czyni też umizgi do Grzegorza Schetyny: „Wtedy, kiedy on (Schetyna) był wicepremierem, kiedy chciało się rozwiązać jakiś problem, to trzeba było iść do Grzegorza Schetyny. On był świetnym ministrem, bardzo dobrym wicepremierem.”. Drugie rozwiązanie, czyli wywalenie z partii, zrobi z niego męczennika cierpiącego za swoje, niezłomne, poglądy co już na starcie daje ewentualnemu nowemu ugrupowaniu bonusowe punkty.

Jako zwolennik teorii spiskowych nie mogę w tym miejscu nie zadać pytania: kto za tym wszystkim stoi? Pisałem już, że o próbę powtórzenia po prawej stronie „operacji Palikot” podejrzewam Jarosława Kaczyńskiego, który nie posiadając żadnego potencjalnego koalicjanta próbuje go sobie stworzyć kusząc Gowina. Pomysł w swojej istocie nie głupi biorąc pod uwagę fakt, że przejście platformianych konserwatystów do PiS wcale nie pociągnęłoby za sobą przejścia do tej partii ich elektoratu – przecież on głosował na PO właśnie dlatego, że za żadne skarby nie zdobyłby się na poparcie Kaczora. Z drugiej jednak strony nie upieram się przy tych podejrzeniach. Donald Tusk również mógł wpaść na ten pomysł. Zmuszony do decyzji czy jego partia ma być bardziej prawicowa czy lewicowa wybrał tę drugą opcję a wypychając prawoskrętną część swoich ludzi z góry nastawił się na koalicję z nimi po wyborach. Żeby jednak ten plan się udał wybory musiałyby nastąpić jeszcze w tym roku, bo każda próba pójścia na układ z SLD czy Palikociarnią skończyłaby się tak, jak koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Lepperem i Giertychem.

Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że zarówno Kaczyński jak i Tusk mogą swoje plany realizować równolegle. Gowin może po cichu rozmawiać zarówno z jednym, jak i z drugim, decyzję z kim się dogadać podejmie po wyborach na podstawie wyników. Krótko mówiąc to od niego będzie zależał skład rządu i to, kto usiądzie na premierowskim fotelu. A w przypadku kiedy wyniki dwóch największych partii będą zbliżone to właśnie Jarosław Gowin stanie się głównym rozgrywającym na scenie politycznej. Pod warunkiem oczywiście, że jego wynik wyborczy będzie na tyle dobry, by w ogóle mógł się liczyć jako koalicjant, co wcale nie jest takie pewne jak może mu się wydawać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka