Wczoraj w programie Tomasza Lisa wystąpił Jacek Rostowski, minister finansów w rządzie Donalda Tuska. Minister mówił o jakichś trzech wariantach odnośnie konstrukcji budżetu ale żadnych konkretów nie podał. Oczywiście mam przeczucie graniczące z pewnością, że żadnych konkretów nie ma, a praca w ministerstwie finansów to jedna wielka mistyfikacja i improwizacja. Zresztą taka logika płynie ze słów ministra kiedy twierdzi, że będzie obserwował jak rozwija się sytuacja w Europie i pod to dostosowywał budżet.
Taka taktyka jest oczywiście błędna bowiem niezależnie od tego jak wygląda stan gospodarek krajów Europy, minister finansów powinien redukować wydatki z budżetu państwa i działać tak, by jak najwięcej pieniędzy pozostawało w kieszeni podatnika. To napędza popyt i gospodarkę. Innymi słowy trzeba obniżać podatki. Tymczasem co mówi Jacek Rostowski? Że przy najczarniejszym, a nawet tym mniej czarnym scenariuszu nie wyklucza podniesienia podatków.
Winston Churchill powiedział kiedyś, że rozwiązywanie problemów gospodarczych za pomocą podnoszenia podatków, jest jak próba podniesienia wiadra w którym się stoi. Tej prostej mądrości nasz minister finansów nie zna, proponując drogę jaka może nas wpędzić w jeszcze głębszy kryzys. Ostrzega przed tym także Godfrey Bloom z brytyjskiej Partii Niepodległości, ekonomista z 35 letnim doświadczeniem w finansach.
Nie chcę przez to powiedzieć, że Rostowski nie zna się na ekonomii. Rostowski jest po prostu narzędziem Tuska, który musi dbać o elektorat PO, i polityka drastycznych cięć w budżetowych wydatkach go nie interesuje. Rostowski jest zakładnikiem Tuska i jego nieodpowiedzialnej polityki. W piątek premier wygłosi expose inaugurujące kolejne cztery lata wątpliwej jakości rządów PO-PSL. Polacy nie zapytają jak to się stało, że zadłużono nas o 300 mld złotych. Minister Rostowski ma trzy warianty. Zaufacie mu?
