Dziś krótko, bo w sumie niewiele zostało do powiedzenia. PiS (jeśli informacja o wyrzuceniu Kluzik-Rostkowskiej się potwierdzi) ogłosił właśnie światu, że chce zostać LPRem, a nie alternatywą dla Platformy. Wychodzi na to, że rozpisując się ostatnio nad tym, jak bardzo potrzebna jest w tym kraju silna opozycja niepotrzebnie pisałem o PiS, ponieważ do gry właśnie powróciło SLD.
PiS mógł poszerzyć bazę potencjalnych wyborców, pokazując, że nie składa się z samego betonu, posiadającego już na stałe przylepioną "mordę" - o której wspominał ostatnio Kurski. Mógł zostawić sobie decyzję na później, nie reagując na wystąpienie Joanny Kluzik-Rostkowskiej, albo mógł zagrać partię w której istnieje choć pozór demokratycznych mechanizmów. Reasumując. Mógł poczekać, albo zacząć budować pozycję pod przyszłe starcie z PO. Wybrał pokazówkę.
Dla tych którzy nie odebrali tego przekazu. PiS zamiast poszerzania elektoratu zdecydował się własnie na dalszą hermetyzację swojego środowiska i elektoratu. Oznacza to nie mniej, nie więcej, że własnie otrzymaliśmy LPR-bis w miejsce drugiego gracza na polskiej scenie politycznej. Bez zdolności koalicyjnej, bez możliwości zdobycia nowych wyborców, bez szansy na polityczne manewry. Co gorsza, po takiej demonstracji, wcale bym się nie zdziwił, gdyby plotki o PiSowskich "liberałach" wymieniających uśmiechy z PSL okazały się prawdziwe.
Efektem tego, gdy zaprocentują ostatnie decyzje rządu, a PO będzie płacić za nie rachunek, PiS nie będzie już alternatywą. Nie cieszy mnie to, ale wychodzi na to, że SLD wraca do gry z której wypadło po Starachowicach. W ostatnich miesiącach wykonało już kilka dobrych ruchów, ale przy takiej konkurencji, nie będzie się musiało nawet specjalnie starać. PiS właśnie strzeliło sobie w stopę po raz ostatni.
Wykrakałem parę dni temu. Kaczyński oddaje kraj PO i SLD.