Powiedzmy to głośno: impotencja demokracji to największe błogosławieństwo, jakie spadło na ludzkość. Nie otrzymaliśmy go jednak "z bożej łaski", bo oznaczało by to, że opatrzność traktuje swoje sługi po macoszemu, albo (cytując mojego ulubionego komika) "...and maybe, just maybe doesn't give a shit". Wszak trudno głosić jedyna prawdę, gdy kazdy może myśleć po swojemu? I właśnie dlatego "d***kracja", jak ją sobie dowcipnie nazwał Korwin-Mikke(JKM), jest najpiękniejszym systemem jaki udało się wymyślić ludzkości, bo jest dyktaturą głupców, a nie inteligentów i ideologów.
Bezkrytyczni zwolennicy tego systemu nie mogą ukryć, że w demokracji niekompetentni ludzie wybierają niekompetentnych polityków, aby mniej lub bardziej błednie decydowali o zasadach rządzących całą społecznością. Z pozoru jest to kretynizm na potęgę, co też najbardziej znany monarchista w Polsce eksploatuje z zapałem godnym lepszej sprawy. Jednak myśląc o demokracji jako poronionej próbie stworzenia systemu promującego prywatną inicjatywą, rozwój i oczywiście najlepszych z najlepszych synów narodu wpadamy w pułapkę myślenia życzeniowego i dajemy argumenty kolejnym Korwinom.
Tak naprawdę demokracja to system dla sprytnych przeciętniaków, który promując uśrednioną głupotę chroni nas od różnej maści ideowców i mądrych ludzi, którzy wiedzą lepiej co jest dla nas dobre. Po drodze zapominając zupełnie o tym, że celem państwa nie jest walka o jakieś symbole czy idee, tylko o to aby Polacy bez skrępowania mogli pracować, jeść i się pieprzyć, czyli w skrócie: aby byli wolni i szczęśliwi. Bezkrytyczna wiara mądrali, że wiedzą co jest dobre dla innych prowadzi do tego, że natychmiast chcą robić coś dla "naszego/mojego dobra". Choć historycznych przykładów rzezi, jakie urządzano pod tym pretekstem nie brak.
Impotenci będą chronić przed seksem, niepalący przed fajkami, abstynenci przed alkoholem. "Patrioci" uświadomiąi, że bić żyda i pedała, to lepszy sposób na budowę lepszej polski niż uczciwa praca. Wierzący wyjaśnią, że choć nie zabijam, nie kradnę i nie gwałcę to bez wiary i tak jestem zakałą tego kraju. Lewacy przetłumaczą, że jeśli wywodzę słowo tolerancja od tolerować, to jestem faszysta. Ale ja mam gdzieś taki układ, bo jak na razie decyzyjna impotencja demokracji wymagająca przekonania takich jak ja uniemożliwia rozpalenie stosów myślącym inaczej.
Wszystko prowadza się do prostej konstatacji, że zaletą demokracji jest jej największa wada, czyli konieczność przekonania wspomnianych przeciętniaków, głupków i innych wariatów. A że jest co jeść, pić i z kim się przespać, to się im do rewolucji nie spieszy. Tak więc nie nadejdzie już tu komuna, faszyzm czy katechon.
O wy, którzy wiecie, że to religia, socjalizm, dyktatura, libertarianizm, faszyzm, ekologia, wegetarianizm, new age, nacjonalizm, komunizm, faszyzm, czy inna cholera jest jedyną odpowiedzią na wszystkie problemy tego świata możecie pocałować mnie w "d***krację", która dba o to by ewolucji nie zastąpiła rewolucja. O "moje dobro" zadbam sobie sam, po swojemu, a ona zadba, by żaden wariat mi w tym nie przeszkadzał.
Inspirowane rozmową z "patriotą", który był przekonany, że "dobre chęci" to wystarczająca kompetencja do kierowania państwem, jeśli tylko posiada je konserwatysta, narodowiec i katolik, oraz z lewakiem, który nie zadał sobie trudu sprawdzenia, że właśnie teraz, podczas dominacji liberalnych demokracji wspartych na wolnym rynku nierówności społeczne są najmniejsze w historii. Każda podróż PKP to dla mnie niezapomniane przeżycie.
