Piszę ten tekst przed dzisiejszym spotkaniem Prezydenta z szefami klubów parlamentarnych. Niezależnie jednak od tego, co się wydarzy w ciągu najbliższych godzin, dni czy też tygodni, jedno nie ulega wątpliwości – właśnie co rozpoczyna się dyskusja nad samym Trybunałem Konstytucyjnym.
Sporo racji mają ci, którzy twierdzą, ze TK w obecnym kształcie de facto jest trzecią izbą Parlamentu. Tego nie zmieni obecne zamieszanie wokół jego orzeczeń w temacie działalności Parlamentu. Sytuacja dojrzała do stanu, w którym wypadałoby zadać sobie parę fundamentalnych pytań.
Jednym z nich jest pytanie o jednomyślność werdyktów Trybunału działającego w obecnych uwarunkowaniach, co nie jest praktykowane. To jednak pytanie na teraz. Inne pytania mają charakter egzystencjonalny. Po pierwsze – czy potrzebny jest w Polsce taki Trybunał. Po drugie – jeżeli tak, to w jaki sposób dokonywać wyboru sędziów. Po trzecie sama Konstytucja, która zezwala sędziom Trybunału - nie tylko w moim odczuciu – na zbyt wiele. I to właśnie Konstytucja jest tu kluczowym punktem. Oczywiście ja nie odkrywam Ameryki. Pragnę tylko przyłączyć się do opinii tych, którzy tak twierdzą.
Mało które orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w ostatnich latach nie budziło kontrowersji. Wystarczy przypomnieć orzeczenie w sprawie pieniędzy z OFE. To wtedy w orzeczeniu zawarto myśl, że dla dobra państwa – ratowanie finansów publicznych – dopuszczalne jest działanie rządu Donalda Tuska, przyznając mimowolnie, że bynajmniej o prawo tu nie chodzi. Tym orzeczeniem Trybunał wyszedł poza rolę jaką mu przypisano.
Pominę w tym tekście świeżą sprawę pisania ustawy przez sędziów TK na „zamówienie” Bronisława Komorowskiego, byłego już prezydenta, który wczoraj w programie Moniki Olejnik powiedział z rozbrajającą szczerością – ja bym to inaczej nazwał, ale zmilczę – że podpisał tę ustawę, bo nie było głosów sprzeciwu !
Przypominam sobie jak w styczniu 2012 Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie można zmusić dostawców internetu do zainstalowania systemu zapobiegającego nielegalnemu pobieraniu plików. Stanowiłoby to bowiem naruszenie Karty Praw Podstawowych UE. „Całkowity monitoring niezgodny z prawem UE".
Parę dni po tym orzeczeniu Prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński powiedział, że nie dostrzega w ACTA zagrożeń dla praw i wolności osobistych. Według niego umowa dotyczyła przede wszystkim ochrony przed podróbkami.
Oczywiście państwa UE – te, które podpisały wprowadzenie regulacji ACTA, w tym Polska – wycofały się z tego aktu. Polska, która wtedy sprawowała prezydencję w UE zanim wycofała się z tych zapisów, na stronach KPRM uznała to za sukces prezydencji!
Jasno więc widać, że prof. Rzepliński pilnował interesów rządu, a nie obywateli. Można by przytoczyć więcej przykładów. Tylko po co.
Myślę, że machina właśnie, co ruszyła. Nie wiemy tylko jak daleko TK posunie się w swoich dwóch najbliższych orzeczeniach. To może zmienić w sposób nieoczekiwany dynamikę zdarzeń.