Andrzej Celiński Andrzej Celiński
2044
BLOG

Te same daty, różne historie

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 128

4 czerwca - data pośród najważniejszych dla mnie. Pamiętam tę niedzielę, w 1989 roku, i kolejne dni tak, jakby były wczoraj. To, co niewyobrażalne stało się rzeczywistością. To, o czym moja Mama nawet nie marzyła, było.

Gdzieś po roku przyszedłem do Niej przeprosić, że nie tak miało być. Wartość Jej emerytury stopniała bardziej niż dwukrotnie. Miała już więcej niż siedemdziesiąt lat. Ponad czterdzieści lat udokumentowanej pracy zawodowej (w rzeczywistości więcej), ciężkie choroby, operacje, inne niełatwe rzeczy za sobą. Nie mogło być mowy o podjęciu na nowo pracy.

Spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie i powiedziała: „Andrzejku, nie żartuj, ja nawet przez chwilę nie myślałam, że doczekam wolnego kraju. Że będziemy mieć niepodległość. O czym ty mówisz? Jestem tak bardzo szczęśliwa!”.

Dedykuję te słowa tym współobywatelom, młodszym i w moim wieku, którzy deklamując nacodzień patriotyczne słowa, mówią o „kondominium rosyjsko-niemieckim”, o sztucznej mgle smoleńskiej, o spisku, układach, złodziejskiej prywatyzacji, europejskim zniewoleniu i inne bzdury mające wykazać, jak bardzo ułomne jest nasze państwo. Dedykuję tym, którzy wolą dzielić Polaków zamiast szukać tego, co łączy. Dedykuję też tym, którzy w każdej sprawie, w każdym zdarzeniu zawsze dopatrzą się złej strony, odrzucając dobre.

Świadectwo Mamy istotne jest, nie tylko, że to mama, „Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata”, komandor Orderu Odrodzenia Polski (z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego), osoba, której żadnego świństwa, nawet chwilowej moralnej nieuwagi nikt zarzucić nie może. Kiedy krytykowałem AWS, mimo, że to nie była Jej bajka, miarkowała mnie. Wskazywała na pozytywy. Oświetlała je, by dla mnie stały się bardziej widoczne.

Była szczęśliwa, że wyszedłem wówczas z polityki. Ale kiedy szarpałem się sam ze sobą, czy mogę do polityki wrócić pisząc program SLD, i wiedząc, że tylko Ona może powiedzieć skutecznie „NIE!”, kiedy zapytałem co o tym sądzi odpowiedziała: „Boję się o Ciebie. Nie wiem, czy to jest słuszny krok. Boję się o reakcję ludzi, na których opinii wiem, że ci zależy. Jeśli jednak wierzysz, że tak powinieneś zrobić, że to jest słuszne - ja jestem i będę z tobą”. Nikogo poza Nią nie konsultowałem. Poinformowałem jedynie Geremka o swojej decyzji. Inni dowiedzieli się z mediów. Ona jest z tego fantastycznego pokolenia, które przeżyło w młodości radość odzyskanej po stu dwudziestu trzech latach niepodległości. Jest z pokolenia, które zapłaciło okrutną cenę za swój patriotyzm. Z pokolenia, którego życie, postawy, zachowania - czasem heroiczne, zostały oplute i wyśmiane. I się nie złamało. Zna miarę rzeczy.

Odnoszę wrażenie, że współcześni Marudzi, ludzie, którym nic się nie podoba, którzy wszystkim mają za złe, wietrzący wokół spiski i podstępy - niekoniecznie pokazali się, jeśli mają swoje lata, z najlepszej strony, kiedy okazji było w bród. Czym bardziej staje się oczywiste, że opozycyjność w czasach PRL’u, zwłaszcza po 1956 roku, aż do 1989, nie była tak strasznie trudna, ciężko im znieść tych, którzy się na nią, odmiennie niż oni, zdobyli. Mam wrażenie, że dzisiejsza ich marudność jest przeniesieniem ukrytej przed samym sobą złości na siebie. Mam też wrażenie, że są to postawy dziedziczne. Tym tłumaczę tak grube pokłady żółci, agresję, niechęć dla wysiłku wzajemnego poznania swoich racji, które dzisiaj odbierają nam radość z publicznej debaty nad przyszłością Kraju., z polityki.

 

Data 4 czerwca ma znaczenie także ze względu na jej chiński kontekst. To jest dzień Tian’anmen, dzień pacyfikacji wolności na Placu Bramy Niebiańskiego Spokoju w Pekinie. Nam się udało. Im nie. Spotykałem później wielu Chińczyków, także uciekinierów z Tian’anmen, ale i Chińczyków pracujących dla chińskiego reżimu. Jakoś udawało mi się, i z tymi, którzy służą reżimowi, rozmawiać także o ich świeżej wciąż historii. Nie spotkałem żadnego, który by nam Polakom nie zazdrościł wolności. Mimo dzisiejszej potęgi chińskiej gospodarki.

 

1 lipca objęliśmy prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Przez najbliższe półrocze nasz rząd przewodniczyć będzie spotkaniom szczytu europejskiego i spotkaniom ministrów rządów UE. W Warszawie i w innych wielkich polskich miastach świętowano ten dzień, na ile pogoda pozwoliła, radośnie. Znakomita większość Polaków popiera naszą obecność w Unii. Nigdzie indziej poparcie nie jest tak silne.

Satysfakcja i radość z obecności w tym ekskluzywnym dzisiaj stowarzyszeniu względnie dobrze urządzonych państw jest uzasadniona. Korzystamy na tym. Korzystamy, w krótkim okresie, poprzez otwarcie możliwości przyspieszenia wielkich inwestycji w infrastrukturę, i obfitym strumieniom pieniędzy dla rolników i dla samorządów. W perspektywie historii korzystamy przejmując instytucje i wchodząc w związki trwale niosące pokój i szansę dobrostanu. Piszę „dobrostanu” a nie „dobrobytu”, bo „dobrostan” głębiej oddaje sens zmian, jakie inicjujemy i przeprowadzamy. Chociaż każdy lubi, żeby mu się materialnie lepiej wiodło, w tych korzystnych dla nas zmianach nie wyłącznie o stan portfeli, o siłę nabywczą ludności idzie. To jest kwestia jakości życia: stanu praw człowieka, relacji pomiędzy pracą a wypoczynkiem, jakości środowiska przyrodniczego, bezpieczeństwa, zdrowia, kultury, edukacji, ochrony socjalnej, możliwości przemieszczania się.

 

Przed nami wielkie jeszcze zadania. Polska nie ratyfikowała jeszcze Karty Praw Podstawowych (ciekawe, co premier Tusk i Platforma Obywatelska mają w tej sprawie do powiedzenia?). Jak idzie o dobrobyt, jesteśmy w ogonie społeczeństw Europy. W naszym rozwoju więcej jest determinacji i ciężkiej pracy słabo opłacanych ludzi niż innowacyjności i marży zysku z niej płynącej. Nasze uniwersytety, politechniki, akademie i szkoły główne oraz wyższe wciąż, średnio, odstają swym poziomem od przeciętnej europejskiej. Może się więc okazać, że za dekadę lub dwie obudzimy się z kacem jako ostatnie w długim szeregu państw UE państwo członkowskie. Dlatego tak istotna jest jakość rządzenia, poziom merytoryczny administracji państwa, efektywność systemu politycznego. Dlatego dumni, że tyle już się nam udało, musimy wspinać się na palce dla poprawy wspólnego losu. Instrumenty sa najpierw w sferze polityki. Jej mierna jakość jest dla naszych szans śmiertelnym zagrożeniem.

1 lipca, kiedy my radowaliśmy się z przejęcia prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, w Chinach władze fetowały 90-cio lecie KPCh. Chiny są dzisiaj, po 62 latach władzy KPCh bankierem świata. Ich rozwój jest imponujący. Czy dobrostan też?

 

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka