Andrzej Celiński Andrzej Celiński
3476
BLOG

Dobry uczeń, pan poseł Poręba, z PiS’em w tle

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 234

Zbigniew Ziobro - europoseł, ten od rozjechanego ex-ministerialnego laptopa (wytoczył właśnie proces w tej sprawie profesorowi Ćwiąkalskiemu, jeśli wygra uwierzę, o paradoksie!, że IIIRP, państwo prawa, to hucpa), Zbigniew Ziobro ten sam, który wysłał ekipę urzędowych oprychów (nowy proces, wszak Vaclav Havel ma racje twierdząc, że demokracja ogranicza demokratów, jej przeciwników jakoś mniej!) by wywlekła Barbarę Blidę (wiemy dzisiaj, że niewinną) z jej rodzinnego domu, wprost w oko telewizyjnej kamery,  potem zaś nie zapobiegł matactwom oficerów tajnych służb kryjących przed obywatelami prawdę - powiedział co potrafi w Strassburgu o Polsce i polskiej demokracji., Przy okazji inauguracji polskiej prezydencji. Właśnie wtedy, kiedy oczy komentatorów przynajmniej, jeśli nie Europy, zwrócone są na nasz kraj. Podzielił się mianowicie z Europą i Światem swoim przeświadczeniem, że Polska to kraj o wielkich wciąż niedostatkach wolności i prawa, gdzie wyrzuca się za poglądy wybitnych dziennikarzy a tajne policje napadają internautów w ich własnych domach. Czyli Polska, tego akurat nie powiedział,  ja dodaję - Polska to coś jak Rwanda, czy nieodległa Białoruś.

Zareagował kolega europosła Ziobry (który za te i inne o Polsce rewelacje pobiera co miesiąc ćwierć ponad setki tysięcy złotych pensji) z europarlamentarnej grupy PiS, tej samej, do której i Ziobro należy, euro poseł Tomasz Poręba.

Politycy różnej maści i dziennikarze mądrzący się  w telewizjach  twierdzili potem, że oto, pośród kierownictwa PiS ujawniła się szczelina. Opowiadali,  zmyślając zresztą, co niestety częste w pracy ‘najwybitniejszych’ komentatorów, że Kaczyński przedwyborczo tonuje, a Ziobro wyostrza. I, że Ziobro wyostrza, by po prawdopodobnej wyborczej porażce swojej partii zająć miejsce jej szefa, Jarosława Kaczyńskiego.   

Doczekaliśmy się wykładni, jak najbardziej autorytatywnej. Prawo i Sprawiedliwość, partia Ziobry i Poręby, najsamprzód jednak Jarosława Kaczyńskiego zwołała konferencję prasową w sprawie incydentu, który zaszedł pomiędzy dwoma jej europosłami.

Ja, jak kremlinolodzy sprzed laty, nie tylko słucham, co Prawo i Sprawiedliwość chce mi powiedzieć, ale też patrzę na język ciał jej przywódców,  na wspólne przedsięwzięcia, na to, kto obok kogo, i jaki dystans między nimi. Patrzę, słowem na same życie. Które nie zawsze poddaje się scenariuszom. Bo oni, pisowcy (piszę tak, bo działają jak sekta) jak z pekińskiego zakazanego miasta, albo z moskiewskiej wielkiej hali zjazdów - hierarchię szanują, jej obrazem przekazują informacje. Andrzej Lepper próbował naśladować, krocząc po sejmie zawsze w obstawie najwierniejszych posłanek i posłów. Lepper jednak nie Kaczyński. Trochę się ośmieszył. Te panie w sukniach szumiące falbanami na sejmowych głównych schodach, to jednak nie zupełnie to samo, co obstawa Kaczyńskiego.

Na konferencji, najwyraźniej mającej zamknąć epizod z Ziobro i Porębą, wystąpiło trzech panów, dzisiaj w PiS istotnych: Poręba, Ziobro i Hofman, rzecznik i prawdopodobny delfin tej partii.  Miejsce centralne, a więc przeznaczone dla osoby wiodącej, zajął Ziobro. I dominował. Po jego lewicy milczący i jakoś wyzuty z właściwej sobie na codzień energii, Adam Hofman.  Po prawej zaś pocący się mocno nad górną wargą Poręba. Ziobro tokował, jak w jego zwyczaju. Szef sztabu wyborczego PiS, Tomasz Poręba, szeptał: nic się nie stało Polacy, nic się nie stało.

Porządek w PiS, takim jakim dzisiaj jest, został więc przywołany.  Nie Tomaszowi Porębie karcić Zbigniewa Ziobro. Sprawy kadrowe, jak za Lenina, nie dla maluczkich.

Co z tego, że, od kilkunastu dni, odpowiada Poręba za pisowską kampanię parlamentarną? Jak został nominowany, może zostać zdenominowany. To kwestia sekundy. Nie trzeba zwoływać zjazdu. Wystarczy kaprys prezesa.  Przykład ma brać Poręba z posłanki Beaty Szydło, przewodniczącej Klubu. Mówić szeptem. Mało. Przepraszająco. Z przyklękiem. Najlepiej nic nie mówić. Po co mówić? Ma coś ciekawszego do powiedzenia niż prezes? Uważa się za mądrzejszego? Chciałby coś zasugerować? Komu? Prezes sam nie wie? Potrzebuje jego dorady?

Dla wodza mikrofon i swada. Już specjalnie, kiedy idzie o oceny we własnych szeregach. To jego partia. Inni są w niej tym, co on zdecyduje.

Tomasz Poręba, po latach służby właśnie się o tym dowiedział. Myślał nieborak może, że kiedy już wszedł do panteonu tej swojej partii, to może mówić, co myśli. Nic straconego dla niego, jednak. Upokorzenie się, spłaszczenie, te kropelki potu nad wargą, ta ledwie słyszalna pokorna cichość jego szeptu wobec Ziobro, którego chciał skarcić, a tu ma słuchać, będzie w przyszłości dobrze mu służyć. Szef przedkłada upokorzonych nad nieupokorzonymi. Szef czuje się dobrze mając wokół siebie takich, którzy złożyli wymowny dowód braku charakteru.

Szefem kampanii, podobnie jak szefową sejmowego klubu Jarosław Kaczyński nie uczynił ludzi o wybijających się osobowościach. Niespecjalnie przeszkadza mu brak kompetencji przewodniczącej. Sam ma, jak idzie o finanse publiczne (Szydło została nominowana specjalistką PiS w tej dziedzinie), niespecjalnie wyrafinowaną wiedzę. Lata płyną, czas stworzyć warunki, by nikt mu w niczym zagrozić nie mógł.

Są akcydensy w Europie. Josip Broz Tito, w bardziej zaawansowanym wieku, w późnych latach sześćdziesiątych, zaczął odmładzać swą partię, Związek Komunistów Jugosławii.  Zachód, naiwnie, emocjonował się, jakie tam młodzieńcy zyskują wielkie wpływy, zmienią Starego, kraj zmodernizują.  Jaki ten Tito odważny, myślący, mimo lat nowoczesny.  A Tito się śmiał. Z czasem wokół nie było już prawie nikogo o własnej pozycji. Byli sami jego nominaci. Każdy łatwy do wyrwania i odrzucenia. Po co Kaczyńskiemu Dorn? Po co Jurek? Po co inni? Jeśli ktoś raz już pomyśli, i polubi to swoje samodzielne myślenie, to może wymyśleć przecież nie całkiem to, co powinien był, wedle prezesa, myśleć. Bezpieczniej mieć Szydło, Porębę. A, że niewiele  wiedzą o świecie? Że niekompetentni? Że na miarę albańskiej gminy? A kto zapyta?

Tomasz Poręba, europoseł partii Prawo i Sprawiedliwość i szef jej sztabu wyborczego na październikowe wybory parlamentarne odrobił właśnie zadaną mu lekcję. Zdał ją przed prezesem celująco. Nic się nie stało Polacy, nic się nie stało. To normalka!

 

 

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka