Andrzej Leja Andrzej Leja
2381
BLOG

Ziemkiewicz zauważył rosnącą popularność Warszawskiej Gazety...

Andrzej Leja Andrzej Leja Polityka Obserwuj notkę 25

Zapiski polityczne człowieka lasu...

Ziemkiewicz zauważył rosnącą popularność Warszawskiej Gazety... W jednym z ostatnich jego felietonów w Gazecie Polskiej widać było wyraźnie, że zżera go zazdrość z powodu rosnącej popularności  Warszawskiej Gazety. Zapomniał już, jak sam był nazywany ekstremą w polskim dziennikarstwie i próbuje przylepić dziennikarzom Warszawskiej  taką samą łatkę, sugerując, że przy Warszawskiej Gazecie, Gazeta Polska okazuje się być pismem umiarkowanym i mainstreamowym. Zapomniał Ziemkiewicz, że tak naprawdę to i jednym i drugim zależy po prostu na prawdzie. Sam pewnie niejeden raz doświadczył, iż pisząc prawdę oskarżany był o awanturnictwo polityczne i bycie dziennikarzem pisowskim. A tu masz babo placek. Jak szybko Ziemkiewicz stał się wyrocznią w decydowaniu, kto jest ekstremą, a kto pisze umiarkowanie. 

 

To jednak Niesiołowski – nie Ziemkiewicz - będzie rozstrzygał i ogłaszał, kto jest dziennikarzem pisowskim, a kto niezależnym... Oto w rozmowie dwojga bliźniaczo do siebie podobnych charakterologicznie ludzi, a więc Moniki Olejnik ze Stefanem Myszkiewiczem- Niesiołowskim, nerwowy wicemarszałek perorował jak zwykle: Pan Lisicki  popiera PiS(...) bo w interesie PiS  działa. Na pytanie Olejnik o Kurskiego na początku naindyczył się. Ale gdy usłyszał, że chodzi o naczelnego Gazety Wyborczej już z trochę większym spokojem i pewnością w głosie powiedział: Kurski nie działa w interesie PiS,  jest niezależnym dziennikarzem. A na koniec przyłożył obuchem  min. Ziemkiewiczowi, stwierdzając autorytatywnie: ,,Uważam Rze”   to w ogóle wykwit, muszę powiedzieć pisowskiej publicystyki...jest tam jakaś ostrzejsza mutacja (od Rzeczpospolitej – przyp. AL.), bardziej pisowska.

           I tak oto Ziemkiewicz Rafał krótko rozstrzygał, kto ekstrema, a kto umiarkowany... 

Gorzka refleksja o demokracji...Maria Dąbrowska w swoich Dziennikach zanotowała pod datą 28 października 1918 roku: Jak długo jeszcze chamstwo będzie się srożyć i panować pod pozorem demokracji?

           Oddajmy należny hołd pisarce za jej zdolności profetyczne. W Polsce AD 2011 sprawdziło się w 100 procentach.

Think tank im. Lecha Kaczyńskiego...Już wkrótce rozpocznie swoją oficjalną działalność Instytut Polskiej Racji Stanu 2010 im. Lecha Kaczyńskiego, który ma pełnić rolę think tanku środowisk związanych ze śp. Lechem Kaczyńskim i Prawem i Sprawiedliwością. Spiritus movens tego bardzo ambitnego przedsięwzięcia jest kilku posłów PiS-u, Maks Kraczkowski, Tomasz Latos i Andrzej Jaworski. Planują rozpocząć ofensywę intelektualną konserwatywnych środowisk naukowych i politycznych. Do współpracy zaproszeni zostali wybitni naukowcy. Efektem tej swoistej burzy mózgów będą naukowe opracowania dotyczące najważniejszych problemów, z którymi boryka się Polska.

           Pierwsza konferencja już za kilka dni. Jej temat to Bezpieczeństwo energetyczne Polski.  Niech Dobre Anioły czuwają...

Uwaga! Wnimanije! Achtung! Agenci obcych służb w Polsce! A ilu jest agentów wpływu?(Bo w maleńkiej Litwie ponoć około pięciu tysięcy!).Jak ujawnił raport Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego około 300 dyplomatów akredytowanych w Polsce to funkcjonariusze obcych służb specjalnych.
           A ja się zastanawiam ilu jest agentów wpływu, na przykład wśród piszących, komentujących, pracujących w różnych telewizjach i urabiających mozolnie i w pocie czoła opinię publiczną dziennikarzy. Czytając ,,ich” teksty i słuchając wypowiedzi w licznych programach politycznych i gospodarczych nie mam najmniejszej wątpliwości, że jest ich mnóstwo. Najmocniej uaktywnili się zaraz po Tragedii Smoleńskiej, by od razu zakrzyczeć i zakłamać największy współczesny polski dramat i ukryć winnych.

           Wydaje się, że nietrudno jednak ich rozpoznać. Wszyscy ci, dla których ,,ruscy” w czasie i po Tragedii byli cacy, a rzekomo pijany i kłótliwy generał rwał się za stery, nie mogą być polskimi dziennikarzami, dla których najważniejsze jest dobro Polski. A może by tak ABW sprawdziło, ilu ich jest? Jeśli nie będzie żadnego, niech do końca życia moją wątrobę szarpie na strzępy jakiś sęp bądź orzeł Ethon. Zaryzykuję dla sprawy. Tym bardziej, że ryzyko zerowe!

 

Minusy dodatnie i ujemne...Parafrazując największego współczesnego Dyzmę, który komentując niegdyś wejście Polski do Unii Europejskiej rzekł, jak to miał w zwyczaju: Wchodząc do tej Europy musimy pamiętać, że tam są  plusy dodatnie i ujemne, trzeba by ocenić osiągnięcia rządu Donalda Tuska podczas już prawie czteroletniej kadencji jako minusy dodatnie i ujemne. Są rzeczy, które schrzanili bardziej i są takie, gdzie zaszkodzili jakby trochę mniej. 

 

Dowcipas, czyli Tuska reformy podziemne...Dowcipasem nazywa się kogoś, kto opowiada bajki i żarty, które nie śmieszą. To, co napisał Donald Tusk w artykule dla Gazety Wyborczej było właśnie taką bajką, która nie tylko nie śmieszyła, ale wręcz zdumiewała. Tupecik to on ma, ten nasz premier. Drodzy czytelnicy, przygotujcie się na poniższy cytat tuskowej wypowiedzi, bo w przeciwnym razie kamasze z nóg wam pospadają. Oto Tusk prawiący dyrdymały o reformach, które jego rząd rzekomo przeprowadza w Polsce: Zauważyłem, że niejeden z tych, którzy w 2007 r. udzielili nam poparcia, dziś mówi o niedostatku głębokich reform. Chcę spróbować państwa przekonać, że mój rząd takie reformy przeprowadza... Koniec cytatu z własnej Tuska wypowiedzi. Czyli trele morele...Jak zwykle z tych złotych ust.

           Prawda, że dowcipas z niego jak się patrzy. Chodzi chyba o reformy...podziemne. Takie, których nie widać. Bo są przeprowadzane pod ziemią.

 

A jednak gejów można krytykować...Na razie tylko w USA. O czym rozstrzygnąć musiał Sąd Apelacyjny. Sędzia tego sądu zauważył przytomnie, że nie istnieje prawo, które uniemożliwiałoby krytykę czyichś przekonań czy stylu życia. A skoro dyrekcja pewnej szkoły średniej niedaleko Chicago pozwala na promowanie homoseksualizmu, to musi też tolerować opinie przeciwników gejów i lesbijek i nie może zabronić jednej z uczennic wyrażania swoich przekonań poprzez założenie koszulki z napisem Be happy. Not Gay.

           U nas, mimo ciągłych prowokacji wymienionych środowisk, nadal robią one nie tylko za święte krowy, ale coraz bardziej zawłaszczają społeczną przestrzeń poprzez systematyczne zwiększanie żądań. Kiedyś było to tylko prawo do miłości inaczej. Dziś jest to już kategoryczne żądanie zgody na zawieranie małżeństw, czy wychowywanie dzieci. Jutro będą z pewnością nowe. Może jakieś parytety do sejmu, czy na dyrektorskie stanowiska. Plus oczywiście zakaz krytyki środowisk homoseksualnych. Co już dziś narzuca częściowo kretyńska polityczna poprawność.

           Póki jednak jeszcze, przynajmniej zdroworozsądkowo, można wyrazić swoją opinię krytyczną, chcę z naciskiem napisać. Choćbyście się napinali, wysilali milionkrotnie, to nie będziecie nigdy rodziną w rozumieniu logicznym. Musi być jednak mama i tata. Pomyślcie dlaczego i nie wciskajcie ludziom kitu. Be happy. Not Gay. 

SB-cy masowo chorują. Chcą zachować wysokie emerytury...Jak ujawniła ostatnio Rzepa:Tysiące byłych, wysokich oficerów SB uniknęło obniżki emerytur uciekając na renty zdrowotne.

           Przypomnę, że po wejściu w życie ustawy ograniczającej wysokość ich emerytur tysiącom byłych esbeków obniżono zusowskie pobory.

           Ale przecież nie po to balansowali przez wiele lat na granicy prawa, często je przekraczając, by nie wymyślić sposobu w nowej dla nich rzeczywistości, dotychczas zresztą wyjątkowo dla nich łaskawej. Przez lata łamali ludziom charaktery, bili, śledzili, urządzali prowokacje, a w rzekomo już wolnej od 1989 roku Polsce, przez ponad 20 lat otrzymywali za to nagrodę w postaci bardzo wysokich comiesięcznych emerytur. (przy często głodowych ich dawnych ofiar – sic!). Gdy dopadł ich wreszcie maleńki promil sprawiedliwej kary za ciemną przeszłość, uciekają w chorobę. Paradoksalne, że uciekają w chorobę właśnie oni. Którzy do tej pory w najrozmaitszy sposób zdrowie ludziom zabierali.

           To jakaś szczególna przewrotność losu. 

Ręczne sterowanie telewizją publiczną... Nowi zarządcy telewizji, zgodnie z intencją PO, zniszczyli ostatnie przyczółki niezależnego dziennikarstwa. I ochoczo wzięli się za ręczne sterowanie. A to nie puścili materiału o korupcji i kupowaniu głosów dla PO w Wałbrzychu w programie Krzysztofa Ziemca i Marka Zająca. A to rozpoczęli poważne programowe rozmowy z człowiekiem z ulicy, bo wystarczył jeden fałszywy e-mail z kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego, sugerujący zatrudnienie w telewizji absolwenta politologii z Wrocławia. Pomyślcie jakie to łatwe dostać dziś - za rządów Platformy i miłościwie nam panującego Bronisława Komorowskiego – intratną i dobrze płatną pracę. Wystarczy być znajomym królika...

           A co do telewizji - sięgnęła dna. Za chwilę zacznie pukać od spodu, bo to pewnie nie koniec tego cyrku. Zbliżają się przecież wybory...

Wszyscy jesteśmy Japończykami...Współczucie...żal...solidarność...Lęk, obawa oraz pytania o bezpieczeństwo. Bezradność współczesnego człowieka.

           Japonia stała się mimowolnie polem doświadczalnym tego, jak człowiek radzi sobie z naprawdę ekstremalnymi sytuacjami we współczesnym świecie. Okazuje się, że system bezpieczeństwa nie jest doskonały. Ba, nie jest nawet dobry...

 

Zapiski ...  ukazały się w numerze 11 Warszawskiej Gazety

 

 

 

 

 

Andrzej Leja | Utwórz swoją wizytówkę http://lubczasopismo.salon24.pl/aelita/ http://p.web-album.org/95/4a/954afc94336712e0ae2645058a35612aa,4,0.jpg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka