awersja awersja
448
BLOG

Dzieci gorszego boga (4)

awersja awersja Kultura Obserwuj notkę 6
Prosiaczek, idący w tyle za Puchatkiem, wspiął się na paluszki i szepnął:
- Puchatku...
- Co, Prosiaczku?
- Nic - rzekł Prosiaczek, biorąc Puchatka za łapkę - chciałem się tylko upewnić, czy jesteś.
 
W maju 2004 roku Sejm RP ustanowił 1 czerwca Dniem bez Alkoholu. Datę wybrano nieprzypadkowo - kierowano się tym, że w równocześnie obchodzimy Międzynarodowy Dzień Dziecka. Popatrzmy zatem trzeźwo na to, jak Polacy odnoszą się do swoich dzieci.
 
Sądziłem, że gdy rankiem poprzeglądam Internet, znajdę w nim setki informacji o dzisiejszym święcie. Notki o imprezach, artykuły o dzieciach i pomagających im dorosłych, felietony o sytuacji dzieci w Polsce i na świecie. Wszak uwielbiamy celebrować różne rocznice i święta, wykorzystywać je do pokazywania naszej mądrości, dobroci, waleczności lub pobożności. Niestety, przeliczyłem się. Kilka krótkich notek w prasie... nawet Salon24 prawie pusty w tym temacie. (Mój wielki szacunek i uznanie dla tych, którzy dzisiejsze notki poświęcili dzieciom). Jak widać - łączenie dwóch świąt było błędem... na trzeźwo nie potrafimy mówić o dzieciach. Nie dziwię się temu, bowiem gdybyśmy chcieli mówić na trzeźwo o stosunku Polaków do ich dzieci, musielibyśmy ostro ich skrytykować. A wiadomo, że Polacy krytyki nie cierpią. Szczególnie, gdy Polak okazuje się również politykiem, wybrańcem narodu.
 
Nie pamiętam już, jak często na Salonie24 pisałem o dzieciach i sprawach związanych z dziećmi. Dokładnie rok temu opisałem, do czego służą Polakom dzieci („Dzieci - zastosowanie praktyczne”). Ostatnie moje trzy notki (pod wspólnym tytułem „Dzieci gorszego boga”) poświęciłem również sprawom dzieci. Cóż, noblesse oblige; jako „Przyjaciel Dziecka” mam pewne zobowiązania. Szkoda tylko, że innym publicystom z tak wielkim trudem przychodzi pisanie o dzieciach...
 
***
 
O stosunku Polaków do dzieci świadczyć może pewien przykład, który miał miejsce całkiem niedawno. Od wielu lat jedna z organizacji pożytku publicznego organizuje kolonie letnie. W znacznej części uczestnikami kolonii są dzieci z ubogich, dysfunkcyjnych lub niepełnych rodzin. W pozostałej części - dzieci z rodzin dobrze usytuowanych, zamożnych. Pierwsza grupa rodziców wnosi opłaty symboliczne lub wysyła dziecko za darmo. Grupa druga wnosi pełną opłatę, przy czym zawsze rodzice są informowani i o uczestnictwie w koloniach dzieci ubogich, i o fakcie, że płacąc za pobyt swojego dziecka „dokładają” się również do pobytu innego. Czy dowiadując się o tym (od organizatora) zdarzają się rezygnacje rodziców...? Owszem, ale są to przypadki sporadyczne. Nic, tylko przyklasnąć rodzicom...
 
Aby kolonia letnia w sposób właściwy spełniała nie tylko funkcję opiekuńczą, ale również wychowawczą, niezbędna jest dobrze dobrana kadra. I taka kadra zawsze była dobierana. Wszyscy wychowawcy-wolontariusze to osoby z dużą wiedzą i doświadczeniem pedagogicznym. Poza tym dodatkowo wnosili specjalistyczną wiedzę z innych dziedzin - w skład kadry bardzo często wchodził psycholog, terapeuta, socjolog... Nic, tylko przyklasnąć wolontariuszom i organizatorom...
 
W tym roku organizator kolonii (OPP) pewny otrzymania wsparcia (ustawowego!), zorganizował na facebook’u skromną akcję „Wyślij dziecko na wakacje”. Nie chodziło jednak o wysyłanie własnego dziecka, lecz o „zasponsorowanie” wyjazdu jednego z podopiecznych. Akcja skromna, bo i wiara organizatorów w aktywność społeczną niewielka. Ku wielkiemu zdumieniu okazało się jednak, że dzięki akcji czwórka dzieci mogłaby pojechać za darmo. Nie, nie chodzi o deklaracje! Dokonano przelewów! Nic, tylko przyklasnąć internautom...
 
Przykład ten leje miód na serce tym, dla których sprawy dzieci nie są obojętne. Pozwala również stwierdzić, że my, Polacy, jako naród jesteśmy czuli na sprawy związane z opieką, wychowaniem, socjalizacją i wpajaniem kultury naszych milusińskich. Zdajemy sobie sprawę z tego, że dzieci są naszą przyszłością, że będą kiedyś naszą opoką i gwarancją spokojnej starości.
 
Dziadek, idący w tyle za Wnuczkiem, wspiął się na paluszki i szepnął:
- Wnuczku...
- Co, Dziadku?
- Nic - rzekł Dziadek, biorąc Wnuczka za rękę - chciałem się tylko upewnić, czy jesteś.
 
***
 
I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie...
 
...gdyby nie ludzie, nazywający siebie „klasą polityczną”. Wybrańcy zasiadający w Radzie Miasta stwierdzili, że na takie pierdoły jak kolonie letnie dla dzieci kasy nie będzie. Kasa potrzebna jest na nowoczesny dworzec, na nowoczesną ulicę, na nowoczesne centrum kultury, lecz nie na wakacje dla najuboższych. Nic to, że NARÓD popiera wysyłanie dzieci na kolonie. Nic to, że NARÓD dobrowolnie daje swoje pieniądze w akcji „Wyślij dziecko na wakacje”. Nic to, że NARÓD wolontarystycznie (czyli za darmo) pracuje na tych koloniach. To wszystko nic, bowiem...
 
...bowiem ten sam NARÓD wybrał ludzi z klasy politycznej jako radnych. Małostkowych, bezrozumnych, próżnych, uwikłanych w politykierstwo, pozbawionych honoru i godności.
 
Obywatel, idący w tyle za Politykiem, wspiął się na paluszki i szepnął:
- Polityku...
- Spieprzaj, dziadu...!
 
***
 
Tym razem uprzejmie poproszę Czytelników o komentarze, w których poradzą mi, w jaki sposób przekazać informacje dzieciom z Polesia, Górnej, Bałut czy Widzewa, że nie pojadą na wymarzone wakacje. Będę wdzięczny za każdą propozycję...
 
Pozdrawiam.
 
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura