awersja awersja
364
BLOG

Rodzice gorszego boga

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 4

 

Kilkanaście wpisów na salonie.24 poświęciłem przedszkolom, przedszkolakom, wychowaniu przedszkolnemu, finansowaniu przedszkoli. Między innymi dzięki tym wpisom udało mi się pozytywnie rozwiązać kilka lokalnych problemów, na kilka innych zwrócić uwagę „przypadkowego społeczeństwa”. Jednak teraz, gdy tzw. afera przedszkolna zatacza coraz szersze kręgi, czuję w sobie złość i bezsilność.
 
Cykl notek „Dzieci gorszego boga” rozpocząłem od poruszenia tematu dotacji dla przedszkoli. Bezsprzecznie wynikało z tej notki, że w większości gmin w Polsce dziecko w przedszkolu niepublicznym to tylko ¾ dziecka. Dotacje na podopiecznego przedszkola niepublicznego są najczęściej o ¼ niższe od tych, które otrzymuje dziecko w przedszkolu publicznym. Pisałem to jako osoba zaangażowana w prowadzenie niepublicznego przedszkola (przez stowarzyszenie non-profit), a zatem było można mnie podejrzewać o jakiś ukryty interes. I racja - cały czas mam interes w tym, aby równo traktować wszystkie dzieci. Interes społeczny.
 
Mało kto zwrócił wtedy uwagę na fakt, że nierówność w podziale środków finansowych na opiekę przedszkolną przez gminy ma ukryty podtekst. Jest nim oszczędność finansowa dla gmin. Nie da się jednak zyskać tak, aby nikt nie stracił. Tracili zatem rodzice, którzy posyłali swoje pociechy do niepublicznych przedszkoli. Oczywiście w powszechnie panującej opinii do niepublicznych przedszkoli posyłają swoje dzieci tylko ludzie zamożni. Nic bardziej błędnego - najczęściej do przedszkoli niepublicznych trafiają dzieci rodziców zarabiających średnią krajową (lub trochę mniej), z pełnych rodzin, oboje aktywni zawodowo. Posyłają dzieci do przedszkoli niepublicznych, bo w publicznych brakuje miejsc.
 
Gdy wprowadzano ideę sześciolatków w szkołach pojawiły się liczne protesty społeczne. Mało kto jednak przejmuje się protestami społecznymi wtedy, gdy nie stoją pociągi lub gdy górnicy nie demolują Warszawy. Bezsensowna i szkodliwa ustawa powoli zaczyna działać i przynosić katastrofalne efekty, również finansowe. Dlaczego...?
 
Większość przedszkoli mieści się w budynkach, w których można prowadzić cztery oddziały (cztery grupy wiekowe). W przyszłym roku szkolnym obowiązkiem przedszkolnym będą objęte tylko trzy grupy wiekowe (sześciolatki obowiązkowo będą w szkole). Tym samym większość przedszkoli stoi przed alternatywą: albo prowadzić trzy oddziały, albo przy czterech oddziałach zainwestować grube pieniądze w nowe wyposażenie dla przedszkolaków (cóż, meble dla trzylatka są inne, dla czterolatka - inne, dla pięciolatka również inne). Zatem albo zmniejszy się rentowność przedszkola (przy tylko trzech oddziałach), albo potrzebna jest kasa na uzupełnienie wyposażenia (przy czterech oddziałach). Tak czy siak - potrzebne są pieniądze. A skąd...?
 
I teraz dotarliśmy do meritum. Aby zdobyć pieniądze na realizację chorej i szkodliwej ustawy posyłającej sześciolatki do szkół, wprowadzono opłatę za pobyt dziecka w przedszkolu publicznym ponad pięć godzin. Czy zapłacą za to rodzice, których dzieci uczęszczają do niepublicznych przedszkoli...? Raczej nie jest to prawdopodobne (konkurencja na rynku usług przedszkolnych nie pozwoli na tak drastyczne podnoszenie czesnego). Zapłacą za to rodzice dzieci w przedszkolach publicznych. Przypomnę raz jeszcze: zapłacą za chorą i szkodliwą ustawę posyłającą sześciolatki do szkół...
 
Wydawać się może, że poprzez czyjąś głupotę tracą wszyscy. Tracą rodzice, tracą dzieci, traci społeczeństwo. Również tracą politycy... Tracą w oczach wyborców. Jednak w całej tej aferze przedszkolnej zyskują... przedszkola niepubliczne. Zyskują szczególnie te prowadzone przez organizacje non-profit (choć te prywatne również). Przedszkola niepubliczne są sprawniej zarządzane (pamiętajmy, że otrzymują niższe dotacje), prowadzą zajęcia w mniejszych grupach, a koszty dla rodzica są... cóż, teraz są podobne do kosztów w przedszkolu publicznym.
 
Wielka szkoda, że bijąc pianę wokół afery przedszkolnej, tak rzadko podaje się jej prawdziwe przyczyny. Szkoda również, że wśród propozycji wyjścia z tej paranoidalnej sytuacji, którymi zasypują nas przedwyborczo politycy różnej proweniencji tudzież autoramentu, nie ma propozycji rozsądnych, przemyślanych i uzasadnionych ekonomicznie. Za niekompetencję i ignorancję tzw. klasy politycznej zapłaci zawsze obywatel. Tym razem padło na rodziców przedszkolaków.
 
Komu rodzice powinni podziękować....? Wszystkim bez wyjątku posłom i senatorom, a szczególnie ucałowania dla pani minister Hall.
 
Jakie jest optymalne wyjście z tej sytuacji....? Zawiesić wykonanie ustawy o obowiązku nauki w szkole dla sześciolatków.
 
Jak zmusić polityków do podjęcia takiej decyzji...? Oj, to proste... wystarczy zatrzymać wszystkie pociągi lub zaprosić górników do Warszawy.
 
Pozdrawiam.
 
 
 
 
 
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka