Wczoraj w czasie pokazów lotniczych doszło do katastrofy.
Zginął doswiadczony pilot
Jak mogło do tego dojść, skoro jego samolot zahaczył tylko o wodę, nawet nie o błoto...
I się ropzadł....
Rozpadł się w momencie, kiedy wychodząc z ryzykownej ewolucji leciał już niemal rówmolegle do powierzcni akwenu. Kiedy tylko o nią zahaczył. Kiedy prawie, prwaie miał wzbić sie w górę ponownie....I kiedy jego prędkośc była juz stosunkowo niska...
Jak to możliwe, że samolot nie zachował się, jak blogerska "puszka," tylko jak jakiś wazon?
Cześć pamięci dzielnego pilota, któremu tym razem się nie udało....
Ale ja się pytam, czemu się ten samolot nie ślizgnął na tej wodzie, jak kaczka?
Czemu on się tak pokawałkował?
I ja się pytam, gdzie był wtedy Putin, proszę społeczeństwa?!