Bankster Bankster
1341
BLOG

Bankstera historia III RP

Bankster Bankster Polityka Obserwuj notkę 17

Bankster to rodzaj gangstera. Podobnie należy on do mafii o wpływach sięgających tak daleko, że społeczeństwa z ich legalną władzą nie mają najmniejszych szans na oczyszczenie się z tej mafii. Banksterzy mają w kieszeni wszystkich, którzy są jakoś powiązani z realną władzą – wysokich urzędników, wpływowych dziennikarzy, bogaczy. Podobnie jak gangsterzy – dla swoich celów nie cofną się przed najbardziej brudnymi metodami niszczenia ludzi. A co może być celem tak potężnej organizacji? Może zdobycie wielkich pieniędzy? Sądzę, że nie. Na tym etapie pieniądze nie stanowią dla nich żadnego problemu. Pieniądze są w ich rękach raczej swego rodzaju medium napędowo-sterującym, przypominającym ciecz hydrauliczną w wielkiej machinie, przy czym banksterzy pilnują dostępu do zaworów i przepustnic. Sądzę, że ich celem, do którego dążą z powodzeniem, jest władza absolutna nad poszczególnymi regionami świata, a docelowo nad światem (rząd światowy, NWO). Władza absolutna oznacza tu absolutną kontrolę nad każdym człowiekiem. Mój nick może nie znaczyć nic, ale może też być skromnym przypomnieniem tego fatum ciążącego nad światem.

Mogę podejrzewać, że kategoria narodowości nie jest szczególnie istotna wewnątrz grupy banksterów. Niektórzy twierdzą, że pewne narodowości są tam uprzywilejowane, ale chyba nie o to chodzi. Bardziej istotne są raczej miasta, w których koncentruje się władza, oraz bliskość (niekoniecznie geograficzna) do takiego miasta. Polska jest na dalekich peryferiach centrów władzy. Jak to się mówi, jesteśmy klientem, neokolonią. W tym ujęciu historia lat po 1989, która była przedmiotem niejakich nadziei pewnego pokolenia Polaków, pokolenia, które wyniosło te nadzieje z – jak się wtedy wydawało – doniosłego zdarzenia, a mianowicie upadku komunizmu, otóż historia ta była czymś innym niż się powszechnie przyznaje w debacie publicznej (wolnej? nieocenzurowanej?). Nie było żadnego samostanowienia.

Z pobieżnego przeglądu tej historii wyłaniają się dwa główne okresy i trzeci, który za chwilę się zacznie. Pierwszy okres obejmuje lata 1989–2005. To lata likwidacji narodowego majątku na skalę przemysłową. Dla ułatwienia tego procederu władzę w kraju oddano w ręce krajowych mafii w sensie dosłownym. Były dziesiątki wielkich afer, jak FOZZ, i wielkie mafie, jak mafia paliwowa. W latach 2000–2005 mafie nieco się ucywilizowały, a wielu zwykłych gangsterów powsadzano do więzień, gdzie – co chyba nie powinno nas specjalnie dziwić – zapanowała wśród nich epidemia samobójstw. Stopień cenzury panującej w mediach był wręcz niewiarygodny nawet z dzisiejszego punktu widzenia, gdy także nie można mieć do mediów żadnego zaufania. Łatwo dziś zapomnieć, że przez te kilkanaście lat w mediach praktycznie nie pojawiała się nawet nazwa głównego koordynatora polskich mafii – WSI. Praktycznie nie istniały prawicowe media. Nie można było pomarzyć nawet o takiej cukierkowo-brukowej wersji prawicowego dziennikarstwa, z jaką mamy do czynienia obecnie (Do rzeczy, W sieci, TV Republika itp.)

O tym, że najważniejsi politycy tego okresu byli zwykłym agentami komunistycznych służb, a zatem – osobami całkowicie niesamodzielnymi – albo nikt nie wiedział, albo można było sobie o tym pogadać przy rodzinnym obiedzie, a nie na forum publicznym. Wymieńmy ledwie kilku: Lech Wałęsa – TW Bolek, Aleksander Kwaśniewski – TW Alek, Andrzej Olechowski – TW Must, Michał Boni – TW Znak… Uważam za charakterystyczny paradoks tego okresu to, że najbardziej poruszające społeczeństwo wybory w tym okresie – niespotykana frekwencja 68,23% w drugiej turze wyborów prezydenckich 1995 – były wyborami pomiędzy dwoma agentami SB – Lechem Wałęsą i Aleksandrem Kwaśniewskim. Gdybyśmy wiedzieli wtedy to, co wiemy dziś, to na te wybory nie poszedłby pies z kulawą nogą.

Kolejny okres III RP to lata 2005–2015, które najkrócej można nazwać okresem upokorzeń i oszustw wyborczych. Na początku tego okresu nastąpiło społeczne ożywienie, którego trudno nie wiązać ze znakiem na skalę światową, jakim była śmierć Polaka – Jana Pawła II. W pogrzebie z zachowaniem należytej powagi uczestniczyły osobiście miliony ludzi z całego świata oraz prezydenci niemal wszystkich państw. Do dziś nawet osoby na co dzień dość obojętne na medialne wydarzenia przyznają, że na wspomnienie Wiatru zamykającego księgę na trumnie Jana Pawła II przechodzi je dreszcz. Wynik wyborów w 2005 okazał się wbrew nastrojom lansowanym w mediach. Nastąpiło podwójne – prezydenckie i parlamentarne – zwycięstwo wyborcze PiS. Upokorzenia zaczęły się od skutecznego sformatowania nastrojów społecznych. Wbrew wszelkiej logice i jasności myślenia zostaliśmy zmuszeni, by uwierzyć, że Jarosław Kaczyński jest jednocześnie zaściankowym katolikiem, faszystą i bolszewikiem. Następowała prowokacja za prowokacją w stosunku do urzędującego prezydenta, Lecha Kaczyńskiego. Na ogólnopolskiej antenie Wojewódzki i Figurski ogłosili, że prezydent Polski jest małym, głupim, niedorozwiniętym umysłowo człowiekiem. Trudno zrozumieć, jaki mogliby mieć realny powód do aż takiej nienawiści. W pewnym zakresie zawieszono nawet funkcjonowanie norm prawnych, wprowadzając pojęcie słusznego „obywatelskiego nieposłuszeństwa”. To skuteczne zmuszenie naszego społeczeństwa do reagowania na medialne doniesienia w pewien wyćwiczony sposób było pierwszym wielkim upokorzeniem.

W tym okresie zaczęła jednak pękać nieoficjalna, ale skuteczna cenzura z czasów pierwszego okresu III RP. Internet, a w pewnym stopniu też inserty do czasopism, pozwoliły na to, by każdy zainteresowany mógł obejrzeć „Nocną zmianę”. Zaczęły się sypać informacje o współpracy z SB kolejnych osób publicznych. Nawet później, już po oficjalnym ujawnieniu, że Lech Wałęsa faktycznie współpracował z SB jako TW Bolek, w oficjalnym obiegu nie przestała obowiązywać lukrowana historia „Solidarności” i III RP. Ta lukrowana historia do dziś funkcjonuje w polskich podręcznikach i w hasłach na temat Polski w zagranicznych encyklopediach. Ważne jest jednak to, że zdaliśmy sobie sprawę jak bardzo spróchniała jest ta wizja i żadne oficjalne akademie „ku czci” tej świadomości już nie zmienią. W mediach z wielkimi oporami zaczęli dochodzić do głosu prawdziwi bohaterowie „Solidarności”: Walentynowicz, Wyszkowski, Gwiazda. Ich wystąpienia krążyły w sieciach wymiany plików. W 2005 powstał YouTube, a w 2006 Salon24 (tak, tak). 24.05.2006 w Sejmie przegłosowano ustawę o likwidacji WSI. Za likwidacją opowiedziały się wszystkie kluby za wyjątkiem SLD, który był przeciwko. Znaczącym odstępstwem od tej reguły był jedyny członek PO, który zagłosował przeciwko likwidacji WSI – Bronisław Komorowski.

Wielkim upokorzeniem dla Polski był sam fakt dojścia do władzy dramatycznie niekompetentnych ludzi Donalda Tuska oraz nieudolnego Bronisława Komorowskiego. Kulminacją upokorzenia był oczywiście dzień 10 kwietnia 2010 roku. Było to przedstawienie zaaranżowane na niespotykaną skalę. Osobiście mogę je porównać do 11 września 2001 w Nowym Jorku przy zachowaniu różnicy wynikającej z proporcji obu zdarzeń. Przedstawienie zostało tak zaaranżowane, by na wieki zostały z nami upokarzające memy: zbliżenie polskiego godła unurzanego w smoleńskim błocie, polski urzędnik jęczący w świetle kamer „izwinitje druzja” adresowane do ponurych rosyjskich jednostek OMON, Donald Tusk w objęciach Putina, wreszcie ta nieszczęsna brzoza. Trzeba to powiedzieć. Cały aparat państwowy a za jego sprawą duża część uprzednio już sformatowanego społeczeństwa polega na narracji mówiącej o tym, że duży samolot pasażerski rozpada się na setki tysięcy części za sprawą uderzenia w małą brzozę. Ta brzoza uruchamia diabelski ciąg zdarzeń: urwanie skrzydła, obrót samolotu wokół osi i upadek, który przypieczętował katastrofę i śmierć wszystkich osób na pokładzie. To państwowe oszustwo pozostaje naszym wielkim upokorzeniem. Naszym upokorzeniem jest tak długie trwanie przy władzy osób blisko powiązanych z tą tragedią. Donald Tusk, który 3 dni przed 10 kwietnia lądował na tym samym lotnisku. Bronisław Komorowski, który przejął władzę po Lechu Kaczyńskim. Ewa Kopacz, która z takim „zaangażowaniem” nadzorowała składanie szczątków ofiar w trumnach w Moskwie, że do dziś są uzasadnione wątpliwości co do tego, czy pochowane zostały właściwe osoby i czy nie doszło do profanacji zwłok.

System demokratyczny z przyległościami okazał się w XX wieku skutecznym narzędziem działania banksterów. Czy w takim razie uciekają się oni wprost do oszustw wyborczych? Myślę, że tylko w ostateczności, gdy jest to z pewnych względów absolutnie niezbędne. W innych przypadkach wystarcza im formatowanie społeczeństw i ewentualne powtarzanie wyborów do skutku. Pierwsze oszustwo miało miejsce w przypadku referendum w 2003 w sprawie przystąpienia Polski do UE. Z pewnością nie został zmanipulowany wynik, natomiast z pewnością została zmanipulowana frekwencja. Profilaktycznie zarządzono – pierwszy i jedyny raz w historii Polski – referendum dwudniowe, ale i to nie pomogło. Frekwencja w ten upalny weekend była dramatycznie niska i żadną miarą nie mogła wynieść ogłoszone oficjalnie 58,85%.

Na poważnie za naginanie wyborów zabrała się lokalna mafia po 2007 roku. Najbardziej jaskrawe przypadki to wybory prezydenckie 2010 oraz wybory samorządowe 2014. Wydaje się, że ten sposób działania właśnie się wyczerpał. Po wyborczej kompromitacji w 2014 każde następne oszustwo powodowałoby lawinową erozję całego systemu, co najwyraźniej tymczasowo nie jest na rękę banksterom. Stoimy więc po tych wszystkich latach przed opcją wyboru. Możemy uwierzyć oszukańczym mediom z lewej i z prawej strony, że polityka to ogłupiający teatr, że prawdziwy intelektualista, jak już naprawdę nie może głosować na PO, nawet z zatkanym nosem, to nie idzie do wyborów wcale. Musimy jednak stanąć przed prawdą o tym, że kolejny okres dziejów III RP właśnie kończy się w tych dniach. Następny okres jest niewiadomą. Nie zdarzy się żaden cud, a lepiej to już było – o tym wszyscy wiemy. Jednak powierzenie władzy dotychczasowemu układowi – a będzie to każdy z tamtej strony, czy to następca Kopacz, czy Palikot, czy inna kukła wyciągnięta z kapelusza – jest w tym momencie równoznaczne z narodowym samobójstwem. Nie wiemy nic o zakulisowych grach, niczego nie możemy być pewni, a jednak musimy zagłosować na PiS. Mamy większość, ewidentnie wykazały to wybory prezydenckie. Trzeba to teraz mocno i wyraźnie potwierdzić w wyborach parlamentarnych, bez kompromisów. PO miała długotrwałą pełnię władzy i szansę na dokonanie zapowiadanych przez lata zmian na lepsze, a zostawia po sobie polityczne zgliszcza. Teraz trzeba tę szansę dać PiS. W ten sposób przekonamy się naocznie, kto w tym wieloletnim sporze miał rację, a kto od początku nas oszukiwał.

Bankster
O mnie Bankster

A miało być tak pięknie...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka