Grim Sfirkow Grim Sfirkow
3716
BLOG

Nieuctwo sprzyja prawicy i zabija lewicę?

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Społeczeństwo Obserwuj notkę 53

Wczoraj dotarły do mnie dwie informacje. Pierwsza to wynurzenia niejakiego "Krzysia" Pacewicza, syna "tego" Pacewicza, który (syn, nie ojciec) chciałby wysłać do Oświęcimia młodzież w wieku 13-19 lat, albowiem nie  podobają  mu się jej poglądy polityczne. Trudno o wyraźniejszy sygnał bezradności jego środowiska i pokrewnych wobec tracenia wpływu na Polaków, szczególnie młodych.

Tego samego dnia moja żona pokazała mi parę klasówek. jakie ostatnio sprawdziła (młodzież licealna). Trrrragedia... Ale w sumie, w "moich czasach" też się trafiali różni. Problem w tym, że teraz takie głąby zdają z klasy do klasy ( można kontynuować naukę w szkole średniej nawet z dwiema niedostatecznymi). A potem zdają maturę! I idą na studia!

Myślę, że te sprawy są paradoksalnie związane ze sobą. Nie chodzi mi oczywiście o to, że prawica to głąby, a lewica to intelektualiści. Bywa wręcz na odwrót, na co są liczne przykłady. Fakt, że w Polsce bycie lewicowcem, czy lewakiem oznacza przynależność do wyższej warstwy społecznej, a prawicowość często wręcz przeciwnie, ale to raczej kwestia autoidentyfikacji i aspiracji, a nie ilorazu inteligencji. Problem leży w czymś innym.

Myślę, że lewica właśnie ginie z własnej ręki i nie zdaje sobie z tego sprawy. Jedną z przyczyn jej upadku są postulowane przez nią reformy w systemie edukacji, reformy wychodzące na przeciw uczniowi, dbające o każdego ucznia, wychodzące z założenia, że uczniowie chcą się uczyć, tylko zły (konserwatywny, wsteczny, średniowieczny, feudalny, opresyjny...) system szkolny im na to nie pozwala. Te założenia to oczywiście piramidalna bzdura, o czym moją szanowna małżonka przekonuje się na co dzień. Drugie zjawisko to upowszechnienie się szkolnictwa wyższego. Dziś każdy może zostać magistrem, a rozwój takiego szkolnictwa wyższego nie ma innego wytlumaczenia, niż pęd ku pieniądzom kadry naukowej.

Te dwa zjawiska razem dały postępującą dewaluację wyższego wykształcenia. Magisterka jest czymś oczywistym, nie budzi żadnego szacunku, na rynku pracy nie daje przewagi. Doktorat jest przepustką do środowiska naukowego, ale poza uczelnią liczy się tylko wtedy, kiedy dotyczy specjalności zawodowej, i to nie humanistycznej. Kiedyś profesor - humanista, a nawet doktor, był kimś bardzo szanowanym, kogo się słuchało, z kim się nawet jeśli nie zgadzało, to z szacunkiem i zachowaniem form. Dziś absolwenci szkół tzw. wyższych żadnego szacunku do kadry nie odczuwają.

Kadra naukowa sama zniszczyła własny etos. Tutaj aż prosi się o przytoczenie paru historyjek z życia szkół wyższych, jakie zasłyszałem od moich kolegów, którzy postanowili kontynuować karierę naukową. Nie wchodząc w szczegóły - żeby nie robić kolegom koło pióra, bo może przeczytają ich przełożeni, albo lizusy - donosiciele: podkładanie świń, pozamerytoryczne kryteria awansu i zatrudnienia, ot, takie drobiazgi.

Wreszcie afery z udziałem - było nie było - profesorów. Prof. Oleksy, prof. Belka. Ciekawe, czy jakaś część środowiska naukowego zdobędzie się na jakiś komentarz do "profesorskiego" języka Marka Belki? Profesorski autorytet bywał nadużywany w celach politycznych. Przykładem jest "profesor" Bartoszewski. Z drugiej strony, niewątpliwi profesorowie, akademicy, naukowcy, którzy głosili niepoprawne poglądy, byli na łamach lewicowej prasy bezlitośnie wyszydzani. Przykład z ostatnich dni to profesor Chazan. Przypuszczam, że w ferworze nienawiści żaden z atakujących go publicystów nie pomyślał, że jednak atakuje nie byle kogo, tylko naukowca, profesora, lekarza, człowieka ratującego życie. Że tym samym niszczy autorytet całej kadry profesorskiej, a nie tylko tej niesłusznej, katolickiej, konserwatywnej, czy po prostu takiej, która jest wierna swoim przekonaniom wbrew oczekiwaniom mediów.

Podsumowując: środowisko akademickie, w dużym stopniu lewicowe, proeuropejskie, zaprzepaściło swój społeczny autorytet. Zaprzepaściło go z jednej strony poprzez dewaluacje wykształcenia, poprzez zbyt łatwy dostęp do studiów wyższych, poprzez nadużywanie akademickich stanowisk do łatwego zdobywania pieniędzy, oraz poprzez nadużywanie autorytetu naukowego w sprawach politycznych. W tej ostatniej sprawie wina środowiska akademickiego leży nie tyle w czynnym opowiadaniu się po którejś ze stron sporu politycznego, co raczej na przyzwalaniu, by krzykliwa grupka lewaków zakotwiczonych na uniwersytetach nadużywała autorytetu wyższej uczelni do głoszenia swoich skrajnych poglądów (przykład kliniczny - Magdalena Środa). Środowisko naukowe grzeszy bezczynnością także w przypadku atakowania "niesłusznych" profesorów za ich poglądy.

W ten sposób, po dwóch dekadach takiego procesu, różne "Krzysie" Pacewicze (swoją drogą, zdrobnienie imienia świadczące o zdziecinnieniu, "zbuntowani" rodzice ala rok 68 wychowali dzieci, które nie potrafią dorosnąć) budzą się z ręką w nocniku: co się dzieje: pracujemy na uczelniach, wydajemy mądre artykuły, książki, robimy doktoraty, a tu nikt nas nie słucha? Wszyscy mają nas w de? Ale jak to!

A no tak to. Autorytet wyższej uczelni wynikał z wysiłku, jaki trzeba było włożyć aby się na nią dostać. Wynikał z postfeudalnego dostojeństwa profesury. Z "kocuwy", jaką ze strony nauczycieli przechodził przygotowujący się do matury uczeń. Przechodząc to wszystko student, albo i niedoszły student, nabierał do nauki i do naukowców szacunku. Nabierał go także do ich poglądów.

Niszcząc cały ten system, lewicowe elity same zniszczyły fundament swojego autorytetu. Nie nauczyły młodych ludzi moresu dla autorytetu, więc młodzi sami go nie nabyli. Zamiast myśleć pojęciami z książek uznanych za mądre, młodzi Polacy muszą się posługiwać tzw. "chłopskim rozumem". A w konkurencji "na chłopski rozum", to lewica leży i kwiczy po prostu. Nawet nie dlatego, że nie ma argumentów. Znalazły by się, i ja bym takie potrafił znaleźć. Sęk z tym, że lewica tak się przyzwyczaiła do siły autorytetu, że zaprzestała poszukiwać argumentów, przestała dyskutować, straciła kontakt z codzienną rzeczywistością i ze zwykłymi ludźmi. Dlatego w momencie, kiedy ani autorytet wykształcenia, ani "europejskości" już nie działa, lewica widzi przed sobą tylko rozwiązanie totalitarne.

 

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo