Pare tygodni temu opisalem (ogolnie i pobieznie, jak to ja) "sytuacje z mleczarzami" (Wisconsin) i jej implikacje na generalna elekcje za piec miesiecy poniewaz te wybory w WI stanowia dokladnie starcie dwoch filozofii rzadzenia - Demokratow Obamy i Republikanskiej opozycji. Od tego czasu (mojej notki) sytaucja, jak to zwykle sytuacje, rozwinela sie decydujaco - jednym ku rozpaczy, drugim ku radosci.
Dzis nikt nie ma wiekszych watpliwosci, ze urzedujacy Gubernator Scott Walker nie zostanie odwolany i wygra - we wszystkich sondazach prowadzi z rywalem z nadania Demokratow, Barrett'em, burmistrzem Milwaukee - w niektorych nawet o wiecej niz 6 punktow procentowych. Ostatnim razem obaj starli sie w slawetnym 2010 roku i Walker wygral z Barrett'em o 6%. Obama - ktory ponoc jeszcze miesiac temu rozwazal pomoc Barrett'owi - zdecydowal sie nie angazowac w kampanie, slusznie rozumujac, ze moze najwyzej zaszkodzic swemu kandydatowi i sobie.
Rozni eksperci wiec prognozuja jak interpretowac wynik wyborow w WI w najblizszy wtorek w kontekscie generalnej elekcji. Jesli Walker niespodziewanie przegra, to ich zdaniem Obama ma w kieszeni listopad; jesli Walker wygra o 1-5%, to bedzie wyrownana elekcja. Jesli Walker wygra o wiecej niz 6%, bedzie to bardzo zly znak dla szans Obamy, bo wtedy WI zapewne zaglosuje na Republikanina, a ponadto sasiadujace stany - Minnesota i Iowa - rowniez przejda do GOP.
Zobaczymy co bedzie - i czy eksperci maja racje.
P.S. Ciekawostka - Milwaukee - procentowo - ma najwieksza Polonie w USA - ok 10%. Bedzie wiec interesujace, jak tam zaglosuja na "ziomala" partyjnego Baracka Obamy, po jego "gafie".