Szok i niedowierzanie - tak mozna w dwoch slowach ujac wyrok SCOTUS w sprawie Obamacare.
Szok - bo tzw. "indywidualne zobowiazanie (individual mandate)" okazalo sie konstytucyjne - choc ostatecznie okazalo sie, ze nie wynika z prawa Kongresu do "regulowania miedzystanowego handlu", ale z prawa Kongresu do nakladania podatkow - slowem, placenie grzywny za niewykupienie ubezpieczenia jest podatkiem i Konstytucja tego nie zabrania. Niedowierzanie - ze Naczelny Sedzia Roberts a nie Sedzia Kennedy okazal sie jezyczkiem u wagi i jego glos zadecydowal. Dla mnie na pewno wyrok jest zaskoczeniem, a fakt iz to Roberts sie przefarbowal, szokiem. Po obserwacji reakcji spoleczenstwa i mediow oraz po przemysleniu, doszedlem tez do wnioskow odwrotnych od poprzednich moich opinii - ze jakikolwiek wyrok SCOTUS bedzie dla Baracka Obamy niekorzystny - ten jest dla niego najlepszy.
Pomijajac wszelkie spekulacje - prawne i nie tylko - co spowodowalo iz Roberts dolaczyl do lewego skrzydla Sadu, jakkolwiek moze to byc ciekawe i pouczajace z akademickiego punktu widzenia (postaram sie napisac na ten temat notke niedlugo), to jednak realnie tylko reperkusje tego werdyktu sa naprawde istotne.
Generalne odczucia oponentow Obamacare po wyroku SCOTUS'a sa takie, ze dobrze sie moze i stalo, bo to jeszcze bardziej zmobilizuje elektorat przeciwko Obamie. Teraz nie ma juz innego wyjscia, trzeba bedzie wybrac Romney'a (ktory przysiega na wszystkie Mormonskie i inne swietosci ze pierwszego dnia zawiesi implementacje Obamacare i zacznie procedure w Kongresie coby prawo uchylic) oraz upewnic sie, ze Izbie oraz Senacie bedzie Republikanska wiekszosc. W wypadku reelekcji Obamy bowiem nic nie da wiekszosc w Senacie i Izbie - Obama zawetuje i nie ma sily, zeby zebrac konieczne 2/3 zeby veto uchylic. To zdobycie Senatu, Izby i Bialego domu jest wykonalne, choc na pewno latwo nie bedzie. Z drugiej strony, zwolennicy Obamacare tez wiedza, ze jest doskonala szansa - w zasadzie wystarczy tylko reelekcja Obamy, by ACA zostalo na zawsze; taki "focus" bardzo pomaga.
Cala ta spekulacja - o mobilizacji elektoratu antyObamacare - ma na pewno pewne podstawy, chocby takie, ze sondaze opinii publicznej od poczatku wskazywaly na niepopularnosc tego prawa, oscylujaca w okolicach 60% (50% obecie uwaza iz decyzja SCOTUS im sie nie podoba). Nie ma sie jednak co ludzic, ze do sporej czesci oponentow przemawial glownie argument niekonstytucyjnosci (media niechetne Obamie bardzo to naglasnialy) - ten argument teraz ostatecznie upadl i to musi miec konsekwencje. Glowna konsekwencja bedzie na pewno to, ze sama Obamacare zostanie przez te czesc elektoratu zaakceptowana, tym bardziej, ze najpierw wchodza w zycie "cukierki", kijek bedzie pozniej - wiec pozniej beda uwazac, ze to i owo moznaby zmienic, ale wtedy bedzie po herbacie. Na dzis wiec - jest to jednak jest juz zasadniczo rozny argument w kontekscie elekcji w listopadzie. Nie ma co tu stwierdzac oczywistego, ze wymusza to wybor strategiczny dla kampanii Mitta Romney'a, ktory jest ciezki - z jednej strony, grozi antagonizowaniem "hardcorowych" oponentow Obamacare, z drugiej - zniechecic moze "legalistow".
Wyglada tez na to, ze decyzja SCOTUS w/s Obamacare ma wszystkie cechy slawnej decyzji Roe vs Wade z 1973 roku ktora zalegalizowala aborcje w USA w oparciu o prawo do prywatnosci. Jak zauwazyl kiedys Victor Hugo, najtrwalsze na tym swiecie sa rozwiazania prowizoryczne, i dlatego nie ma nic na swiecie bardziej wiecznego niz drewniane ogrodzenie i kupa kamieni. Mozna bedzie dodac do tego tez dwie decyzje SCOTUS - Roe vs Wade i National Federation of Independent Business vs. Sebelius.
