Godzine temu Hillary Clinton, Sekretarz Stanu, w wywiadzie dla CNN wziela na siebie calkowita odpowiedzialnosc za niedociagniecia w zabezpieczeniu bezpieczenstwa konsulatu w Benghazi (Libia) ktorych wynikeim byla smierc ambasadora USA i trzech innych pracownikow.
Nie wiem, co o tym myslec - jest to rozwoj sytuacji, ktory tak zaskakuje, ze trudno na szybko zrozumiec, jaka jest w tym gra. Niewatpliwie, jakby nie patrzec, to Departament Stanu odpowiada za takie rzeczy, wiec formalnie jest to w porzadku.i jakos moze dobrze nawet swiadczy o Hillary, ze rozumie, na czym polega jej odpowiedzialnosc.
Jakby jednak nie bylo, jest to niewatpliwie wskazowka, ze kampania Obamy staje sie desperacka - jesliby bowiem czuli sie tak silnie, jak utrzymuja, to raczej wzieliby szanse, ze jakos ta sprawa Libii sie bedzie sie najwyzej ciagnac jak smrod w gaciach, w sumie moze kosztowac troche zgryzot, ale media pomoga i sie rozejdzie. Wileu Demokratow uwazalo - zapewne nie bez racji, ze percepcja sukcesu w polityce zagranicznej Obamy w duzej mierze byla zasluga Hillary Clinton. Druga rzecz - ktora zapewne oponenci BO bede teraz przynajmniej aluzyjnie eksploatowac to sprawa Eric'a Holder'a - Prokuratora Generalnego, ktory mial swoje "klopoty przywodcze" calkiem niedawno i to dosc podobne do Hillary, a ktorego Obama "uratowal" uzywajac "przywileju adminstracyjnego". Holder jest mezczyzna i Afroamerykaninem, Hillary zas kobieta, niestety, biala, Ze wszystkim, caly ten rozwoj sytaucji zapewne zwdzieczamy bardzo "udanej" debacie Joe Biden'a, ktory chyba sforsowal reke Obamy utrzymuajc ze ani on, ani Obama nie wiedzieli, co sie dzialo w Benghazi i stad takie a nie inne byly na poczatku reakcje Bialego Domu.
Bedzie tez ciekawe, co na to wszystko powie Bill Clinton.
