Lech Wałęsa:
- Niech on (Jarosław Kaczyński - przyp. B.) przestanie wyciągać, bo wiele rzeczy jeszcze się dowie, których nie należałoby powiedzieć, bo Lech nie żyje, a jak będzie wyciągać, to będziemy wyciągać argumenty i to dowody niepodważalne, więc proszę go, niech zaniecha tego (...)
- Co on wyprawia, on niszczy naprawdę imię Lecha, gdzie moglibyśmy przymknąć (oczy) na parę rzeczy. Niech będzie już bohaterem, w porządku przymknijmy oczy - dodał b. prezydent. - Ale jeśli on będzie prowokował, opowiadał głupoty i wynosił w taki sposób brutalny, bezczelny, kłamliwy, to trzeba będzie reagować - zapowiedział Wałęsa.
1. Mocne słowa. Nie śmiem nawet się zastanawiać co miał na myśli Lech Wałęsa. Jako prezydent ma pewną tajemną wiedzę, do której może się odwoływać, a jeśli ma to dlaczego nie sprzątnie drugiego Kaczyńskiego? Dlaczego nie załatwi reżimu raz na zawsze. Dlaczego nie wykorzysta jej i nieoczyści przedpola Tuskowi do państwa miłości?
2. Słowa Lecha Wałęsy są także gorzkie dla samej Solidarności. Jeśli Wałęsa przegrywa sprawę o nazewnictwo to też coś oznacza. To daje rozumienia, że książki Zyzaka, Cenckiewicza i innych nie są z palca wyssane. Że Solidarność prawdopodobnie, niezależnie od "odniesionego" sukcesu psuła się od góry, od środka i od dołu.
3. Kogo ma na myśli Lech Wałęsa mówiąc "my"? I jak zechce zareagować były prezydent? Niezależnie od tego co ma na Lecha Kaczyńskiego czy można szargać i odgrażać się naruszeniem dobrego mienia i pamięci pozostałej po Lechu Kaczyńskim?
4. I trzeba zaznaczyć, że Lech Wałęsa nazwał swego tragicznie zmarłego następcę bohaterem S.