boguty boguty
612
BLOG

Trzeba coś z tym zrobić

boguty boguty Polityka Obserwuj notkę 33

Zastanawiam się, co na to wszystko Adam Michnik. Proszę się nie śmiać, już od dłuższego czasu ten parneński pustelnik to chyba niezupełnie to samo, co Gazeta Wyborcza. Dobre teksty przeżywają nie tylko autorów, przeżywają także ich intencje, a i autorzy czasem odczytują własne dawne myśli na nowo. Może i ten autor by skonfrontował swoje ówczesne prognozy ze stanem obecnym, gdyby ktoś go o to zapytał? Sporo się sprawdziło, choć w zupełnie innej konfiguracji, niż się spodziewał... tak to już jest z futurologią. Niemniej kierunek świetnie wyczuł... Swego czasu Michnik wyraził parę wielce interesujących spostrzeżeń na temat Restauracji i języka nienawiści towarzyszącego zabójstwu Narutowicza. Pasują jak ulał do Polski po łódzkim mordzie politycznym. Dzisiaj mord na Narutowiczu służy jako rodzaj broni publicystycznej, używanej przez rozmaite strony rozmaitych sporów i niekiedy zapomina się, że to nie słowa doprowadziły do śmierci pierwszego prezydenta odrodzonej Polski, a konkretne, polityczne interesy: w Polsce niemal powiódł się zamach i przejęcie władzy przez faszystów. Mowa nienawiści nie była przyczyną śmierci Narutowicza, ona miała go „tylko” uzasadniać. Miała inspirować, gromadzić elektorat skłonny wesprzeć faszystowski zamach na władzę. Mowa nienawiści kreuje żołnierzy gotowych do maszerowania i wypełniania rozkazów nawet najbardziej okrutnych, pobudza do działania wariatów, ale sama w sobie nie zabija. Współcześni często cytują artykuł Stanisława Strońskiego „Ich prezydent” z 10 grudnia 1922 r., w którym można między innymi przeczytać „wybór ten zdumiewająco bezmyślny, wyzywający, jątrzący, wytwarza stan rzeczy, z którym większość polska musi walczyć". I zawalczyła. Już 16 grudnia 1922 r., Eligiusz Niewiadomski oddał trzy śmiertelne strzały w plecy pierwszego prezydenta odrodzonej Polski. Słowa Strońskiego opatrywane są, i słusznie, przymiotnikiem „haniebne” - ale, w takim razie, jakim komentarzem opatrzyć dużo dosadniejsze słowa o „dorzynaniu”, „bydle” „patroszeniu” etc. wypowiadane przez przedstawicieli dzisiejszej władzy na temat dzisiejszej opozycji?

Współczesny słownik mówców nienawiści jest wyraźnie mocniejszy od przedwojennego, choć niekoniecznie dlatego, że dzisiejsi politycy Platformy Obywatelskiej nienawidzą intensywniej niż przedwojenni faszyści. To sama mowa nienawiści zdewaluowała się na skutek nazistowskiej kampanii propagandowej towarzyszącej Shoah. Jednak mowę nienawiści zawsze łatwo rozpoznać, czy wyrażana słabiej, czy mocniej, stale zawiera w sobie pragnienie krwi, pogardę i wykluczenie. Rzecz w szczegółach... wykluczenie z tekstu Strońskiego jest zupełnie innego rodzaju wykluczeniem, niż to, o jakim piszą publicyści na gorąco po mordzie w Łodzi. Jest wykluczeniem sprzed Holokaustu. Stroński afirmuje wrogość wobec OBCYCH, ale ci OBCY są ludźmi. Po mordzie politycznym w Łodzi publicyści zwracają uwagę na DEHUMANIZACJĘ opozycji, obecną we współczesnym języku władzy.

Dehumanizacja to już totalitaryzm. Świat Shoah.

Wykluczanie osób ludzkich z gatunku homo sapiens to specjalność bardzo szczególnej ideologii. Zresztą, odbieranie babciom dowodów osobistych, również. Donald Tusk reaguje na mord w Łodzi apelem o „wyciszenie emocji” i „wygaszenie konfliktów” - a identyczne apele można było znaleźć, i to całkiem często, w przedwojennej prasie niemieckiej sprzyjającej Hitlerowi: po co szumieć po takiej czy innej Nocy Kryształowej, wyciszcie się, a władza z powagą ustali, co się stało... Specyfiką tego rodzaju apeli jest bowiem, że są kierowane do ofiar, nie sprawców. Sprawcy nie szumią po tym, co sami zrobili, więc apelować do nich nie trzeba. Natomiast powojenne, niemieckie elity szczycą się zupełnie odwrotną praktyką – po pewnym mordzie politycznym niemieccy przywódcy nie apelowali o spokój i „wyciszanie”, a przeciwnie, demonstrowali głębokie oburzenie. Wezwali ludzi do Marszu Milczenia i sami poszli na jego czele. To wystąpienie Tuska było chyba najbardziej absurdalnym ze wszystkich wystąpień premierów Polski po 1989 roku i jego następcom będzie bardzo trudno go przebić. Absurdalnym, ale i niebezpiecznym, bo jednak o czymś, właśnie bardzo haniebnym, świadczy. Powinien natychmiast, już pięć minut po otrzymaniu informacji, publicznie zagwarantować własnym autorytetem bezpieczeństwo biurom opozycji politycznej, osobom tam przebywającym, a także działaczom opozycji.... a tego nie zrobił. Powinien postąpić tak, jak powojenne, niemieckie elity, a nie apelować o „spokój i rozwagę”. Czy to już jest sygnał w stronę elektoratu, że ma w trosce o własne życie szerokim łukiem omijać biura PiS oraz ich deklaracje członkowskie, czy nie, niech to każdy we własnym sumieniu i własnym rozumem rozstrzyga. W każdym razie właśnie tu jest miejsce, gdzie kończy się kwestia języka, a zaczyna interes – i to haniebny interes. Nie tylko dlatego, że - zdaje się - apel Tuska jest skierowany wyłącznie do PiS, a posła Palikota, Niesiołowskiego czy dziennikarskich poputczików już nie dotyczy. Gwarancja, której Donald Tusk nie wypowiedział, nie jest niczym szczególnym, a domaganie się takowej nie jest dziwactwem, lecz normą. To rodzaj rytuału, ale bardzo ważnego rytuału dyplomatycznego w demokratycznych państwach, sięgającego samych fundamentów państwa jako instytucji. Jeśli Tusk sam jest za głupi, aby wiedzieć, co się w takiej sytuacji robi, to ma do tego spin doktorów. Chyba, że nie zrobił tego celowo, a to już jest sięganie po korzyści władzy, właśnie z gatunku haniebnych. Co ma uzasadniać mowa nienawiści w wykonaniu prominentów Platformy Obywatelskiej, jaki elektorat gromadzić i jakie interesy uzasadniać, nie chcę sobie nawet wyobrażać. Za bardzo się boję, że rzeczywistość się okaże bogatsza, niż moja wyobraźnia.

Jest jeszcze coś. Po zastrzeleniu jednego, poderżnięciu gardła innemu przedstawicielowi opozycji, po deklaracji zawierającej „zlecenie na głowę” trzeciego, dowolna partia liberalna w dowolnym państwie na całej kuli ziemskiej w trybie natychmiastowym pozbyłaby się ministra wsławionego wypowiedzią o „dorzynaniu”. Politycy to krętacze, trudno się w nich doszukiwać autentycznego, moralnego oburzenia w dowolnej sprawie, ale tu skojarzenie jest zbyt bliskie, zbyt się kojarzy z podżeganiem, by autor tego rodzaju wypowiedzi mógł funkcjonować jako członek nawet bardzo cynicznego, ale demokratycznego rządu - i by ktokolwiek z kolegów partyjnych chciał go bronić. W paru państwach taki człowiek by w ogóle musiał zrezygnować z polityki... jako inspirator być może mimowolny, ale jednak.

Język nienawiści to nie tylko słownictwo wypychacza martwych zwierząt. Robi się prawdziwie źle, kiedy przyzwoici ludzie zaczynają mówić językiem nienawiści, zupełnie sobie z tego nie zdając sprawy. O tym, że pracownicy World Trade Center sami są sobie winni, mówili wyłącznie zwolennicy Osamy Ben Ladena. O tym, że Jarosław Kaczyński sam sobie jest winien, że go ktoś chce zabić, może mówić tylko miłośnik Adolfa Hitlera lub ktoś, kto u Benia Ladenia terminował. Doszukiwanie się przyczyny zabójstwa w ofierze zamiast w mordercy jest akceptowaniem mordu jako narzędzia polityki – nobilitowaniem terroru - oraz grą na elektorat, który np. taki oto komentarz wpisuje na portalu YouTube pod filmem z zatrzymania mordercy: „facet wziął sprawy w swoje ręce i szacunek mu za to bo wszyscy tylko pierdolą...” Jeśli język nienawiści w ogóle miewa jakieś szczyty, to właśnie jest to szczyt, na jaki mowa nienawiści może się wznieść. Na takie szczyty wzniósł się również Niesiołowski, komentując mord łódzki słowami „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. Gdyby takimi słowy jakiś Amerykanin skwitował zamach na WTC, to by już po pięciu sekundach siedział w tym samym pudle, co terroryści. Jest źle, gdy takie słowa znajdujemy na internetowych stronach Al Kaidy po każdym zamachu w USA czy Europie. Ale organizacje terrorystyczne ścigają wszystkie policje świata, a Platforma Obywatelska jest partią rządzącą w Nadwiślańskim Kraju, który coraz mniej przypomina Polskę. Jeśli tymi słowy zamachy na ludzkie życie kwituje partia rządząca, to zaczyna już być bardzo, bardzo źle. Nie tylko dla opozycji politycznej. Dla wszystkich obywateli, jak leci. Być może jakiś kolejny wariat zrozumie słowa pana Niesiołowskiego tak, że to fajnie, jak się zakupi pistolet i pójdzie z nim do kolejnego biura PiS, bo członkom PiS zabicie „się należy”. A być może terror uderzy w kogoś innego, bo raz wypuszczony z Puszki Pandory, bardzo trudno daje się pochwycić i zamknąć w pudełku. Zastanawianie się nad tym, czy morderca z Łodzi jest wariatem, ma tyleż sensu, co dywagacje nad stanem psychicznym Al Kaidy. Może był w WSI, może nie. Ale co to zmienia dla władzy? Polska właśnie przeżyła swój pierwszy zamach terrorystyczny – i to w formie, powiedziałabym, klasycznej – i władza MUSI się stosownie do tego zachowywać. Jeśli nie, to traci legitymizację. Dzisiaj pistolet i nóż, jutro bomba domowej roboty... wzorem tegoż Niesiołowskiego... Nawet w putinowskiej Rosji ani Putin, ani jego najbliżsi współpracownicy tak otwarcie nie pochwalali mordowania opozycji politycznej. I tak mamy kolejną eskalację: język nienawiści staje się powoli językiem terroru.

Przedziwnym zbiegiem okoliczności wstrząsowi związanemu z łódzkim mordem towarzyszy publikacja wywiadu z Francisem Fukuyamą, zresztą, wielce pesymistycznego w ogólnej wymowie. Powiada on „z dużych krajów kryzys najlepiej przeszły Chiny. ... Wszyscy chwalą Chiny, zazdroszczą, podziwiają kompetencje pekińskiego rządu w opanowywaniu kryzysu, jakiej nie wykazały demokratyczne rządy. Myślę, że to długo nie potrwa, ale na razie publiczna percepcja jest taka, że wprawdzie polityka odzyskuje przewagę nad rynkiem, ale demokracja przegrywa kryzys z autorytarną chińską wersją kapitalizmu.” No właśnie. U nas przegrywa jakby bardziej niż w Nowym Jorku czy Londynie. Że Platforma Obywatelska nie jest ugrupowaniem liberalnym, widzą to już nawet ślepi - za wyjątkiem sierot po POPiSie, doszukujących się w PO ludzi przyzwoitych. Nie ma takich w Platformie Obywatelskiej. Jedni wyrażają się językiem mniej, inni bardziej kulturalnym, ale cóż to za różnica? Nie każdy nazista wulgaryzował. I nie słowa, a interes... W tym ugrupowaniu nie ma ani jednej osoby, któraby zademonstrowała, że w jej interesie jest członkostwo w organizacji NIE posługującej się mową nienawiści. Przyzwoity człowiek by z tej organizacji wystąpił. Teraz, po mordzie łódzkim, po apelu Tuska i słowach Niesiołowskiego, jest zresztą po temu bardzo wyraźna okazja. Być może ostatnia, żeby z tego wyjść z twarzą. Ani to prawica, ani to lewica, tylko jakiś mutant na bakier z demokracją. Mutant posttotalitarny, mutant neototalitarny czy, jak chce Fukuyama, autorytarny mutant postkomunistycznego kapitalizmu. Pekińsko- moskiewskie centrum autorytarnej ekonomii kapitalistycznej odnosi sukcesy gospodarcze - i zdaje się, że Polskę trochę za bardzo znosi w tamtym kierunku... W każdym razie rozmowa z Fukuyamą zaczyna się bardzo inspirująco. Dziennikarz pyta: „Były premier Islandii jako pierwszy zachodni polityk stanie przed sądem za wywołanie kryzysu i zrujnowanie kraju. Co pan o tym myśli?” No właśnie. Polski kodeks karny zawiera stosowne kary za mowę nienawiści i podżeganie do ekscesów tego rodzaju, jak w Łodzi. Czy w Polsce w ogóle jeszcze można wymusić na sądach, by ten paragraf stosowały nie tylko wobec neonazistowskich, durnowatych kapel, ale i do neonazioli w garniturach i na poselskich etatach? Może nie, choć język nienawiści powinien być ścigany z urzędu, a wszystkich pięciu łysych durni chowających się po piwnicach z pewnością mniej zagraża ustrojowi RP niż nieobliczalna partia rządząca. Łysych durni trzeba karać, żeby się nie rozmnożyli, ale piewców nienawiści najłatwiej dziś znaleźć na ławach poselskich rządzącej większości – i ci szkodliwi są zdecydowanie bardziej.

Myślę, że sejmowa komisja śledcza jest bez sensu, gdyż znowu Platforma Obywatelska zagwarantuje sobie w niej większość. Bardzo łatwo się może okazać, że przedstawicielem PO w takiej komisji będzie właśnie pan Niesiołowski z kumplami... Trzeba przejść całą sądową drogę, mozolną, z cała świadomością, że droga przez sparaliżowany wymiar sprawiedliwości w Polsce jest koniecznym etapem, by wnieść sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Partię siejącą nienawiść i uzasadniającą mordy polityczne poglądami ofiar trzeba potraktować tak, jak się traktuje Al Kaidę. Urzędowo wykreślić z listy partii politycznych w Polsce, a osoby odpowiedzialne za język terroru - zapuszkować. Taki jest cel. Co do pana Niesiołowskiego... pierwszy raz w życiu zrobiło mi się smutno, że nie mam do kogoś dostępu, żeby mu osobiście napluć w parszywą gębę. Z powodów politycznych by mi się nie chciało. Z przyczyn zwyczajnie ludzkich. Zginął człowiek. Jego rodzina niemal w tej samej chwili, gdy się w ogóle dowiedziała o swoim nieszczęściu, została poinformowana przez pana Niesiołowskiego za pomocą telewizji, że zamordowany został sprawiedliwie i słusznie, bo mu się „należało”. Przedstawiciel władzy tak powiedział. Rodzina tego, co walczył o życie w szpitalu, pewnie wysłuchała pana Niesiołowskiego na szpitalnej poczekalni, czekając na chirurgów, aż wyjdą z sali operacyjnej i powiedzą, czy mają się szykować na pogrzeb, czy nie. Zapiera dech w piersiach, a słowa zamarzają w ustach, nieprawdaż... nawet najbardziej dramatyczny cytat z Michnika „kanalie! kanalie! kanalie!” w tych okolicznościach wygląda jakoś niemrawo.... mamy obecnie w Polsce sytuację, że parlamentarna większość narusza swoją propagandą nie tylko prawa obywatelskie, ale nawet Prawa Człowieka. To te prawa naruszył Niesiołowski wobec rodzin ofiar łódzkiego mordercy. Działacze organizacji człowieka, czy kochają PiS, czy nie, powinni zareagować na apel Donalda Tuska odwrotnie, niż ów sobie tego życzył: protestować. Protestować głośno i wyraźnie. Zresztą, akurat działacze organizacji praw człowieka są przyzwyczajeni do tego, że się ich wycisza... A wyciszanie ofiar? Ofiary MAJĄ PRAWO grzmieć i krzyczeć głośno CO TYLKO CHCĄ, BO TAKIE JEST PRAWO OFIAR. Także wtedy, jeśli władzy się nie podoba, co mówią. Próbując odbierać im głos, ośmieszając czy zahukując, władza narusza ich Prawa Człowieka. Takie byłoby orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Szerzenie nienawiści jest nie tylko mglistym terminem literackim. W polskim kodeksie karnym jest również jasną i zdefiniowaną kategorią prawną. O tym, czy dany język jest językiem nienawiści, decydują jego ofiary, a nie sprawcy. Tak jest zarówno w przypadku mobbingu w miejscu pracy, jak i w przypadku relacji politycznych większości do mniejszości. Prawo staje w obronie słabszego. Jeśli nie w Polsce, to Unia Europejska na pewno dysponuje środkami, by na rządzących Polską co nieco wymusić.

***

Narutowicz spodziewał się, że umrze z ręki ówczesnych faszystów. Po ekscesach 11 grudnia, kiedy sam został ranny, powiedział Józefowi Piłsudskiemu: „uprzedzono mnie, chciałem wziąć tę broń ze sobą, a strzelam bardzo celnie. Zostawiłem rewolwer na stole. Nie chcę się bronić”. No cóż. Postawa bohatera, którym zafascynowany był między innymi Adam Michnik. Tymczasem, mimo wstrząsu, kampania nienawiści nie ustała nawet na jeden dzień. Widocznie wampirom za mało trupów. Widocznie też w dawnym, szeroko rozumianym środowisku Michnika nikt tekstów Michnika nie czytał. Na przykład tego adresowanego do Cimoszewicza, gdy ów jeszcze był przed decyzją o rezygnacji z kandydowania na prezydenta RP. Zresztą, też z powodu działań Platformy Obywatelskiej, z uwzględnieniem szczególnej roli aktualnego Prezydenta RP. W tekście było również parę zdań o Narutowiczu. Józef Pinior czytający gazetę na tej samej ławce w parku, co ja, powiedział w pewnym momencie: „u licha, on go straszy!” No cóż, po latach okazuje się, że może nie straszył, tylko prorokował....

Ale zawsze można wpaść na wesoły pomysł, który człowieka i odstresuje, i przyniesie pożytek krajowi. Stylowy oraz skuteczny hapening na skalę krajową. PiS jako partia polityczna nic nie zdziała. Droga parlamentarna jest martwa, bo PO nie przestrzega reguł parlamentaryzmu. Skoro parlament nie, apelowanie do rozumu też nie, to pozostaje akcja obywatelska. Nieposłuszeństwo obywatelskie. Każdy obywatel zaniepokojony o własne życie, każdy, który uważa, że wypowiedzi posłów Niesiołowskiego, Sikorskiego czy Palikota są zachętą do zamachu na jego własne życie lub mogą być za takową poczytane przez wariatów, może złożyć doniesienie do prokuratury na Platformę Obywatelską. A potem powiadomić o tym fakcie media. Nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie się trafi na wariata z pistoletem, który zechce „dorzynać” wedle zasady „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. A tytuł prawny do takiego doniesienia ma każdy, kto choćby jeden plakat PiSu zawiesił lub ma zamiar zawieszać. Gdybyś plakatów nie rozwieszał, to nikt by cię nie chciał zabić, a mniej więcej to właśnie powiedział Niesiołowski, czyż nie? Bo czymże innym zawiniły ofiary łódzkiego mordercy? Asystent nie żyje, bo nalepiał znaczki na koperty? A może zasiał wiatr tym, że się nie nazywa Kaczyński? Dużo obywateli się tak nie nazywa, więc wariaci ich mogą teraz mordować z pobudek politycznych... Urzędy mają obowiązek prawny doniesienia obywateli przyjmować, notować w dzienniku pism przychodzących oraz przystawiać pieczątki (przyjęte...) na kopiach dla obywatela. Urzędy mają też obowiązek pisma obywateli rozpatrywać w terminie urzędowym, bo jak nie, to zawsze można złożyć doniesienie na ten urząd. Jak urząd pisemka przyjąć nie chce, to się woła telewizję. Jeśli obywatel życzy sobie pisemnej odpowiedzi, to urząd ma obowiązek w stosownym terminie napisać mu pisemko i przypieczętować je urzędową pieczątką. Parę tysięcy doniesień o przestępstwie szerzenia nienawiści i podżegania (składa się je za darmo, a parę tysięcy rozlepiaczy PiSowskich plakatów na terenie całego kraju się chyba znajdzie?), a potem polski wymiar sprawiedliwości albo zacznie działać, albo i nie. Jeśli nie, to rzecznik Praw Obywatelskich (skarga na polskie sądownictwo) oraz Trybunał Praw Człowieka i z hapeningu krajowego zrobi się nam śliczny hapening europejski. Takiego dużego jeszcze nigdy nie organizowałam, więc jestem zainteresowana. Ważne, by składać doniesienie na całe PO, a nie indywidualnych członków. Obywatel nie ma obowiązku precyzyjnie ustalać, ilu członków danej partii zajmuje się szerzeniem nienawiści i podżeganiem. Ważne, że taka działalność jest sprzeczna z ustawą o partiach politycznych. Jeśli poseł Niesiołowski się poczuje urażony i zacznie używać wiadomego artykułu w kk „kto znieważa Urząd lub Bardzo Ważnego Posła....” - to jeszcze lepiej. Proszę uprzejmie, niech aresztuje parę tysięcy obywateli na terenie całego kraju. Każdy powinien przynajmniej raz w życiu zobaczyć celę od środka. Obywatele sami będą się ustawiać w kolejce do aresztu. Jak ich zamkną po kilkudziesięciu na jedną celę, to sobie zrobią piknik i śpiewanie „Marsylianki” oraz „Płonie ognisko i szumią knieje”, a ich rzecznicy na wolności zadzwonią po Amnesty International. Ci przyjadą, porobią zdjęcia, napiszą raport o niehumanitarnych warunkach przetrzymywania aresztantów w Polsce (za co odpowiada rząd) oraz dostarczą paczki żywnościowe i wpiszą wszystkich na listę Więźniów Sumienia. Na temat tego raportu zrobi się konferencję prasową w Paryżu czy gdziekolwiek... i zobaczymy, komu się prędzej znudzi szczucie....

boguty
O mnie boguty

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka