boguty boguty
892
BLOG

Czemu Libia, nie Syria?

boguty boguty Polityka Obserwuj notkę 10

 Czemu Zachód atakuje Trypolis bombami, a Damaszek słowami? - pyta Moisés Naím z Carnegie’s International Economics Program. Trudno się nie zgodzić z jego analizą. Pisze, że najczęstszą, choć błędną odpowiedzią jest: ropa. Libia ma jej dużo więcej i dlatego realną przyczyną interwencji militarnej w Libii jest chęć przejęcia jej pól naftowych. Ale gdyby Zachód istotnie tego pragnął, to Kadafi byłby dużo bezpieczniejszym partnerem niż chaos i niepewność wynikająca z wojny domowej oraz interwencji NATO - zachodnie koncerny naftowe operowały w Libii bez żadnych większych problemów. Z ich perspektywy nie ma potrzeby tak radykalnych zmian reżimu.

Druga popularna odpowiedź powiada, że to kolejny przejaw amerykańskiej hipokryzji: Waszyngton znany jest ze stosowania podwójnych standardów i rozmaitych sprzeczności w polityce międzynarodowej. Może i tak, ale taka opinia w gruncie rzeczy nie wyjaśnia, czemu akurat Libia, a nie Syria. Kryzys humanitarny, będący przyczyną interwencji, jest co najmniej równie rozległy w Syrii, co w Libii. Mordercze skłonności rodziny Assadów są niebywałe, równie niebywała jest niemal samobójcza odwaga zwykłych Syryjczyków. Od 4 miesięcy mierzą się z czołgami i kulami na ulicach, sami nie posiadając innej broni, jak pragnienie zmiany. Demonstranci są masakrowani, torturowani, ich rodziny wtrącane do więzienia, a mimo to nie poddają się. Ludzie wracają na ulicę protestować nawet w miastach zniszczonych przez armię i przerażającą, cywilną milicję zwaną Shabeeah. Tylko po to, by do nich strzelano. A jednak reakcja Zachodu w sprawie Syrii jest, krótko mówiąc, anemiczna. Czemu? I tu pojawia się pięć odpowiedzi.

Pierwsza: Armia syryjska jest dużo silniejsza niż armia Libii. Syria posiada jedną z największych, najlepiej wytrenowanych i wyposażonych armii na Bliskim Wschodzie. Posiada również broń chemiczną i biologiczną, a syryjskie oddziały paramilitarne należą do największych na świecie. Armia Kadafiego jest słabo wyekwipowana i niezbyt dobrze wyszkolona.

Druga: Zmęczenie wojnami. Libia wyczerpała niewielki apetyt uchowany jeszcze w USA na angażowanie się w wojny, które nie usprawiedliwia jasne zagrożenie dla amerykańskich interesów. Syryjscy dysydenci płacą za długie i kosztowne wojny w Afganistanie, Iraku, a teraz w Libii. Europa nie zrobi nic bez USA. W efekcie syryjscy dysydenci słusznie mogą myśleć, że świat ich opuścił.

Trzecia: Sąsiedzi. Libia graniczy z klejnotami Arabskiej Wiosny: z jednej strony z Egiptem, z drugiej – Tunezją. Sąsiedzi Syrii: Liban, Izrael, Irak, Jordania i Turcja tworzą razem najbardziej potencjalnie wybuchową mieszaninę na świecie.

Czwarta: Brak sojuszników. Moammar Kadafi nie ma przyjaciół. Nawet jego własne dzieci chcą go zmarginalizować, i nawet Liga Arabska podjęła bezprecedensową decyzję o ustanowieniu i ścisłym przestrzeganiu zakazu lotów do Libii. Najlepsze, na co Kadafi może liczyć, to pozycja figuranta w rządzie tymczasowym, powołanym na okres przejścia ku demokracji: „The Independent” zdobył kopię listu premiera Libii Al-Baghdadi al-Mahmoudi wysłanego do zachodnich rządów. List proponuje natychmiastowe zawieszenie ognia, monitorowane przez ONZ i Ligę Afrykańską, podjęcie rozmów z opozycją bez żadnych warunków wstępnych, obustronną amnestię i rozpoczęcie prac nad nową konstytucją. Gdyby Kadafiemu udało się zostać w Libii, mógłby tym sposobem uniknąć aresztowania i postawienia przed międzynarodowym trybunałem.

Rzecznik rządu Musa Ibrahim powiedział w środę, że takie jest oficjalne stanowisko Kadafiego: ”Kadafi pragnie być częścią procesu konstytucyjnego, który nie da mu żadnej władzy wykonawczej.” Zagrał również na lękach Zachodu mówiąc, że „bez Kadafiego nie będzie demokracji: będziemy mieli plemiennych kacyków, wojny domowe, będziemy mieli Al Kaidę. Kadafi jest gwarantem bezpieczeństwa nie tylko dla Libii, lecz także dla Afryki Północnej, dla Europy i dla USA.”

Zachód jednak wie, że pomimo plemiennej organizacji społecznej w Libii nie ma ani sekciarskich konfliktów między sunnitami a szyitami, ani napięć etnicznych, które doprowadziły do wybuchów przemocy w Iraku, byłej Jugosławii czy Somalii.

Tymczasem w Syrii Bashar al-Assad ma potężnych sojuszników wewnątrz i na zewnątrz kraju, począwszy od Iranu - czyli także Hezbollah i Hamas, a co za tym idzie, znaczące możliwości eksportu wojny na zewnątrz. Zachód boi się możliwości Assada i nawet próbuje go „ugłaskiwać” - na przykład magazyn Vogue opublikował artykuł o Asma Assad „najbardziej świeżej i magnetycznej z pierwszych dam”, której urodę podkreślają „ciemnobrązowe oczy, falujące, ciemne włosy, długa szyja i zgrabna elegancja ruchów”.

Piąta: Kogo wspierać? Kadafi już utracił kontrolą nad częścią terytorium: libijska opozycja ustanowiła już rząd de facto w Benghazi, we wschodniej części kraju. Jeśli opozycji nie uda się przejąć kontroli nad Trypolisem, to być może dojdzie do jakiegoś rodzaju negocjacji. Ale szepcze się też, że skoro zabito Ben Ladena, to i Kadafiego można... W każdym razie Kadafii ma o czym myśleć, mimo, że zdaje sobie sprawę, że NATO nie może go bombardować w nieskończoność. Opozycja jest słaba militarnie, ale jednak czas gra na jej korzyść, nie tylko dlatego, że dociera do niej broń z przemytu. Jak pisałam wcześniej, rewolucja libijska w pełni ujawniła, że żyjemy w epoce informacji: tam, gdzie zawodzą oficjalne instytucje i organizacje, sprawdzają się Facebook i Twitter. Ludzie na całym świecie organizują się w sieć pomocową dla Libii. Wykonują indywidualne akcje, nie tylko te, o których głośno piszą. W każdym razie jest to rodzaj elektoralnej presji, której ich rządy nie mogą lekceważyć. Trudno powiedzieć, jak to było z kapitanem kanadyjskiej fregaty, która miała pilnować blokady morskiej Libii, a która zamiast tego przyjęła na pokład i ugościła łódź pełną ochotników oraz broni przemycanej dla opozycji – czy to była indywidualna decyzja kapitana, czy stoi za nią ciche przyzwolenie kierownictwa NATO, na co zdaje się wskazywać sam fakt, że ten klip w ogóle zafunkcjonował publicznie. To może wskazywać, że nadzieje Kadafiego na „przeczekanie” NATO mogą być płonne.

Przedstawiciele Białego Domu przyznają w wywiadach, że słaba reakcja USA na wypadki w Syrii po części wynika z tego, że po stronie opozycji brakuje interlokutorów. Po prostu nie wiedzą, z kim się kontaktować. Z braku przywództwa po stronie opozycji przewiduje się, że chaos po ewentualnym upadku reżimu Assada byłby dużo potężniejszy, niż w jakimkolwiek innym kraju przechodzącym Arabską Wiosnę. Czemu syryjska opozycja nie zorganizowała się? Gdyby tworzyć listę „bandyckich państw” na świecie, Syria Assada na pewno zajęłaby miejsce w pierwszej piątce. Od lat terroryzuje region, nie tylko udziela schronienia terrorystom, ale daje im nawet czas antenowy w państwowej telewizji. Terroryzuje również własną ludność, obficie i otwarcie przy tej okazji korzystając z irańskich dotacji i dostaw broni. Może to jeszcze nie totalitaryzm, ale blisko.... w każdym razie społeczeństwo Syrii jest zmilitaryzowane do stopnia, który Kadafiemu nawet się nie przyśnił. Prawdopodobnie dlatego opozycji nie udało się zorganizować.

 

Być może. Tymczasem osamotnieni, izolowani Syryjczycy dalej wychodzą na ulicę. Są izolowani podwójnie – częścią nieoficjalnych działań międzynarodowej dyplomacji jest praca na rzecz izolowania Libii od Syrii. Chodzi nie tylko o separację dwóch reżimów, które popadły w identyczne kłopoty – powiada się po cichutku, że byłoby najlepiej, gdyby opozycja libijska nie za bardzo interesowała się Syrią. A Syryjczycy? są zdesperowani. Chcą pozbyć się dyktatora – za każdą cenę...

boguty
O mnie boguty

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka