Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1246
BLOG

Przepis na dobrego schabowego

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 29
Czasy się zmieniają, systemy upadają, a w niedzielne przedpołudnia w polskich blokach zawsze niosą się odgłosy klepania tłuczkiem mięsa na kotlet schabowy. Miała z tym zwyczaj związek pewna sytuacja, w którą wplątali się rodzice Łukaszka. A było to tak.

Czasy się zmieniają, systemy upadają, a w niedzielne przedpołudnia w polskich blokach zawsze niosą się odgłosy klepania tłuczkiem mięsa na kotlet schabowy. Miała z tym zwyczaj związek pewna sytuacja, w którą wplątali się rodzice Łukaszka. A było to tak.
Na Dzień Kobiet panie z Komitetu Obrony Dewiacji, do którego należała i mama Łukaszka, wybrały się do restauracji. Przejrzały menu, ponarzekały, że jeszcze Karosław-Jaczyński steruje cenami i zamówiły coś najtańszego.
Schabowe.
- Ech, te schabowe to nie takie schabowe - zaczęła narzekać jedna z pań. Inne się przyłączyły. Kiedy dyskusja przeniosła się na temat kotleta idealnego, większość pań stwierdziła, że najlepsze schabowe robi ich koleżanka siedząca na końcu stołu.
- Sekret dobrego schabowego to idealnie rozbite mięso - rzekła koleżanka. - U mnie robi to mąż.
Kilka pań zażartowało, że może przyślą małżonków na naukę, koleżanka zażartowała, że mogą przyjść i jedna mama Łukaszka wzięła to na serio.
Następnej niedzieli wraz z tatą Łukaszka stukała do drzwi mieszkania koleżanki.
- Dobrze trafiliście, akurat się zabieram za obiad - koleżanka wpuściła ich do wnętrza, po czym poprosiła by usiedli na taboretach w korytarzu.
- Stąd będzie najlepiej widać - wyjaśniła.
Mama spojrzała na tatę, tata na mamę i usiedli. Koleżanka przygotowała dwa talerze: jeden z kawałkami mięsa, a drugi pusty. Jeden z kawałków ułożyła na desce z rysunkiem traktora, a obok ułożyła tłuczek i zawołała:
- Filip, możesz zaczynać!
Do kuchni zajrzał jakiś młody, mocno zbudowany pan z brodą i wąsem.
- Dezodorant jest?
- Już! - koleżanka ustawiła na stole pojemnik.
- Dezodorant? - zdumiała się mama Łukaszka.
- Spokojnie - odezwała się koleżanka. - Nie będziemy perfumować mięsa. Dezodorant jest zużyty.
- No to po co...
Ale koleżanka przerwała mamie Łukaszka ruchem dłoni.
Filip wszedł do kuchni. Wziął do lewej ręki dezodorant, do prawej tłuczek. Okrążył kilka razy stół, a potem zrobił coś zaskakującego. Łokciem zrzucił zamaszyście deskę z mięsem na podłogę, rzucił się na nią i klęknął przyciskając ją kolanami do ziemi. Potem zaczął walić tłuczkiem w mięso, co pewien czas popsikując z zużytego dezodorantu. Cały czas przy tym ryczał wściekle:
- Gnoju!!! Bandyto!!! Prowokatorze!!! Będziesz traktorem ulicę blokował?!!! Co, demonstrować ci się zachciało?!!! Masz gazem, masz!!! Teraz was lejemy!!! Co, uśmiechnięta Polska ci się nie podoba?!!! Uśmiechaj się, kurna!!! Uśmiechaj!!!
koleżanka klęknęła obok niego z talerzami i co pewien czas wyciągała mu spod tłuczka gotowe już mięso i podrzucała świeży kawałek.
Wreszcie skończyli.
- Filip! Dosyć! Już wystarczy!
Pan Filip rzucił oba trzymane w rękach przedmioty i wyszedł do sąsiedniego pokoju.
- No i popatrzcie - zaśmiała się koleżanka podsuwając talerz pod nos mamie Łukaszka. - Mięso idealnie rozbite! Idealnie!
Spojrzała w stronę taty Łukaszka, który nadal siedział z wytrzeszczonymi oczami i otwartymi ustami. dodała tonem wyjaśnienia:
- Mąż jest policjantem.

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura