Brockley Sid Brockley Sid
249
BLOG

Cykliczny felieton polityczny – oraz szczypta o Libii.

Brockley Sid Brockley Sid Polityka Obserwuj notkę 0

 

O Libii i Kadafim miałem już nie pisać. Ale cóż począć, wojna domowa trwa, komedia dyplomatyczna również, zatem jakieś echo na tym blogu być musi. Zwłaszcza, że nie leży mi za bardzo pisanie o miłości/nienawiści PO do PiS i odwrotnie, idiotycznych sondażach oddających co jakiś czas inne prawdy objawione, czy też o tym kto ostatnio odegrał poprawnie swoją rolę w serialu pod tytułem: „za idiotę robię tu ja, Panie premierze”.

Najpierw jednak o piruetach dyplomatycznych, wykonanych z gracją słonia w składzie porcelany przez Brytyjczyków. Otóż szemrane przywiązanie pułkownika Kadafiego do Królestwa Albionu, ma oprócz wymiaru finansowo – energetycznego, wymiar powiedziałbym sentymentalny. Sprowadza się on do prostego równania iż interes postkolonialny, w perspektywie Londynu, jest ciągle ważny, a każda rewolucja jest dobrą okazją do wzmocnienia wpływów w regionie. Wydaje się, że z takiego stanowiska wynikła decyzja, brytyjskiego MSZ o wysłaniu misji – dyplomatyczno, militarno, pojednawczej na teren ogarnięty wrzeniem wojennym. Komandosi oraz służby wywiadu Jej Królewskiej Mości, przy wyraźnym impulsie szefa MSZ Williama Hague. Uzbrojeni po zęby członkowie SAS i podobno jacyś negocjatorzy, zapakowali się pod osłoną nocy do helikoptera i zamierzali mini desantem dyplomatycznym, wesprzeć rebelię swoim know-how. Oczywiście wspomóc walczących, przeciwko działaniom krwawego pułkownika, z którym interesów robić się już nie da. Lądowanie zamiast chwały majestatu królowej, przyniosło wielki blamaż. Gdyż komandosi, wraz ze świtą im towarzyszącą zostali pojmani, właśnie przez rebeliantów, którzy pomocy Brytyjczyków nie tylko się nie spodziewali ale przyjęli ją ze wstrętem i nieskrywaną agresją. Szef Brytyjskiego MSZ, tłumaczy się, że to nie tak, i nieprawdą jest, że chodziło o jakiś wrogi desant, bo helikopter był tylko jeden, lecz o pomoc. Tylko nie wyjaśnił, kto o tę pomoc zabiegał. Jednak głównym elementem tej farsy jest działanie, podobno bardzo dobrego MI6, którego imię sławi James Bond w każdym odcinku 007.

Powie ktoś, błędy w polityce zagranicznej zdarzają się dosyć często. Być może, popełnia je nawet nasz wszechangielski Radium Sikorski. Jednak Jej Królewskiej mości nie przystoi choćby ze względu na wspomniany interes postkolonialny. Finał, trzeba zaznaczyć tej wzorowej akcji wywiadu i komandosów, był szczęśliwy, wszyscy wrócili bowiem w zdrowiu do domów.  

Natomiast dzięki tradycyjnej już niemocy w podejmowaniu skutecznych działań przez ONZ[1], Kadafi może ze spokojem kontynuować ludobójstwo. Do zabiegów i nacisków dyplomatycznych Anglii, o wprowadzenie nad terytorium Libii tak zwanej bezpiecznej strefy lotów, przyłączyła się ostatnio Francja. Ale w takim tempie podejmowania decyzji i reakcji organizacji ONZ, która pośrednio ma być gwarantem bezpieczeństwa ludzkiego życia, będziemy jeszcze przez długi czas oglądać ‘odbijanie’ miast przez Kadafiego i ‘dożynanie watahy’.

 

 

 

http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/africaandindianocean/libya/8367074/Libya-Britain-and-France-at-centre-of-no-fly-zone-support.html

http://www.dailymail.co.uk/news/article-1363861/Willam-Hagues-botched-Libya-SAS-mission-misunderstanding.html

 

 



[1] ONZ stawia sobie za cel zapewnienie pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, rozwój współpracy między narodami oraz popieranie przestrzegania praw człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka