brzuch brzuch
146
BLOG

Niech sobie poradzą

brzuch brzuch Polityka Obserwuj notkę 0

„Czy ktoś może poratować mnie jakimiś pieniędzmi?” – starsza kobieta w autobusie jak automat powtarza tę frazę, mniej więcej co ćwierć minuty. Dopóki nie wysiądzie na swoim przystanku. Po jakimś czasie (i kilkunastu powtórzeniach) nikt z pasażerów nie reaguje już – nawet mentalnie. Jesteśmy w Polsce, w stolicy „państwa” zamieszkanego przez miliony Chrześcijan, sprawującego prezydencję europejską. Jedziemy przez centrum. Za oknami migają szklane elewacje „wypasionych” biurowców, witryny sklepów z drogim ciuchem, przestrzenie budzących się do życia knajpek i restauracji. Scenka i refleksje do bólu banalne.

Przed oczami wyobraźni miga mi wczorajszy obraz medialny – Premier („płemieł”, jak na niego woła patriotyczna część ulicy) w mieście Kutno ociera łzy kobiecie opowiadającej o swej niedoli (tysiąc złotych miesięcznie na czynsz i utrzymanie czteroosobowej rodziny z dwojgiem chorych dzieci). Pracy nie ma, a mąż po operacji.

Kobieta, jak można się spodziewać – po prostu (lub „bezczelnie”) prosi o pomoc. Premier zaś – zwyczajowo – cóż może poradzić? Wyjąć parę dych z kieszeni, zatrudnić rzeczoną na jakiejś rządowej posadzie, polecić ustanowienie jakiegoś ekstra zasiłku, który za parę dni zniknie albo po prostu otrzeć łzy, wyrazić głębokie wyrazy i pomknąć dalej – na spotkania z niezadowolonymi kibicami lub „małymi i średnimi”.

Komentatorzy tej scenki zauważają przebojowość kobiety – jednak i wieszczą „co by było, gdyby tak wszyscy bez kasy i życiowego sukcesu, zdołali przebić się przez kordon ochroniarzy eskortujących Premiera?”.

No co by było?! Nie ma odpowiedzi na pytanie.

I właśnie ów brak odpowiedzi w kwestii elementarnej, jest potężnym dowodem na nie istnienie państwa w Polsce. Tak istotnym, że przy nim Stephen Hawking z jego skomplikowanymi dowodami na nieistnienie Boga, mógłby schować się tchórzliwie w małej szczurzej norce.

Państwo – jako organizacja społeczna powstało bowiem i funkcjonuje po to, by zapewnić swoim członkom elementarny zakres bezpieczeństwa – podstawową potrzebę, jaką odczuwamy. Gdy tego wymogu nie realizuje – do niczego nie jest potrzebne. Lub – nie istnieje. Pominę tu inne przesłanki nieistnienia Rzeczypospolitej…

Nieistnienie państwa diagnozuje się, akurat w omawianej sferze, na podstawie stwierdzanego wyraźnie oraz systematycznie, braku kapitału społecznego (lub jak zwał – zanik działań wspólnotowych).

Trzeba więc od podstaw budować wspólnotę, drogi Premierze. Jeśli się ma pieniądze z podatków, centra koncepcji wszelakich, władzę nad procesem legislacyjnym – w pierwszej kolejności należy tworzyć system gwarantujący realną szansę przeżycia tym, którzy znajdują się w niedostatku. Z resztą – można to robić wzorem istniejących już państw, gdzie wszelkiego rodzaju zasiłki i opieki społeczne po prostu są wystarczające, a nie – jak tutaj – symboliczne, bezsensowne, aczkolwiek ustawowo „odfajkowane” – żeby się z Konstytucją zgadzało.

Tym pesymistycznym spostrzeżeniem zająłem sobie dzisiejszą podróż autobusem. Gdy już, z czystym sumieniem (bo żebraczka dawno na zewnątrz i w tyle) patrzyłem na maszerujące ulicami zastępy „obywateli”, którzy zamiast zastanawiać się nad sprawami dla każdego elementarnymi – rolą państwa w życiu codziennym, także w chorobie, nieszczęściu, niedostatku – będą się przez najbliższe dni zamulać durnymi zachętami do pójścia i wrzucenia kartki z jednej strony i  kwestiami w stałej, upośledzonej intelektualnie stylówie: czy „Lepszy Palikot z wibratorem niż Napieralski bez jaj”.
brzuch
O mnie brzuch

Blog mój czyli pamiętniczek.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka