Przypadkiem trafiłem na Monikę Olejnik i jej niewydarzony program w TVN24. Przyznam, że takich esbeckich zagrywek dawno już nie słyszałem (ostatni raz u tej samej MoniOli gdy nie dała dojść do głosy Pani Jakubiak). Jak widać, Pani od wywiadów z punktu skupu butelek, rozwija się z każdym rokiem przebiedowanym w mediach. Dziś postanowiła odpowiedziedzieć sama na każde pytanie zadane przez siebie Jackowi Kurskiemu. Po pedodziennikarskich przepytkach dziecka Giertycha myśłałem, że nic mnie już nie zaskoczy w wykonaniu tej gwiazki mediów, ale to co dziś pokazała to po prostu czyste lata 80-te i czyste dziennikarstwo w wykonaniu niedawnego prelegenta Pani Moniki - Jurasia Urbana.
Ale o co chodzi ? Czyżby niedokładnie wyleczona wściekła wiewiórka pokąsała nasz kwiatek? Myślę, że sprawa jest prosta. MOnika Olejnik gwiazdka dwóch stacji, jednej radiowej i jednej telewizyjnej, postanowiła zaskarbić sobie wdzięczność płacących jej jednak jeszcze szefów, z wrodzonym wdziękiem (po tatusiu?) mamuta w sklepie z Bohemia Crystal, postanowiła dokopać PiSowi za prawdę o Radiu b Z-det i Szymonku Tefałenku. I jak jej wyszło ? Jak zawsze.
Oj, gdyby głupota była lżejsza od powietrza...