Roman.Graczyk Roman.Graczyk
288
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 74

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Sabina Kaczmarska - cd

 I tak, krok po kroku, niemal spotkanie po spotkaniu „kandydatka na tajnego współpracownika” coraz bardziej wpasowuje się w rolę, do której jest dyskretnie przyuczana.

17 listopada 1966 r. Schiller notuje: „Mówi ona bardzo dużo o sytuacji w środowisku i sprawach istotnych aktualnie. Zachowanie kand. świadczy, iż wyzbyła się jakichkolwiek oporów, gdy idzie o nasze kontakty. Proponuję zarejestrować ją formalnie w kartotece jako t.w.”.

1 grudnia 1966 r.: „b) w trakcie spotkania mówiono szeroko o rodzinie kandydatki i o życiu jej samej. Kandydatka lubi się zwierzać ze swoich przeżyć – jako kobieta samotna musi przed kimś mówić o nurtujących ją sprawach. c) kandydatkę można już traktować jako tajnego współpracownika i formalnie zarejestrować”.

29 grudnia 1966 r.: „w czasie spotkania wiele mówiono o życiu osobistym kandydatki. Mówiła o swoich przeżyciach (choroba) oraz kłopotach mieszkaniowych. Poczęstowała mnie lampką wina”.

Po spotkaniu 2 lutego 1967 r. Schiller po raz pierwszy użył w stosunku do Kaczmarskiej określenia „tajny współpracownik”: „Zadanie: – t.w. opracuje opinię Żychiewicza (ocena jego publicystyki, pozycja w <<TP>>, zainteresowania, kontakty z ludźmi zza granicy). Uwagi ze spotkania: (...) – wyszczególnione wyżej zadanie (typ zadania) przekazano t.w. po raz pierwszy[1]. <<Targowska>> wyraziła na wykonanie zgodę. Zapytała tylko czy, aby jej opinia nie zaszkodzi Żychiewiczowi? Obawy t.w. rozwiałem stwierdzeniem, że przeciwnie. Opinia jej może pomóc mu w otrzymaniu zgody na wyjazd do Francji. Zadania tego rodzaju będą ostrożnie, ale w sposób systematyczny dawane t.w., aby przyzwyczaić ją stopniowo do normalnej współpracy z naszą służbą. Zadania muszą być formułowane w ten sposób, aby jej nie zrażać a przeciwnie wciągać w konkretną współpracę”.  Te słowa dowodzą, że w gruncie rzeczy „wychowywanie” tajnego współpracownika było działaniem ciągłym, coś jak gdyby „kształcenie ustawiczne”. Warto też zwrócić uwagę na odruch moralny Sabiny Kaczmarskiej obecny w pytaniu, czy jej charakterystyka Żychiewicza mu nie zaszkodzi. Inna rzecz, że przyjęcie za dobrą monetę zapewnienia Schillera świadczyło – co najmniej – o jej skrajnej naiwności.

19 lipca 1967 r.: „W trakcie spotkania b. szeroko omówiono sprawę wynagradzania t.w. przez <<Tygodnik Powsz.>>. Podkreślono niewspółmiernie małą pensję za wkładaną przez nią pracę przy przygotowaniu każdego numeru pisma, na korzystanie [tak w maszynopisie – RG] kierownictwa <<TP>>  z wypracowanych przez wszystkich funduszów itp. <<Targowska>> uchwyciła ten moment i bardzo ujemnie wyrażała się o moralności czołówki <<Tyg. Powsz.>>. Stwierdziła, że bardzo by ucieszył ją fakt, gdyby cała redakcja otrzymała porządnie po kulach. Rozmowę na ten temat zainspirowano celowo, aby przeciwstawić t.w. <<Targowską>> ludziom z <<TP>>, co ułatwi nam uzyskiwanie przez to źródło szerszych informacji”.   

26 października 1967 r.: „W trakcie spotkania wręczyłem t.w. <<Targowska>> upominek imieninowy. Przyjęła go z wielkim ukontentowaniem i poczęstowała mnie alkoholem. Upominki w ogóle b. wzruszają t.w.”.

16 listopada 1967 r.: „W trakcie spotkania b. szeroko omawiano z t.w. <<Targowska>> sprawę tzw. <<peregrynacji>> obrazu MB. W wyniku dyskusji doszła do przekonania, że imprezy z ramami mają charakter prowokacji politycznej, przyczyniają się do wzrostu nieporozumień w społeczeństwie, a przede wszystkim charakterem zbliżone są do uroczystości pogańskich”. W tych słowach objawia się inna cecha charakterystyczna pracy oficerów SB z agenturą: urabianie ich opinii. W tym przypadku Schiller próbował podważyć słuszność forsowanego przez kard. Wyszyńskiego pomysłu peregrynacji pustych ram do obrazu Matki Bożej Częstochowskiej po tym, jak sam obraz został przez władze „internowany” na Jasnej Górze. Schiller pisze, że przekonał Kaczmarską – być może tak było. Ale dla nas rodzi to pewne komplikacje poznawcze, o których w stosownym momencie przypomnimy.

14 grudnia 1967 r.: „ W trakcie spotkania mówiono szeroko o atmosferze  w red. <<TP>>, przy czym t.w. <<Targowska>> podkreślała fakt, że nie jest doceniana w tym środowisku i właściwie, odpowiednio do włożonej pracy wynagradzana. Inni którzy mniej pracują otrzymują wyższe pensje i to tylko dzięki temu, że należą do rodzinki – kierownictwa lub ze względu na ich pochodzenie z dawnych klas posiadających (np. Potocki). Pretensje t.w. <<Targowskiej>> do redakcji <<TP>> starałem się w rozmowie pogłębiać, co z jej strony zostało przyjęte jako pewnego rodzaju współczucie w stosunku do jej osoby”.

Cała ta sekwencja – a to jest tylko wybór – wypisów z Schillera pokazuje wręcz modelowo proces stopniowego werbunku „kandydata na tajnego współpracownika”. Ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w tym przypadku Józef Schiller miał łatwe zadanie.

Ciąg dalszy historii współpracy Sabiny Kaczmarskiej z SB w następnym odcinku

[1] Wzmiankowana na spotkaniu 29 października 1966 zgoda Kaczmarskiej na sporządzanie charakterystyk ludzi z „TP” nie została jesienią tego roku skonsumowana, ponieważ, jak pisał Schiller, i bez tego Kaczmarska udzielała wyczerpujących i interesujących informacji o osobach z redakcji.

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura