Roman.Graczyk Roman.Graczyk
401
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 78

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Sabina Kaczmarska - cd.  

Zwolennikom poglądu, że akta agenturalne są przysłowiową kupą siana (także tym, którzy bagatelizują wartość operacyjną donosów Sabiny Kaczmarskiej) powyższe akapity powinny – tak sądzę – dać do myślenia. Nim zacytujemy najdalej idący donos z tej serii, dajmy – dla uzupełnienia obrazu – parę przykładów innego nieco sortu. Ich wartość poznawcza nie jest wcale mniejsza niż poprzednich, tyle że ilustrują one inny aspekt życia w wydawnictwie. Redakcja „Tygodnika”, jak każdy ludzki zespół, miała swoich trefnisiów i swoich śledzienników; tych co zawsze zachowywali dobre maniery i takich, którzy prowadzili się bardziej swobodnie; tych mniej i tych bardziej lubianych przez kolegów. Kilka poniższych przykładów w tym sensie dopełnia obrazu, a także dowodzi spostrzegawczości i silnego zakorzenienia Sabiny Kaczmarskiej w redakcji.

29 czerwca 1966 r. Kaczmarska mówiła Schillerowi o Tadeuszu Żychiewiczu: „Gdy rubrykę tę [„Pocztę Ojca Malachiasza” – RG] ograniczono a przede wszystkim zrezygnowano z systematycznego jej wykorzystywania, zarobki Żychiewicza sprowadzone zostały do normy, co wywołało jego wściekłość. Wyzywał i przeklinał po prostu <<klechów>>, którzy mu przeszkadzają. Żychiewicz b. zabiega o względy Turowicza. Jednak ten ostatni nie kwapi się do nawiązania z nim stosunków koleżeńskich. Turowicz nie lubi stylu Żychiewicza, bezpośredniego i jak na >>Tyg. Pow.<< zbyt ordynarnego, nie przebierającego w wyborze wyrażeń. Żychiewicz dużo zrobił, aby być z Turowiczem na ty. Doszedł do tego, ale nie zupełnie gładko to wychodzi”.

W charakterystyce Żychiewicza przyniesionej na spotkanie 9 lutego 1967 r. napisała: „Jest człowiekiem chyba najpracowitszym w redakcji, umiejącym pracować w warunkach, które inni uważają za obłędnie trudne, jest także najwymyślniej przeklinającym pracownikiem <<TP>> (głównie wtedy, kiedy zjawiają się w <<TP>> siostry zakonne, których nie znosi) i najpiękniej śpiewającym – nierzadko własnego autorstwa piosenki i kuplety – urodzony paszkwilant. Ma 2 rodzaje hobby: 1) skrzydlate, t.zn. składa, skleja i maluje przysyłane przez Witolda Urbanowicza[1] samoloty – ma podobno 250 różnych modeli; 2) zajmuje się numizmatyką i gromadzeniem krótkich serii ciekawych monet wydawanych obecnie”.  

14 czerwca 1968 r. Kaczmarska mówiła Schillerowi: „W poniedziałek 10 bm. była w red. <<TP>> grupa młodych Niemców z NRD – 6 osób (3 kobiety i 3 mężczyzn). Opiekował się nimi Pszon. Bortnowska przeprowadziła z nimi jakąś dyskusję na temat spraw wyznaniowych, czym Pszon nie był bynajmniej zbudowany. Stwierdził, że dawny zwyczaj więzienia kobiet zajmujących się nadmiernie teologią i wrzucania ich do wody wcale nie był najgorszy i dzisiaj by też mógł być wykorzystany – co odnosiło się niewątpliwie do Bortnowskiej”.

 

 

Po tym rozluźniającym przerywniku (chociaż trzeba też pamiętać, że dla SB naprawdę nie było informacji nieważnych), wróćmy jeszcze raz do głównego wątku: donosów świadomie obciążających ludzi „TP”.

Cytowany niżej dokument pochodzi ze znacznie późniejszego okresu, bo z 1977 r. Ta wielka przerwa w ciągłości dokumentacji wynika z charakteru zachowanych akt[2]. W roku 1977 Sabina Kaczmarska jako tajny współpracownik nosiła już pseudonim „Strzelec”, a jej oficerem prowadzącym był wtedy porucznik Kazimierz Szczęśniak. Na spotkaniu 15 września 1977 r. poproszono t.w. „Strzelec” o skomentowanie wyników kontroli przeprowadzonej przez Urząd Miasta Krakowa w SIW „Znak”, okazując jej stosowny dokument. Oto opinia Sabiny Kaczmarskiej: „T.w. zapoznał się z protokołami ustosunkowując się do punktów protokołu wydając swoją opinię. I tak:

 – sprawa gratisów udzielanych przez wydawnictwo różnym osobom na bezpłatne egzemplarze książek i <<TP>> – t.w. nie daje wiary aby na wszystkie gratisy istniały wiarygodne dowody rachunkowe. Uważa, że tu pole do popisu przy uzyskiwaniu nielegalnych prywatnych dochodów na podstawie fikcyjnych rachunków ma C, A i D [rzeczywiste osoby zastępuję literami – RG]. Tutaj t.w. podała, że według informacji uzyskanej od @ [analogicznie – RG] wyłudzenia pieniędzy na powyższej płaszczyźnie przez C i D [analogicznie – RG] wynoszą miesięcznie ok. 30 tys. złotych.

– świadczenia socjalne – ze świadczeń tych mogą korzystać tylko wyłącznie pracownicy SIW. Jak wiadomo t.w. ze świadczeń tych korzystają ponadto członkowie rodzin niektórych pracowników jak E, F [analogicznie – RG] i inn., co jest niedopuszczalnym, obciążając tym samym koszty własne SIW.

 – konserwacje, naprawy – dyrekcja SIW dokonała generalnego remontu i naprawy (adaptacja) garażu ob. G [analogicznie – RG], pracownicy administracyjnej <<TP>>, który to garaż jest dzierżawiony przez <<TP>>. Mąż wym. zatrudniony jest jako pracownik Wydziału Finansowego w Krakowie?? [tak w oryginale – RG] Samochody redakcji parkowane są w tymże garażu, a garaż własny <<TP>> wykorzystywany jest przez zięcia C, który parkuje tam prywatny samochód.

 – koszty druku – Henryk Krzeczkowski z Warszawy od 1.03.1976 r. otrzymuje ryczałt wierszowy po 1700 zł. miesięcznie. T.w. twierdzi że Krzeczkowski oprócz stałego ryczałtu otrzymuje każdorazowo wynagrodzenie za nadsyłane wierszówki. Podobnie sytuacja przedstawia się ze Stanisławem Stommą, który oprócz ryczałtu wierszowego po 3500 zł[3] otrzymuje każdorazowo wynagrodzenie za nadsyłane wierszówki.

 – H [analogicznie – RG] zam. w Warszawie – zdaniem t.w. to <<Martwa dusza>>, podobnie jak I [analogicznie – RG], które otrzymują pieniądze za darmo, albo pobierają ich mężowie.

 – J [analogicznie – RG] – t.w. pomimo podjętych kroków w kierunku ustalenia tej osoby do chwili obecnej nie wie, kto to jest. (...) Zdaniem t.w. to jeszcze jedna <<martwa dusza>> za którą pieniądze bierze ktoś inny.

 – A otrzymuje co miesiąc po 2375 zł za nadzór nad drukiem w godzinach nadliczbowych, mimo iż sprawa nadzoru nad drukiem należy do jego zasadniczych obowiązków. Zdaniem t.w. A bardzo rzadko pracuje w godzinach nadliczbowych i otrzymywane wynagrodzenie jest czystym wyłudzeniem, którym może się dzielić z C.

 – odnośnie repliki dyr. Nowaka w stosunku do wniosków protokołu dot. udzielania rabatów, w której dyr. Nowak stwierdza, że <<udzielanie rabatów jest normalnie stosowane przy sprzedaży książek i z zarządem Instytutu uzgodnione>> t.w. stwierdza, że wg. jej informacji tego typu sprawy nie są wogóle [tak w maszynopisie – RG] uzgadniane z zarządem, a decyzje podejmuje osobiście dyr. Nowak czy Pawlus lub Ochęduszko.

 – odnośnie kwestii przedstawiania umów na piśmie na prace zlecone dla niektórych pracowników redakcji zamiejscowych, materiałów redakcyjnych, świadczących o wykonywaniu przez wym. ich obowiązków t.w. stwierdza, że ich brak świadczy o matactwie dyrekcji. Wg. informacji t.w. na tego rodzaju prace konieczne jest zawarcie umów.

 – straty nadzwyczajne – w dokumentacji księgowej figuruje kwota 6041 zł straty spisania środków trwałych a to termy, fotela, regałów, maszyny do pisania – t.w. uważa, że dokonano tu oszustwa a przedmioty te przeszły na własność któregoś z pracowników dyrekcji.

 – premie – premia za wydanie książki z dn. 14. 05. 1976 r. wręczona A w kwocie 3.540 zł jest kradzieżą.

 – wypłaty za godziny nadliczbowe pracownikom umysłowym są czystą fikcją. Tą drogą dyrekcja stara się wynagrodzić niektórych pracowników za świadczone członkom dyrekcji prywatne przysługi. I tak np. wiadomym jest t.w. że L [analogicznie – RG] wynagradzany jest za godziny nadliczbowe w redakcji, a praktycznie zatrudniany jest prywatnie u C (...) przy pracach domowych”.

W cytowanym wyżej dokumencie pomijam nazwiska większości jego bohaterów, chociaż można dyskutować, na ile wyrażane tu oceny Sabiny Kaczmarskiej były uzasadnione. Trzeba przede wszystkim pamiętać o jej uogólnionej podejrzliwości, która powodowała wyolbrzymianie niektórych zjawisk. Ponadto należy zwrócić uwagę na – wspomnianą już wyżej – specyfikę gospodarki realnego socjalizmu, w której „załatwianie” dostępu do dóbr i usług było sposobem radzenia sobie z powszechnym ich niedoborem. Stąd dysponowanie przez pracowników administracji, a niekiedy i redakcji „TP” pewnymi kwotami wydawanymi w celach służbowych „z kamizelki”, nie musiało świadczyć o nadużyciach, jak chciała Kaczmarska. Płacenie niektórym autorom oprócz wierszówki także ryczałtu jest praktyką często spotykaną także dzisiaj, a tym bardziej było zrozumiałe wtedy – stąd zdecydowałem się nie anonimizować danych personalnych Henryka Krzeczkowskiego i Stanisława Stommy w kontekście tego zarzutu Kaczmarskiej. Nie anonimizuję też nazwisk Nowaka, Pawlusa i Ochęduszki w kontekście zarzutu o zarządzanie gratisami bez zgody zarządu, bo jest to błahy zarzut. Co do reszty nie czuję się na siłach rozstrzygać, czy było coś na rzeczy, czy też nie. Nie to jest jednak najważniejsze z interesującej mnie perspektywy. Najważniejsze jest – i dlatego publikuję ten dokument prawie w całości – że Sabina Kaczmarska najwyraźniej bez skrępowania mówi o swoich kolegach rzeczy, które (jeśli polegały na prawdzie) mogły ich zaprowadzić albo na ławę oskarżonych, albo wydać ich na łatwy łup Schillera i jego towarzyszy.

Dokończenie historii współpracy Sabiny Kaczmarskiej z SB w następnym odcinku 

[1] Witold Urbanowicz, pilot i as polskiego lotnictwa, dowódca legendarnego Dywizjonu 303 podczas bitwy o Anglię, po wojnie na emigracji konsultant lotniczy, autor wspomnień opublikowanych w 1971 r. przez Wydawnictwo Znak; Tadeusz Żychiewicz redagował tę książkę.

[2] Tom pierwszy teczki pracy Sabiny Kaczmarskiej, obejmujący lata 1966 – 1969 zachował się prawie w całości, pozostałe dwa tomy, za lata 1970 – 1979, tylko w bardzo niewielkich fragmentach. Brak teczki pracy z późniejszego okresu współpracy.   

[3] Stanisław Stomma dziękował Jerzemu Turowiczowi za przyznanie mu ryczałtu we wskazanej przez Sabinę Kaczmarską wysokości. Archiwum Jerzego Turowicza, Teka Sprawa nazwy Koła Poselskiego „Znak”, list Stanisława Stommy z 6 kwietnia 1976 

 

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura