chinaski chinaski
4329
BLOG

Wildstein demaskuje Piesiewicza....i 'haft' Czuchnowskiego

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 69

Wczoraj na stronach internetowych „Rzepy” opublikowano tekst B. Wildsteina traktujący o ostatniej aktywności K. Piesiewicza. Senator PO po wielu miesiącach milczenia „wyspowiadał się” T. Lisowi zapowiadając jednocześnie udział w wyborach (taka pokuta). Mecenas Piesiewicz w wywiadzie dla „Wprost” jest mniej więcej tak samo wiarygodny jak zapłakana posłanka Sawicka tuż po ujawnieniu opinii publicznej jej rozmów z agentem Tomkiem. Wildstein wytknął ten porażający tupet znanego adwokata, wskazując jego dziwną indolencję wobec bezczelnego zachowania Zbigniewa S. ps. Niemiec na Krakowskim Przedmieściu. Ten ostatni był mózgiem grupy szantażystów, którzy chcieli Piesiewicza oskubać do cna z kasy. Jak musiał się czuć Pan Krzysztof oglądając swojego oprawcę paradującego pod rękę z Palikotem i Tarasem, w świetle fleszów, na Krakowskim Przedmieściu, wulgarnie obrażającego osoby chcące oddać hołd poległemu Prezydentowi? No właśnie jak, skoro nie reagował?

Piesiewicz twierdzi, że jest ofiarą prowokacji, spisku przygotowanego przez osoby związane z dawnymi służbami. I w to zdaje się powątpiewać Wildstein argumentując:

Komu więc i czym senator miał się narazić i kto przygotował nań pułapkę?

Nie znamy żadnych jego działań w III RP, które mogłyby uzasadniać tego typu podejrzenia. Trudno więc dociec, kto miałby na niego dybać, a Piesiewicz nie podsuwa żadnych tropów, ograniczając się do sugestii. Dość dziwne to zachowanie, a najprostszym wyjaśnieniem jest potraktowanie go jako elementu strategii senatora służącej obronie jego immunitetu. Gdyż jeśli byłaby to prowokacja, to rzeczywiście nie wolno byłoby ulec tym, którzy ją przygotowali. Tylko kto miałby nimi być? Ubecy od Popiełuszki?

Ale Piesiewicz nie podejmował przecież żadnych działań, aby tę ciągle nie w pełni rozwiązaną sprawę kontynuować. Morderstwo jego matki było rzeczywiście wstrząsające – znaleziono ją związaną dokładnie w taki sam sposób jak księdza Jerzego – ale pomimo przypominania o tej tragedii nie są znane żadne przedsięwzięcia Piesiewicza w celu jej wyjaśnienia.


Celowo przytoczyłem obszerny fragment. Czytając cytowany tekst, instynktownie czułem, że ostatnie przywołane zdanie posłuży Michnikowszczyźnie do kolejnej nagonki na lustratora Maleszki. Dziś W. Czuchnowski napisał:

"Nie wiem, skąd Wildstein ma taką wiedzę. Nie wiem kto mu dał prawo do oceniania najbardziej delikatnych uczuć i działań człowieka po tragicznej stracie matki.

Ale swoją podłą sugestią pokazał głębię arogancji człowieka, który uważa, że to właśnie jemu wszystko wolno.”

To, że Bronisław Wildstein przez wiele lat wolnej Polski walczył o prawdę na temat śmierci S. Pyjasa, wiedzieliśmy z mediów. O podobnej determinacji/aktywności Pana Piesiewicza odnośnie ujawnienia sprawców zabójstwa swojej matki opinia publiczna nie ma pojęcia. Nie oznacza to przecież, że senator PO tą sprawą się nie interesował/interesuje. Mniej więcej tyle napisał publicysta „Rzepy”. Czy słusznie? Nie wiem.

Wydaje się jednak, że Czuchnowski celowo pragnie przejaskrawić ów wątek. I wcale nie kieruje się delikatnością i wyśrubowanymi standardami etycznymi. Twierdzę tak dlatego, że dziennikarz „Gazety” nie zająknął się ani słowem o bezczelnej insynuacji T. Lisa, na którą trafnie zwrócił uwagę autor „Doliny Nicości”:

Naczelny "Wprost" przechodzi do porządku dziennego nad wszelkimi niekonsekwencjami czy wręcz głupstwami, które z niebywałą egzaltacją wciska mu rozmówca. W pewnym momencie jednak odzywa się w nim czujność. Piesiewicz opowiada, że jeden z szantażystów powoływał się: "na dwóch wysokiej rangi hierarchów kościelnych. Więcej, wyjmuje z torby gratulacje od nich, książki z dedykacjami".

"Jeśli to był kościół garnizonowy, to od razu nasuwa się myśl, że jedną z tych osób był arcybiskup Głódź" – nie omieszka podzielić się swoją na ten moment przebudzoną czujnością redaktor Lis.”


Jak widać, na Czerskiej „czyny podłe” relatywizuje się ad hoc, w zależności od ich sprawców i okoliczności. Dlatego, im słabsza Wyborcza (i jej cyngle), tym lepiej dla Polski!

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka