chinaski chinaski
1841
BLOG

Lis o redaktorze Janke, "RzeczPISpolitej" i Czumie - kosmicie

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 27

Nietęgie miny prezentowały twarze trzech już dawno przebrzmiałych tetryków dyskutujących dzisiejszego poranka w TOK FM. Psikusa sprawił im nieprzewidywalny A. Czuma, który po latach wytężonych badań śmiał ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że żadnych bezprawnych nacisków za rządów PISu nie było. W ten niedopuszczalny sposób obalono mit o kaczyzmie - autorytarnym, przestępczym systemie władzy, który miała zaserwować uczciwym Polakom ekipa J. Kaczyńskiego. Po raz kolejny okazało się, kto tak naprawdę konfabulował, obrażał, straszył, zarażał nienawiścią - prym wiedli "giganci" w tej dyscyplinie - Lis, Wołek, Władyka...

Od ludzi ich pokroju - jednostek niehonorowych i cynicznych - nie sposób oczekiwać podstawowej przyzwoitości, nie mówiąc o szczerych przeprosinach. Z resztą, trudno traktować  wyżej wymienionych w ogóle poważnie - który szanujący się publicysta obiecuje publicznie (, podpisuje na oczach widzów przygotowaną deklarację), że obetnie sobie język, jeśli któryś z polityków nie wystartuje w wyborach prezydenckich? Los ów kalkę "Stefka Burczymuchy" w mig pokarał, ale akurat ten POlak zdaje się nie być mądrym po szkodzie.

RynszTOKowi tetrycy nie potrafili w żaden rozsądny sposób zdezawuować wczorajszego oświadczenia A. Czumy. Sięgnęli - jak zwykle - po wydumane oskarżenia, insynuacje i obelgi. I tak Czuma jest od dziś "kosmitą plotącym niedorzeczności, politykiem mijającym się z prawdą". Dlaczego?

Bo "ocena PiS-owskiego państwa dokonana w wyborach była miażdżąca. Ta ocena do dziś wydaje się dalece bardziej wiarygodna niż ocena pana Czumy" (T. Lis).

Mąż świadkowej swojej byłej żony, smaga przy okazji nieprawomyślnych dziennikarzy:

"Pan Janke pieje w "RzeczPiSpolitej", że upadł mit krwawego państwa Kaczyńskiego. Nikt nie mówił o krwawym reżimie. Ale naciski na różnych szczeblach były."

I tu chytrusek posłużył się wreszcie "konkretem":

"W tym czasie (w latach rządów PIS - przyp. chinaski) pewien poseł, który był w PiS a teraz nie jest, ale może niedługo znowu będzie, spotykał się z najważniejszymi postaciami z Polsatu. Wywierali naciski, żeby pozbawić mnie funkcji szefa programu informacyjnego "Wydarzenia". Niech powiedzą, że nigdy się nie spotykali, że nie było takich nacisków. Co to jest do diabła jak nie naciski, jak nie państwo PiS-owskie?"

Lis sprytnie unikał wskazania z nazwiska tego PISowskiego "naciskającego", nie pozostawił jednak wątpliwości (określił go "specjalistą od kodów komputerowych"), że chodzi o A. Bielana.

Zapewne uczynił tak z obawy przed ewentualnym procesem. W razie przegranej, Lis musiałby odszczekać swoje insynuację, a tego przecież nie chce.

Warto przy okazji przypomnieć, że po odejściu z Polsatu, Tomasza zatrudnił...PISowski Prezes A. Urbański. Kaczyści chcieli wyrzucić chytruska ze stacji Solorza, by... za chwile zatrudnić go w TVP? Jakoś to się kupy nie trzyma...  

To nie pierwszy raz, kiedy naczelny "Wprostu" ucieka się do brudnych chwytów. Przy okazji głośnego przemówienia Z. Ziobro w Parlamencie Europejskim, stwierdził:

"Z tego co słyszałem, w samolocie do Brukseli panowie Kurski i Ziobro naradzali się dość głośno. Koledzy eurdeputowani już parę dni wcześniej wiedzieli, że taka akcja będzie wykonana".

Goethe stwierdził, że w nienawiści jest strach. Mam wrażenie, że Pan Lis co najmniej od czasu wypowiedzenia słynnego zdania: "Panie Prezydencie, co z nami będzie?" (w czerwcu 1992 r., kiedy A. Macierewicz ujawnił agenturalną przeszłość wielu ówczesnych autorytetów), ciągle się czegoś boi. Przypuszczam, że ten dyskomfort będzie w najbliższych latach postepował.

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka