chinaski chinaski
2177
BLOG

Katolik sądowo dyskryminowany (casus Nergala)

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 120

 

W zeszłym tygodniu niejaki Adam Darski (pseudonim "artystyczny "Nergal") został uniewinniony przez Sąd Rejonowy w Gdyni w głośnej sprawie podarcia Biblii podczas jednego z koncertów. Prokuratura oskarżała "Nergala" o znieważenie uczuć religijnych. Sprawa dotyczy incydentu z września 2007 r. mającego miejsce w Gdyni - wówczas, w trakcie koncertu Adam Darski, podarł Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród publiczności, nazywając ją przy tym m.in. "kłamliwą księgą". Potem kartki Pisma Świętego miały zostać spalone przez fanów zespołu.

 

Clou motywów rozstrzygnięcia gdyńskiego sądu podał sędzia Krzysztof Więckowski: "Sąd nie będzie wskazywał żadnych granic dla wolności artystycznej ani dla wolności wyznaniowej".

Dodał, że część występu krytykująca kościół, podczas, którego była niszczona Biblia była skierowana do hermetycznego grona odbiorców i nie było bez zgody na jej upublicznianie np. w Internecie.

 

Argumentacja porażająca. Swoiste votum separatum złożone przez gdyńskiego sędziego wobec ustaleń najwybitniejszych polskich karnistrów zaakceptowanych następnie przez najwyższą władzę w Rzeczpospolitej, przedstawicieli Suwerena - Parlament RP.

 

Artykuł 196 ustawy z 6 czerwca 1997 r. - Kodeks Karny stanowi: Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych,

podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

 

Prof. A. Marek, wybitny polski specjalista od prawa karnego materialnego, w swym komentarzu do tegoż artykułu napisał: "Interpretacja przepisu art. 196 kk nie jest jednak sprawą prostą, a to wobec pewnej "płynności" ocen tego, co jest znieważające, a co stanowi jedynie przejaw korzystania z wolności słowa, jeżeli chodzi o dyskusję i krytykę określonych symboli lub dogmatów będących przedmiotem kultu ich wyznawców. Trafnie pisze L. Gardocki (w jednym ze swych podręczników z zakresu prawa karnego), że należy tutaj uwzględniać przeważające oceny społeczne, przy czym podstawowe znaczenie dla przypisania przestępstwa ma forma wypowiedzi lub innego zachowania się, odpowiadająca pojęciu "znieważenia" (wyrażania pogardy, lekceważenia uczuć wyznawców itp.).”

 

Gdyński skład orzeczniczy miał te wskazówki gdzieś. Fakt przestępnego działania „Nergala” nie może bowiem budzić wątpliwości. Facet na koncercie (, który siłą rzeczy ma charakter publiczny - każdy, z odpowiednim wyprzedzeniem, mógł nabyć nań wejściówkę) niszczy przedmiot czci większości przedstawicieli społeczeństwa polskiego. Zachowanie Nergala, połączone z jego wypowiedziami, jednoznacznie wskazuje wrogi, pogardliwy stosunek do wiary katolickiej i przedmiotów jej kultu. Były partner Dody musiał zdawać sobie sprawę, że jego zachowanie może obrażać uczucia religijne nieograniczonej rzeszy Polaków; nawet jeśli zdecydowana większość uczestników koncertu nie miał nic przeciwko niszczeniu Biblii i lżeniu katolików - istniało oczywiste prawdopodobieństwo (w dobie powszechnej cyfryzacji i Internetu), że zapis nergalowego "show" zostanie udostępniony osobom, które urażone nim zostaną. W każdym razie należało oczekiwać od - bądź, co bądź, dorosłego, wykształconego człowieka - właśnie takiego przeświadczenia.

 

Gdyński Sąd uniewinniając Darskiego nie ucieka się nawet do rozważań nad "płynnością" ocen, o której traktuje prof. Marek. Stwierdza wprost: "Sąd nie będzie wskazywał żadnych granic dla wolności artystycznej ani dla wolności wyznaniowej".

 

Z treści tego zdania wypływa absurdalny wniosek, iż Sąd nie będzie w stanie de facto nigdy ukarać "artysty" (, którego zachowanie wypełnia znamiona przestępstwa z art. 196 kk) za występek znieważenia uczuć religijnych. Wszak - zdaniem sędziego Więckowskiego - nie można zakreślić ŻADNYCH granic "artystycznej wolności". Czy SSR K. Więckowski broniłby tak stanowczo swego idiotycznego stanowiska, gdyby jakiś - ten, lub inny nergalopodobny pajac, podczas swego „artystycznego” przedstawiania, zamiast spalenia Biblii, ubił...dajmy na to ukochanego psa/kota Pana sędziego?

 

Być może. Granice akceptowalnej swobody artystów (i "artystów") powinny być zakreślone stosunkowo szeroko. Nie pragnę, jak komuniści lub naziści, wpływać na ich wolność twórczą. Jednak podstawowe ramy, wynikające chociażby z potrzeby ochrony dóbr osobistych innych ludzi, powinny być wytyczone przez prawo - a w dalszym ciągu przez Sądy, które to prawo stosują. Gdyński Sąd, ku uciesze krajowych libertynów, z wypełnienia tego obowiązku świadomie zrezygnował.

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka