chinaski chinaski
1299
BLOG

Sikorski i folklor. Doszlusować do Palikota/Mikke.

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 12

Folklor (jego przedstawiciel) - jak sama nazwa wskazuje - gospodaruje pewną niszę - w niej sobie uwił gniazdko i jest mu z tym dobrze. Stanowi barwną odskocznie od reguły - często nudnej, szarej, ale społecznie przyjętej normalności. W polityce klasycznymi przykładami są: odwiecznie J. Korwin-Mikke, ostatnio J. Palikot. Tak przynajmniej tytułuje wyżej wymienionych większość mediów. Ekstrawagancja, aberracyjne pomysły, kontrowersje - to nieodłączne atrybuty politycznej egzystencji obu Panów. Nikt(prawie) ich nie traktuje poważnie, z resztą oni na to specjalnie nie liczą, zdążyli się przyzwyczaić do obranej roli. Możemy się bardziej lub mniej fascynować kolejnymi wyczynami przedstawicieli politycznego folkloru, kiedy jednak przyjdzie czas poważnej decyzji (elekcja), wskazujemy im ich miejsce. To przejaw jakiejś minimalnej, pożądanej obywatelskiej odpowiedzialności.

Niedobrze jest, gdy polityczny folklor przenika do wielkiej polityki i tam sobie bez przeszkód żeruje. Kiedy Palikot, będąc wiceprzewodniczącym klubu partii rządzącej, organizował swoje "świńskie spektakle", nie powinno budzić to entuzjazmu dojrzałego społeczeństwa. Straty wywołane krótką, acz konsekwentną aktywnością biłgorajczyka są niepowetowane, obciążają nie tylko polityków, którzy ze względów koniunkturalnych pozwolili "pajacowi" harcować, ale także media, odpowiadające wszak za "wychowywanie" ogromnej części naszych społeczności. Na szczęście o Palikota szybko upomniał się "strażnik" naturalnego ładu i porządku - za chwilę zostanie to przypieczętowane ostateczną decyzją wyborców.

Mam wrażenie jednak, że w przestrzeni publicznej ciągle funkcjonuje co najmniej jeden polityk, którego naturalnym siedliskiem jest parcel ziemi znajdujący się między tym palikotowym  i korwinowym. Chodzi mi konkretnie o R. Sikorskiego.

Funkcję szefa dyplomacji w dużym europejskim kraju musi sprawować człowiek poważny i odpowiedzialny. Premier powinien w tym zakresie obrać fachowca, który poświeci się pracy dla dobra kraju - nie będzie wikłał się w krajowe potyczki z opozycją, krytycznymi wobec niego obywatelami i dziennikarzami, nie będzie wystawiał Polski na pośmiewisko.

R. Sikorski wielokrotnie udowodnił, że tych elementarnych kompetencji nie posiada. Obraz dotychczasowego ministrowania męża A. Appelbaum nakreśliły jego niepohamowane, pajacowskie ciągoty. Radosław zdradzał je od poczatku swojej pracy w rządzie D. Tuska. Wszyscy pamiętamy w jak żenujący sposób kpił z ś.p. L. Kaczyńskiego, Prezydenta RP ("cham", "mały człowiek"), obrażał swoich byłych kolegów ("dożynanie PISowskich watah"). Po tragicznej śmierci L. Kaczyńskiego wydawało się, że Sikorski dozna jakiegoś opamiętania, dokona rachunku sumienia. Nic takiego nie miało jednak miejsca; przeciwnie Sikorski podrasował swoje prostackie poczucia humoru. Wystarczy wspomnieć wykonany telefon do J. Kaczyńskiego w chwilę po katastrofie smoleńskiej. Wówczas Radosław miał przesądzić o winie polskich pilotów. Obecnie szef MSZ błaznuje na twitterze budząc powszechne zainteresowanie (, najczęściej zgorszenie) kontrowersyjnymi wpisami. W kolejną rocznicę Powstania Warszawskiej napisał - także do Powstańców - iż ten ich zryw był narodową "katastrofą". Co ciekawe, wśród nielicznych głosów (mam na myśli opinie osób publicznych) poparcia dla tej zupełnie niestosownej wypowiedzi, znalazł się głosy...J. K. Mikke i J. Palikota. R. Sikorski groził też prezydentowi Syrii, że  jeśli nie odda władzy, zobaczy się z nim w Hadze...To taka ugładzona wersja putinowskiego "wieszania za jaja Saakaszwilego", przy czym premier Rosji przynajmniej nie ogłosił tego publicznie!!!
Dziś szef MSZ, zamiast konstruktywnie udzielać się w ramach polskiej prezydencji w UE, toczy twitterowe boje z "kłamstwami" programu wyborczego konkurencyjnej wobec PO partii.

Gdy dodamy do tego podejmowanie działań w celu ścigania internautów za... bluzgi na forach internetowych, ponaglanie w tym zakresie niezależnej prokuratury sugerując jej opieszałość, wreszcie kompromitującą współpracę polskich organów państwowych na linii Warszawa-Mińsk i przepraszanie za to na...twitterze, wyłania się obraz niebywałego megalomana, zadufanego w sobie nadgorliwca, politycznego błazna, żółtodzioba, a nie opanowanego, roztropnego fachowca.

Niemiecki odpowiednik ministra Sikorskiego, który (wraz z Radkiem) zaliczył dyplomatyczną wtopę na Białorusi, dziś znajduje się pod ostrzałem rodzimej opinii publicznej, a nawet swoich towarzyszy partyjnych. Dołuje w rankingach zaufania obywateli. Choć jego wpadek nie sposób porównywać z tymi radkowymi (, Sikorski zdublował Guido już dawno), nasz "dyplomata" miewa się świetnie. Media głównego nurtu odnotowują jego wysokie poparcie wśród społeczeństwa, zachwycają się oksfordzkim dyplomem i znaną małżonką. Objęcie prezydencji przez Polskę wykreowano na olbrzymi sukces radkowej dyplomacji. Natomiast tematy drażliwe, jak np. działalność T. Turowskiego, czy innych byłych komunistycznych agentów/funkcjonariuszy w polskim MSZ, stanowią zadziwiające tabu.

Wierzę jednak, że R. Sikorski nie obejmie w przyszłości (, o czym prywatnie ponoć marzy) żadnej wysokiej funkcji, zarówno w kraju, jak i za granicą. Nie zostanie Prezydentem RP. "Strażnik" naturalnego ładu i porządku, który upomniał się o Palikota, zapuka i do radkowych drzwi. Dla takich dziwaków jest miejsce... w ich naturalnym środowisku - wśród błaznów, na rubieżach polityki. Wcześniej czy później Sikorski się o tym boleśnie przekona.

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka