Dla przypomnienia... klasyczny cytacik:
"Zasada, że kobiety pracują krócej od mężczyzn nie łamie prawa - orzekł wczoraj Trybunał Konstytucyjny. Ale to nie znaczy, że system emerytalny działa sprawnie. Ekonomiści alarmują, że bez reformy może nie runąć".
(Metro, 16-18.07.2010, str. nr 1)
"Metro", zwane też czasem "Gazetą Wyborczą dla Ubogich", fascynuje mnie od dawna.
Dziś znowu sterroryzowało mnie dziewczę w kolorowej kurteczce (o smutnym wzroku zranionej sarenki). Wziąłem... A tam, na pierwszej stronie, prasowi ogłupiacze znów "bronią kobiet". Tym razem walczą :) o jak najwięcej kobiet w samorządach...
"PSL nie może znaleźć pań chcących kandydować do samorządu, PIS nie czuje potrzeby zapraszania kobiet na swoje listy, SLD - milczy, zaś PO chwali się, że ma dwóch niepełnosprawnych działaczy. Efekt? Znów będziemy głosować na mężczyzn".
Seksistowskie :), a jednocześnie anty-kobiece (tłumaczyć...?) podejście do polityki zmiksowane z typową dla "Metra" logiką...
Czy jest na sali ktoś, kto widzi w tym jakiś sens?