Komitet Obrony Starego Układu, koalicja KOD-u, PO, Nowoczesnej i kilku innych indywiduów wzywa do wypowiedzenia posłuszeństwa obywatelskiego – do rokoszu. Jest to znacząca zmiana strategii politycznej. Do tej pory było wzywanie do demonstracji czy strajku, które mieści się w ramach prządku demokratycznego. Teraz mamy wezwanie do wypowiedzenia posłuszeństwa, które w porządku demokratycznym się już nie mieści. Mamy wezwanie do wojny domowej.
Istnieje spora szansa na to, że na wezwanie stawi się około 100 tyś ludzi rozsianych po wszystkich miastach i skończy się to wszystko kupą śmiechu. W Warszawie stawi się może do 50 tyś ludzi. Mimo wszystko uważam, że Państwo powinno wyciągnąć z całego zajścia konsekwencje.
Wśród podpisanych pod wezwaniem są ludzie pełniący obowiązki administracyjne – prezydenci miast Sopotu i Poznania. Czy ludzie ci, oficjalnie wzywający do nieposłuszeństwa Państwu, mogą w imieniu Państwa wydawać decyzje administracyjne ? Pytanie jest retoryczne. Dalsze ich rządzenie grozi dualizmem prawno-administracyjnym i w konsekwencji wojną domową. Państwo nie powinno i nie może tego tolerować. Wezwanie do wypowiedzenia posłuszeństwa powinno spotkać się z odpowiedzią w postaci wezwania do złożenia urzędu. Następnie konsekwencjami prawnymi.
Koniunktura jest taka, że wszystko skończy się zapewne kupą śmiechu. Rady i Komisje Europejskie odpuściły sobie naprawianie w Polsce wyników wyborów. Nie bez powodu. Koniunktura w Austrii, Holandii, Francji i Włochach jest taka, że dalsze, brutalne wtrącanie się w wyniki demokratycznych wyborów skończy się albo wygraną eurosceptyków w tych krajach albo wręcz wyjściem z UE. USA rokoszanom nie pomoże, a nawet ostatnia deska ratunku – agencja S&P – zasabotowała KOSU podnosząc perspektywę ratingu.
Państwo nie może jednak rokoszu tolerować, bo za którymś razem koniunktura może być inna i ktoś z zewnątrz się do tego rokoszu podłączy. Skończy się to zaborami i utratą podmiotowości politycznej.
