capa capa
2494
BLOG

Ewa Kopacz u chorego

capa capa Polityka Obserwuj notkę 162

Wszyscy wieszają psy na polskiej służbie zdrowia. Niektórzy wieszają nawet koty. O, bezduszni! A przecież nasza służba zdrowia od lat przeżywająca prawdziwy renesans, wkroczyła na drogę oświecenia. Nawet najwięksi optymiści nie przypuszczali jednak, że tak krótko zagrzeje tam miejsca. Okazuje się, że już od wczoraj głęboko tkwi w romantyzmie. I to jest miarą naszego wspólnego sukcesu.

Prawdziwy lekarz zawsze pamięta o tym, że jest lekarzem. Pani premier, która jest lekarzem, gdy tylko dowiedziała się, że pacjent potrzebuje wsparcia, otuchy, pokrzepienia, natychmiast opuściła stolicę, by przybyć do Gdańska. W Gdańsku bowiem cierpi prezydent tysiąclecia. Nie wiem, czy pani premier osłuchała złamaną nogę prezydenta, nie wiem, czy zbadała mu źrenice, nie wiem też, czy zbadała puls. Może nie musiała. Hipokrates podpowiedział jej jednak, że bada czy nie bada, jechać musi. Do Mekki partii.

Pomoc lekarska pomocą lekarską, ale przede wszystkim liczy się sposób, w jaki lekarz przyjmuje bądź odwiedza pacjenta. Pani doktor premier niemal skulona i pacjent prezydent niemal w pozie cezara. I tak musi być. I tacy są polscy lekarze. Bez względu na to, czy ledwie wiążą koniec z końcem, czy są matkami narodu. Pani premier obiecywała, że będzie wychodzić do ludzi. Pani premier dotrzymuje słowa. I jako polityk, i jako lekarz (ciągle ten Hipokrates za plecami).

Ten gest daje nam nadzieję, a wszyscy wszak chcemy żyć nadziejami, że od jutra każdy z nas, gdy dopadnie go choroba (czego nikomu, oczywiście, mimo romantycznego okresu polskiej służby zdrowia, nie życzę), może liczyć się z tym, że z pomocą albo przynajmniej z wyrazami współczucia odwiedzi go pani premier. Proszę się ładnie ubrać, wyremontować mieszkanie i skorzystać z usług fryzjera - bez telewizji wizyta będzie nieważna.

I nalegam, żeby żaden mędrek nie wyskoczył z argumentem, że do prezydenta tysiąclecia pani premier mogła pojechać, a do zwykłego zjadacza chleba nie, bo przecież doba jest dobą. Nie jest hektolitrem. I co z tego. Partia zawsze deklarowała, że nie ma lepszych i nie ma gorszych, że wszyscy jesteśmy równi. A gdy partia coś deklaruje, trzeba wierzyć. Wiara, prawdziwa wiara, przenosi góry.

A teraz słów kilka pod adresem zwolenników partii niedemokratycznej. Czy prezes, gdy był premierem, przyjechał do kogoś, żeby go zbadać? Nie przyjechał. A ciągle powtarza, że zależy mu wyłącznie na Polsce i Polakach. I dlatego, na szczęście, przestał być premierem.  

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka