capa capa
2643
BLOG

Ewa Kopacz, imperatorowa

capa capa Polityka Obserwuj notkę 128

Gdzie nie spojrzeć, tam Komorowski, Duda, Durczok i - ewentualnie - jakiś amator zegarków. Swoją drogą skąd u polityków PO taka dbałość o czas? Złośliwiec mógłby powiedzieć, że w grę wchodzi syndrom oficera Armii Czerwonej, którego z taką urodą opisał Piasecki z kilkoma zegarkami na obu rękach. Daleki jestem od wszelkiej złośliwości, dlatego wydaje mi się, że wytłumaczenie jest bardziej prozaiczne. Politycy partii po prostu liczą czas. Widocznie podejrzewają, że im go zbyt wiele nie pozostało.

W zamieci informacji o wszystkim i o niczym umknęła nam gdzieś pani premier. Kiedyś mówiono, że się ukrywa. Bo się wstydzi. Ciekawe czego? Okazuje się, że ludzka małość nie ma granic. Pani premier wcale się nie ukrywa, pani premier wyprzedza epokę. Co oznacza zarazem, że wyprzedza swego poprzednika, obecnie pełniącego funkcję rompuja, który wydawał się nie do wyprzedzenia. Pani premier wyprzedza, a my nic o tym nie wiedzieliśmy.

I to jest skandal! Za to powinny polecieć głowy. Gdzie jest, pytam, rzecznik rządu? Gdzie jest, pytam, "Misiek", który miał zrewolucjonizować propagandę rządu? "Miśka" pewnie można usprawiedliwić tym zegarkiem, ale czym usprawiedliwić panią rzecznik? My, ludzie partii, wylewaliśmy krokodyle łzy, wydaliśmy pół pensji na chusteczki higieniczne, by się przekonać, że zrobiono z nas ćwiećtusków. Półtuskami jesteśmy od dawna.

Gbyby nie wiceminister spraw zagranicznych, filut, jak babcię kocham, prawdziwy filut!, dotychczas żylibyśmy w rozpaczy. Rafał Trzaskowski, bo o nim mówię, uchylił rąbka tajemnicy. Gdy go uchylał, omal nie pękło mi serce. Z emocji. Okazuje się bowiem, że świat, świat cały (ty i ja) zawaliłby się w chwil kilka, gdyby nie istniała nasza pani premier kochana. Tusk przy niej sprawia wrażenie Rompuya przy Fidelu.

Radujmy się i weselmy, odżyły czasy Katarzyny II. Przy carycy wszystkim miękły nogi, jeden tylko Fryc trzymał się dość prosto, chociaż się chwiał, no ale to był stary Prusak. Gdy Semiramida podnosiła dłoń, milkły narody, gdy robiła minę, pękały szelki dworaków, gdy modulowała głos, chwiały się korony na koronowanych głowach. Mir, eta ja - mogłaby bez cienia przesady rzec "stara, niewyżyta Niemra", gdyby wolała mówić po rosyjsku.

A dziś? Dziś okazuje się, że imperatorową jest nasza pani premier kochana, jak wynika z rąbka, który przed nami uchylił nasz wiceminister-filut. "Żelazna Lady" przy niej to jedynie "Lady Plastikowa". Pani premier nie tylko ustawiła do pionu Orbana, tak go ustawiła, że jeszcze przez najbliższe miesiące nie będzie go mógł utrzymać. Tak drżał, biedaczek, przed nią, że kto wie, może wkrótce zbierze armię i ruszy na madziarskim koniu przeciw Moskwie. Ale co tam Orban! To tylko jeden człowiek. Okazuje się, że pani premier utrzymuje w ryzach całą Europę. Na spotkaniach na szczycie tylko ona (no, z niewielką pomocą kanclerz Merkel, ale - dodajmy - gdzie Rzym, gdzie Krym) dyktuje warunki, narzuca swoje zdanie, proponując twardy, konsekwentny i nowoczesny styl polityczny.

Tego nasz filut nie powiedział, dyplomacie nie wypadało, więc dopowiem za niego, jak to sobie wyobrażam. Pani premier kochana, nasza pani premier, siedzi, siedzi i strofuje głosem twardym jak stal, logiką giętką jak gąbka, gestem gastrycznym jak orator. Pozostali przywódcy stoją. Hollande zalewa się potem, Cameron poczerwieniał, kanclerz Merkel z zazdrości nuci pod nosem "O Tannenbaum", od czasu do czasu przechodząc na "Tannnenberg". A w dalekiej Moskwie niewysoki pan ciosami karate rozbija drewnianą boazerię Kremla, krzycząc: "Nu pagadi, Kopacz, nu pagadi". W Stanach zaś, tych Stanach, już naruszają rezerwy federalne, by czym prędzej postawić nową, ogromniejszą statuę. Statuę Kopacz. Z monstrualnym, hollywoodzkim napisem: "Po co nam wolność, mamy Kopacz."

Dzięki tym informacjom partia może nie tylko wygrać kolejne wybory, może rządzić nami do końca świata (jak bardzo za tym tęsknimy!). Dlaczego o tym nie mówi bez przerwy? Po co mówić o PiS-ie, o prezesie, o Dudzie? Mówmy o Kopacz. O naszej Imperatorowej. Imperatorowej globu. Zabierzcie "Miśkowi" zegarek, niech się weźmie do solidnej roboty.
 

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka