Dziś usłyszałem, że skoro na listach wyborczych nie ma kandydatów, którzy wzbudzaliby podziw i przemożną chęć oddania na nich głosu, to najlepiej, szanując ojczyznę i prawa jakie ona daje, czyli prawo wyborcze, trzeba iść i oddać głos nieważny.
Z jednej strony byłoby to nawet sensowne wyrażenie sprzeciwu. Z drugiej jednak... Nie można popadać w taki nihilizm, żeby oddawać nieważne głosy, bo - niestety - ale nawet gdyby to stał się ruch masowy, to by nie dał do myślenia naszym "politykom".
Osobiście, boli mnie trochę to, że ludzie którzy startują na listach wyborczych nie są wcale "ponadprzeciętni". Chodzi mi o to, że na wszystkich w sumie listach znalazłbym dosłownie kilku kandydatów, którzy wyróżniają się spośród tłumu mieszkańców pewnym podejściem do wspólnoty i życia społecznego. Gdzie są wszyscy działacze lokalni, liderzy grup pozarządowych? Gdzie są Ci ludzie, którzy podejmowali działania o których z prawdziwą radością czytałem i którym dopingowałem? Gdzie Ci ludzie, którzy tak bardzo żyją życiem miasta, że znają jego potrzeby i wychodzą im na przeciw?
A zamiast takich aktywnych obywateli, oglądam gromadę "zapchajdziur". Ludzi, którzy są na listach wyborczych, żeby nie było głupio nie wystawić kompletu dla poszczególnych partii. I tutaj rozumiem, że partie w regionie mają ciężko, bo mają marne i niepełne struktury, niektóre nie mają młodzieżówek, nie starają się współgrać z lokalnym życiem, a istnieją tak po prostu - bo trzeba.
Co do "etatowych kandydatów", to właśnie istnienie takich osób, powielających poprzednie błędy, sprawia, że polityka miasta jest oderwana od rzeczywistości, bo miasto nie raczy wykonać żadnych społecznych konsultacji. Czy miasta nie stać na to, żeby spotkać się raz na jakiś czas z lokalnymi liderami? Aktywnymi działaczami, którzy rzeczywiście coś robią?
Ja nie narzekam. Uwielbiam Białystok - to jest jedno z najpiękniejszych miast jakie w życiu widziałem. Dlatego po prostu myślę, że zasługuje ono na jeszcze więcej.
