coryllus coryllus
4888
BLOG

Malanowska i młode lwy

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 75

 Mówią, że Malanowska się pokajała, że wystąpiła publicznie i powiedziała, że z wydawnictwem Krytyka Polityczna współpracuje się jej po prostu fantastycznie. Ponieważ my coś wiemy o samokrytyce, tej wcześniejszej, z czasów Stalina i jego bandy, chciałem zapytać co takiego zrobiono Malanowskiej przed wygłoszeniem tych słów? Paznokcie miała zdaje się na miejscu, więc może chodzi o coś innego, nie mogę zgadnąć o co. A może po prostu obiecano jej wyrównanie. No i Kaja się uspokoiła i już będzie grzeczna. No to ja mam teraz inne pytanie: czy pani, miła pani Malanowska rzeczywiście chce sprzedawać swoje książki? Chyba nie. Przede wszystkim dała pani do zrozumienia wszystkim, że nie może współpracować z innym wydawnictwem niż ta banda komunistów. A skoro tak, odbiera sobie pani tym samym podmiotowość, staje się pani częścią bandy i to w dodatku tą najmniej ważną. Skoro tak się pani pozycjonuje w jaki sposób postrzegać będą panią czytelnicy i co myśleć będą o pani książkach? Rozumiem, że to są pytania rzucone w przestrzeń, bo nikt na nie nie odpowie, na razie przynajmniej. Nikogo przecież nie interesuje czytelnik. On bowiem według zapewnień wielu skurwionych literatów po prostu nie istnieje. Ludzie nie czytają dobrych książek, a przez to pisarze muszą się sprzedawać i szukać dotacji. Tak jakby nie mogli po prostu przestać pisać w obliczu tej klęski jaką jest brak czytelnika. Ja się oczywiście nie zgadzam z tymi twierdzeniami, według mnie i mam na to twarde dowody, ludzie w Polsce wyłącznie czytają książki, a kiedy przestają je czytać zabierają się za niszowe kwartalniki. Niebawem zaś dojdą im jeszcze komiksy o treści religijnej i historycznej. Jak ci biedni czytelnicy sobie z tym poradzą? Ja nie wiem, ale wierzę w nich głęboko, bo mam za sobą bardzo dobre doświadczenia z nimi związane. Nie to co Malanowska.

Tak więc pisarze ustalili, ze czytelników nie ma, wymarli. Pozostaje im więc pisanie dla wydawców, którzy nimi gardzą i dla siebie samych. Oni z kolei nienawidzą się nawzajem. I do tego kotła z miną zgwałconej dziewicy wkroczyła właśnie po raz kolejny pisarka Malanowska. Żeby jednak ta pogubiona dziewczynina mogła się zanurzyć w tym wrzącym łajnie musiało dojść do publicznego pokajania.

No to ja jeszcze raz spytam: i wy ludzie chcecie być pisarzami?! Chcecie, żeby wasze książki były czytane? Na pewno chcecie, nie ma przecież innego powodu, dla którego człowiek siada do pisania. Jeśli ktoś twierdzi, że jest taki powód, albo liczy, że coś tam napisze i po prostu korzystając ze znajomości w kręgach gejów i gazowni uda mu się to sprzedać, to znaczy, że zwariował. Cyrograf jego zaś już obsycha na tym szczególnym biurku, przy którym stoi czarny fotel zrobiony z ludzkich czaszek i kręgosłupów.

Ten moment, w którym człowiek wolny musi przyznać się publicznie do niepopełnionych win i zadeklarować współpracę jest szalenie ważny. Zauważmy, że mamy tu do czynienia z kręgiem samych znajomych, ludzi którzy pochodzą z jednego środowiska i za każdym razem gdy deklarują coś publicznie na temat tego swojego środowiska ma to klimat baśniowy i pół realny. Oni są gotowi wszystkim nieba przychylić, są dobrzy, piękni i szlachetni, aż do momentu kiedy nie trzeba zapłacić komuś za pracę, albo do momentu, gdy ktoś kwestionuje te ich deklaracje. No to teraz pomyślmy co tam się dzieje naprawdę, jaką czarną nienawiścią jest to napędzane, jak potworne stosuneczki tam panują skoro ktoś wolny, świadomy tej wolności, okradziony jawnie, doprowadzony jest do takiego stanu, że musi dokonać ekspiacji za niepopełnione winy, w dodatku publicznie.

Przed naszymi oczami widać po prostu czarne efekty chowu wsobnego. I teraz popatrzcie, niedawno w tej całej Kopenhadze, zamordowano kilka lwiątek, powodem było podejrzenie, że pochodzą ze chowu wsobnego właśnie. Nie pozwolono im żyć, choć były sympatyczne, zdrowe i ładne. Nie oddano ich do innego zoo, ale po prostu zamordowano. Wcześniej zaś zabito w tym samym mieście żyrafę, na oczach dzieci. Ja myślę, że to są znakomite tematy dla pisarzy takich jak Malanowska i Witkowski, oni ich jednak nie ruszają. Ciekawe czemu? Tyle stron można by zapisać na temat tego barbarzyństwa, na temat tej całej parszywej nauki, która rości sobie prawo do decydowania o życiu istot zdrowych i mających przed sobą przyszłość. Oczywiście to tylko zwierzęta, ludzi się w ten sposób nie traktuje. Nauka tak jak ją rozumieją istoty takie jak Środa i Hartmann chciałaby jedynie by eliminowano tych, którzy nie są zdrowi i nie mają przed sobą przyszłości. A z tym chowem wsobnym? Wśród zwierząt jest on niedozwolony. Za to wśród ludzi jak najbardziej. Jak ktoś się zaś spośród wychowanych wsobnie stworzeń zbuntuje to póki co czeka go publiczna samokrytyka. Później zaś stado pomyśli o czymś bardziej dynamicznym, o jakimś ukamienowaniu, albo o stryczku po prostu. Ku temu zmierzamy i do tego przyzwyczajają nas publiczne egzekucje zwierząt w zoo kopenhaskim i wystąpienia Malanowskiej na deskach teatru Studio.

Gdzie, spytacie jest ta sprężyna, która po naciśnięciu powoduje, że człowiek zamienia się w pajaca, ja ta cała pisarka, jaki mechanizm ją porusza? Otóż myślę, że chodzi o mechanizm, który nosi nazwę – bezradność wobec pieniądza. Pisarzom wydaje się, że istnieje gdzieś świat łatwych pieniędzy. I on rzeczywiście istnieje, ale te łatwe pieniądze nie są wręczane za pisanie. Łatwe pieniądze dostaje się w USA za pracę w myjni samochodowej, albo na stacji benzynowej. Łatwe pieniądze dostaje się za pracę na na budowie w Niemczech, czy w Szwecji. Pieniądze z pisania są pieniędzmi trudnymi, łatwa jest tylko pokusa, ale tego oni akurat nie rozumieją. Czy my się tym musimy martwić? Wcale.
Od wczoraj na stronie www.coryllus.pl mamy nowy numer kwartalnika Szkoła Nawigatorów, a w nim dwa komiksy Tomka Bereźnickiego. Jeden z nich nosi tytuł „Przygody Adama M. na milicji”, a drugi rozpoczynający cykl „Pojedynki wszech czasów” nazywa się „Jak guitarhero „zabił: rockgooda”.

Mamy na naszej stronie także książki całkiem nowych autorów, są to dwa księża z diecezji Kaliskiej, ksiądz Andrzej Klimek i ksiądz Krzysztof Kowalik. Ksiądz Andrzej napisał dwie książki, jedna jest czymś w rodzaju dziennika z pielgrzymki do Compostelli, a druga to coś niespotykanego w polskiej literaturze, opowieść o życiu młodych księży, którzy narażeni są na rozmaite ciśnienia wywierane przez świat współczesny bazujący na wsobnym chowie potworów. Ksiądz Krzysztof Kowalik, napisał zaś piękny quasi reportaż, o swojej podróży do Ziemi Świętej śladami Jezusa. Zapraszam www.coryllus.pl

Pamiętajcie też o współpracujących z nami księgarniach Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. Nasze książki można także kupić w księgarni „Przy Agorze” mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a.No i jeszcze jedna księgarnia ma nasze książki. Księgarnia Radia Wnet, która mieści się na parterze budynku, przy ulicy Koszykowej 8. 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura